Józef Kielar: Sejm rozpoczął prace nad projektem ustawy jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. Proszę powiedzieć, czy obecnie można oczekiwać od szpitali jednoczesnego podwyższenia jakości - co wiąże się z ponoszeniem dodatkowych nakładów finansowych – oraz restrukturyzacji, która ma zmniejszyć koszty?

Jerzy Gryglewicz: Będzie to trudne do wykonania. Ustawa o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta ma przede wszystkim wpłynąć na zwiększenie praw i podniesienie standardów leczenia pacjentów poprzez wprowadzenie szeregu uregulowań. Niestety, obecna sytuacja finansowa większości szpitali jest bardzo trudna i spowodowana jest głównie wzrostem kosztów związanych z rosnącą inflacją jak i koniecznością zwiększania ustawowo zagwarantowanych wynagrodzeń personelu medycznego. Ponadto ustawa może spowodować konieczność ponoszenia dodatkowych kosztów, na przykład związanych z koniecznością wydatków na infrastrukturę sprzętową i zatrudnienie dodatkowego personelu.

Czytaj: Rząd przyjął projekt ustawy o jakości w ochronie zdrowia>>

Przepisy dotyczące zarządzania jakością w szpitalu i przychodni >

Wszystkie podmioty lecznicze, a nie tylko szpitale będą musiały uzyskać autoryzację, którą będzie przeprowadzał Narodowy Fundusz Zdrowia. Czy w okresie trzech lat od czasu wejścia w życie ustawy będzie to możliwe do wykonania?

To będzie bardzo trudne zarówno dla NFZ jak i świadczeniodawców. Uważam, że w pierwszej kolejności autoryzacja powinna dotyczyć wyłącznie szpitali, bo dzięki  jej uzyskaniu może ona faktycznie pozytywnie wpłynąć na jakość udzielania świadczeń. W przypadku kilkunastu tysięcy poradni specjalistycznych i placówek podstawowej opieki zdrowotnej autoryzacja będzie miała niewielki wpływ na poprawę standardu udzielania świadczeń. Z powodów administracyjnych natomiast może znacznie utrudnić funkcjonowanie tych placówek oraz spowodować nadmierne obciążenie pracą NFZ. Wynikać to będzie zwłaszcza z konieczności przeprowadzenia tak wielu wizyt autoryzacyjnych.

Czytaj w LEX: Procedura akredytacji podmiotów leczniczych >>>

Czytaj: Jakość ma dotyczyć nie tylko szpitali - analiza najważniejszych zmian w projekcie>>

Do tej pory Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia udzielało szpitalom akredytacji, a według nowych przepisów będzie to robił minister zdrowia na podstawie rekomendacji NFZ i Rady Akredytacyjnej. Czy oznacza to, że system ochrony zdrowia w Polsce staje coraz bardziej scentralizowany?

Od kilku lat w systemie ochrony zdrowia powstało wiele nowych administracyjnych jednostek, które przejmowały zadania NFZ i Ministerstwa Zdrowia, na przykład Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, czy Agencja Badań Medycznych. Spowodowało to zwiększenie kosztów administracyjnych funkcjonowania systemu ochrony zdrowia kosztem budżetu NFZ. Planowana likwidacja CMJOZ jest zmianą, która zmniejszy te koszty i zwiększy rolę Funduszu w systemie ochrony zdrowia.

 

Jakie konsekwencje poniesie podmiot medyczny, który nie uzyska autoryzacji lub akredytacji?

Uzyskanie autoryzacji będzie warunkiem koniecznym dla realizacji przez podmiot wykonujący działalność leczniczą umowy o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych zawartej z Funduszem. Natomiast akredytacja będzie tak jak obecnie będzie dobrowolna i proces jej uzyskania będzie wdrażany na wniosek podmiotu leczniczego.

Czytaj w LEX: Dostosowanie przychodni do standardów akredytacyjnych >

Czytaj w LEX: Dostosowanie szpitala do standardów akredytacyjnych - przykłady dobrych praktyk >

Nowe przepisy zmienią sytuację pacjentów mających roszczenia wobec placówek medycznych?

Poszkodowani pacjenci lub ich rodzinny zachowają prawo wyboru drogi uzyskania roszczeń, czyli drogi cywilnej w postępowaniu sądowym lub w trybie pozasądowym  poprzez rozpatrzenie wniosku przez Rzecznika Praw Pacjenta i ewentualnie Komisję Odwoławczą. Należy założyć, pomimo limitów w wysokości rekompensat zapisanych w projekcie ustawy, że wielu pacjentów może wybrać drogę pozasądową, gdyż rekompensaty będą wypłacane szybciej i sprawniej niż w postępowaniach sądowych.

Jak zareagują zdaniem pana lekarze na obowiązkowe wprowadzenia systemu monitorowania zdarzeń niepożądanych i czy nie będą próbowali fałszować statystyk?

Na pewno wprowadzenie systemu monitorowania zdarzeń niepożądanych spowoduje dodatkowe obciążenie pracą administracyjną personelu medycznego co może spowodować niezadowolenie głównie w środowisku lekarskim. Obecnie takie systemy już funkcjonuję w wielu polskich szpitalach i dyrektorzy tych szpitali wskazywali na ogromne problemy przy ich wdrażaniu. Uzyskanie akceptacji środowiska lekarskiego dla tego rozwiązania będzie niezwykle trudne.

Czy rację ma jeden z byłych wiceministrów zdrowia, który twierdzi, że wdrażanie systemu monitorowania zdarzeń niepożądanych powinno być rozłożone nawet na kilkanaście lat? Jego zdaniem założenie, że system będzie działał po 1,5 roku lub po trzech latach oznacza, że powstanie wydmuszka: nikt nie będzie nic sprawozdawał ze strachu.

Tak uważam, że wdrażanie systemu monitorowania zdarzeń niepożądanych powinno być wieloetapowe i długoletnie. Początkowo monitorowanie zdarzeń powinno dotyczyć tylko przypadków związanych z utratą życia i ciężkich nieodwracalnych uszkodzeń ciała.

Czytaj w LEX: Przykłady naruszeń standardów akredytacyjnych przez szpitale - analiza raportu NIK >>>

Czytaj w LEX: Zarządzaj jakością w szpitalu krok po kroku >>>

Od wielu miesięcy trwał spór między środowiskami pacjentów, lekarzami oraz Ministerstwem Sprawiedliwości na temat wprowadzenia wspomnianego systemu no fault (bez orzekania o winie) za niepożądane zdarzenia medyczne. Jakie ostatecznie rozwiązanie zawiera rządowy projekt ustawy?

Wprowadzono rozwiązania dla personelu medycznego, zgodnie z którymi sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary w stosunku do osoby, która zgłosiła zdarzenie niepożądane zanim organ powołany do ścigania przestępstw dowiedział się o przestępstwie.

Czytaj: System no-fault jest potrzebny nam wszystkim>>