Województwo Zachodniopomorskie. W jednym z tamtejszych szpitali na oddziale covidowym zmarła ostatnio pielęgniarka. Zajmowała się zakażonymi pacjentami na intensywnej terapii. Zmarła na tym samym oddziale. Były przy niej koleżanki, z którymi pracowała ponad 30 lat.

Inna pielęgniarka, która  pracowała w Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych  „Dziekanka” w Gnieźnie zmarła 5 listopada. Była w domu. Wieczorem telefonowała po pogotowie, ale nie dojechało. Pojawiło się dopiero z rana, gdy kobieta już nie żyła.

Zgony lekarzy i pielęgniarek na COVID-19

Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że do 18 listopada w wyniku COVID-19 zmarło 25 pielęgniarek oraz 1 położna. Obecnie zakażonych jest 10850 pielęgniarek oraz 955 położnych. Umierają też lekarze. 16 listopada zmarł 51-letni onkolog z Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej - przegrał walkę z COVID-19. Na początku listopada zmarła 68-letnia Krystyna Wojnar-Klawikowską, lekarka rodzinna, która pracowała pomimo osiągniętego wielu emerytalnego.

Z danych Krajowego Rejestru Pacjentów z COVID- 19, wedle stanu na 18 listopada wynika, że wśród zmarłych było 37 lekarzy. Zmarło także 4 dentystów, 2 farmaceutów i 2 ratowników medycznych.

Przytoczone dramatyczne historie dowodzą, że zakażają się, umierają nie tylko medycy pracujący na oddziałach covidowych. Na ryzyko zakażenia narażeni są częściej ci pracujący na innych odcinkach ochrony zdrowia.

Najbardziej narażeni są nieświadomi

- My przechodzimy teraz traumę - śmierć koleżanki jest dla nas dramatem. Najbardziej narażone są np. pielęgniarki, które idą do pacjenta do domu, w zwykłej maseczce, po czym na koniec wizyty dowiadują się, że domownicy są na kwarantannie - mówi Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Zarażają się też pielęgniarki, które zajmują się pacjentami, pracując wyłącznie w maseczce chirurgicznej. - Pacjent przed przyjęciem do szpitala ma wykonywany test, jest on negatywny, a tymczasem po trzech dniach okazuje się, że chory jest jednak dodatni. Dla personelu, pracującego w zwykłych maseczkach, to prosta droga do zakażenia - zauważa Krystyna Ptok.

 

1 czerwca 2020 r. Ministerstwo Zdrowia podpisało z PZU S.A. umowę zbiorowego ubezpieczenia następstw zakażenia po ekspozycji na koronawirus SARS- COV-2.

Zgodnie z jej warunkami, oprócz personelu istniejących wówczas szpitali jednoimiennych, ubezpieczeniu podlegają także lekarze, pielęgniarki, położne, farmaceuci, salowe i pozostały personel medyczny oraz szpitalny w oddziałach zakaźnych szpitali mieszanych. Dodatkowo, ubezpieczeniem objęto lekarzy, pielęgniarki, położne, farmaceutów, salowe i pozostały personel medyczny oraz szpitalny, skierowany do pracy przy zwalczaniu epidemii na mocy decyzji wojewody.

Szkopuł w tym, że jeszcze nikt nie widział ani nie słyszał, aby którakolwiek rodzina zmarłego lekarza czy pielęgniarki takie odszkodowanie otrzymała. 

- Resort zdrowia jest na etapie zbierania informacji w temacie.- zaznacza Justyna Maletka, z biura prasowego MZ.

Wprawdzie śmierci większości medyków nastąpiły niedawno, ale na wiosnę też się zdarzały. - Nic nie wiemy o tym, aby jakaś rodzina dostała pieniądze. Jedyne informacje, jakie do nas spływają dotyczą tego, że dzieci  zmarłych pielęgniarek prawdopodobnie otrzymały specjalne renty od premiera - mówi Krystyna Ptok. Także Bartosz Fiałek, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy z oddziału kujawsko-pomorskiego nie słyszał o żadnych odszkodowaniach.

Tajemna umowa 

Prawo.pl zapytało więc PZU, czy ktoś je otrzymał. - Nie możemy podać tych informacji, gdyż umowa z Ministerstwem Zdrowia jest poufna i to resort należy pytać - zaznacza Piotr Koźlicki z biura prasowego PZU. Zaś Ministerstwo Zdrowia odpowiedziało, że:

Objętych ubezpieczeniem na życie w PZU zostało 31380 osób. Suma ubezpieczenia dla każdego Ubezpieczonego wynosi:

  1. 100 zł za każdy dzień pobytu Ubezpieczonego w szpitalu, maksymalnie 5 000 zł
  2. 250 000 zł w przypadku zgonu

W sumie nie wiadomo kogo obejmuje umowa rządu z PZU. Wiosną, kiedy była podpisywana ubezpieczany był m.in. personel szpitali jednoimiennych. Dziś już taka nazwa szpitali nie funkcjonuje. Zostały one przekształcone w placówki III stopnia zabezpieczenia przed COVID-19. Oprócz tego istnieją szpitale II i I poziomu zabezpieczenia. - Ja bym oczekiwał, że rząd obejmie wszystkich medyków ubezpieczeniem. Nie powinien robić rozróżnień. Teraz nie ma już oddziału w szpitalu, ma którym nie znalazłby się jakiś pacjent z COVID-19. Ja sam zaraziłem się COVID-19 na SOR, przez który przewijają się różni pacjenci - zaznacza Bartosz Fijałek.

Co ciekawe, jak wskazuje Piotr Koźlicki z PZU, każdy medyk może się zgłosić i sam wykupić ubezpieczenie na życie. - Nie ma wyłączeń z tego powodu, że ktoś pracuje przy COVID-19, bo nasze ubezpieczenie to obejmuje. Najczęściej jednak ubezpieczenia grupowe na życie wykupują szpitale dla swoich pracowników - dodaje.

Będą roszczenia rodzin medyków

Najprostszym dla rodziny sposobem uzyskania odszkodowania z powodu śmierci członka rodziny na COVID 19 jest skierowanie roszczenia do ubezpieczyciela. Oczywiście zakładając, że osoba zmarła posiadała ubezpieczenie obejmujące to ryzyko. -Alternatywą jest zgłoszenie roszczeń odszkodowawczych przed sądem w postępowaniu cywilnym o ile rzecz jasna spełnione są przesłanki takiej odpowiedzialności.  Można rozważać tutaj co do zasady odpowiedzialność deliktową (a w pewnych przypadkach zapewne także odpowiedzialność Skarbu Państwa). Kluczowe jest tutaj jednak wykazanie, że śmierć nastąpiła przez zawinione (nieprawidłowe) działanie określonej osoby oraz wykazanie adekwatnego związku przyczynowego pomiędzy tym działaniem a śmiercią danej osoby - zauważa dr Sebastian Sikorski, adwokat i specjalista od prawa medycznego. Dochodzenie tego typu roszczeń w praktyce może być jednak utrudnione ze względu na wyjątkowość sytuacji związanej z epidemią COVID 19.

W najbliższym czasie, zwłaszcza gdy epidemia ustanie, można się spodziewać pozwów od rodzin zmarłych medyków. Wszystko będzie zależeć od tego, jak sądy podejdą do zgonów jakie miały miejsce w czasie epidemii.