Najważniejsza zmiana to wyposażenie tej Izby w kompetencję do orzekania w sprawach dyscyplinarnych, dotyczących między innymi sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych i wojskowych, prokuratorów, notariuszy, radców prawnych i adwokatów. W tej grupie są również lekarze i dentyści, zrzeszeni w samorządzie zawodowym i w ramach tego samorządu sprawujący korporacyjną kontrolę nad wszystkimi jego członkami.

Spory prawne i polityczne

Antagonizacja opinii co do zasadności wyodrębnienia i prawidłowości wykonywania tego władztwa nie różni się skalą, a emocjonalne zaangażowanie dyskutantów – poziomem natężenia, od innych spraw istotnych społecznie. Linia podziału jest wyznaczana jak zwykle przez tezy skrajne i głęboko w tej skrajności okopane.

Z jednej strony ton narracji nadaje przekonanie o wręcz gangsterskim charakterze realizacji zasad odpowiedzialności korporacyjnej (w istocie: nieodpowiedzialności) w myśl zasady „kruk krukowi oka nie wykole” czy „ręka rękę myje”. Przekonanie to uzasadnia „zaoranie” struktury zawodowej, a co najmniej poddanie jej ścisłej kontroli pozaorganizacyjnej. Z drugiej strony pobrzmiewają – choć zdecydowanie rzadziej – okrzyki o samorządności w ujęciu autarkicznym, objawiającym się zerwaniem jakichkolwiek mechanizmów kontrolnych pomiędzy samorządem a światem zewnętrznym.

Wydaje się jednak, że zarówno podstawy normatywne – materialne i procesowe – jak i struktury organizacyjne samorządów zawodów zaufania publicznego, w tym lekarzy, służące realizacji określonych tam norm, na stałe wpisały się w polski krajobraz prawny. Wahnięciom oczywiście podlega zakres samodzielności i kontroli organów samorządowych w sprawowaniu władztwa nad członkami tych samorządów (i tutaj pole sporu jest rzeczywiste, a nie tylko teoretyczne). Jednakże świadomość istnienia odpowiedzialności zawodowej oraz możliwych jej konsekwencji wzrasta.

 


Odpowiedzialność zawodowa lekarzy w praktyce

Powyższe uwagi dotyczą także zawodów nieprawniczych. W latach 2007-2010 do Naczelnego Sądu Lekarskiego – jako sądu II instancji w postępowaniach w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarzy i lekarzy dentystów (tj. w sprawach zainicjowanych odwołaniem od orzeczenia okręgowego sądu lekarskiego) – wpływało średnio około 100 spraw rocznie.

W latach 2011-2012 liczba tego rodzaju postępowań przed naczelnym Sądem Lekarskim wzrosła do 177, w roku 2013 – do 185, w 2014 – do 212, a w roku 2015 osiągnęła wartość 247.

Mniej więcej na takim poziomie ta liczba ustabilizowała się w kolejnych dwóch latach. Jednak niemal 20 lat wcześniej (w latach 1998-1999) liczba spraw rozpoznawanych przez Naczelny Sąd Lekarski jako sąd odwoławczy była prawie pięciokrotnie niższa. W ubiegłym roku do okręgowych sądów lekarskich wpłynęło 1066 spraw i na podobnym poziomie kształtowała się liczba postępowań przed tymi sądami w latach 2013-2016. Rekordowy był rok 2015, gdy liczba spraw sięgnęła 1175. Jest to również pięciokrotnie więcej niż w latach 1998-1999 (odpowiednio: 173 i 220 spraw; dane za www.nil.org.pl).

Postępowań dużo i mało

Interpretacja tych danych jest jednak podatna na manipulację.

Z jednej strony można twierdzić, że wzrost liczby postępowań (abstrahując od ich rezultatu, tj. treści orzeczenia kończącego postępowanie) świadczy o degrengoladzie lekarzy i dentystów, przewinieniem zawodowym jest wszak naruszenie norm etycznych. Może to również wskazywać na radykalne obniżenie się jakości świadczeń medycznych.

Z drugiej strony można bić na alarm, że w zderzeniu z liczbą osób mających prawo wykonywania zawodu (30 czerwca 2018 r. wynosiła ona przeszło 180 tys.) oraz „powszechną wiedzą o tym, jak jest” w służbie zdrowia, liczba postępowań jest zatrważająco niska, co świadczy o niesprawności albo wręcz patologii systemu egzekucji odpowiedzialności korporacyjnej.
 


Jak zwykle jednak prawda nie leży pośrodku, ale tam, gdzie leży. 

Prawdziwe jest na przykład spostrzeżenie niewielkiej liczby postępowań prowadzonych przez rzeczników odpowiedzialności zawodowej. Wynika to, jak się wydaje, z niezgłaszania takich spraw organom korporacyjnym przez pokrzywdzonych.

Tyle można powiedzieć na poziomie ogólnym. Dalej jednak ustalenie miejsca położenia prawdy jest możliwe, w mojej ocenie, wyłącznie w odniesieniu do konkretnych przypadków, konkretnych postępowań, konkretnych lekarzy.

Niezwykle interesująca jest tutaj szczególna kategoria zdarzeń, które są przedmiotem analizy sądów karnych i korporacyjnych w sprawach toczących się równolegle albo w niewielkich interwałach czasowych.

W praktyce wykonywania zawodu spotkałem się z sytuacjami, gdy za ten sam czyn sąd karny skazywał, a sąd zawodowy – uniewinniał. Przestrzegałbym jednak przed pochopnością formułowania tezy o „mafii w kitlach”, gdyż – poza oczywistą kwestią różnic w definicji przestępstwa i przewinienia zawodowego w sytuacjach, zdawałoby się, niewątpliwych na gruncie obu rodzajów odpowiedzialności – doświadczyłem także sytuacji odwrotnej. 

Odpowiedzialność zawodowa a odpowiedzialność karna

Zgeneralizowana „prawda” o przyczynach takich różnic jest niemożliwa do sformułowania. Z normatywnego punktu widzenia zarówno podstawy materialnoprawne (z zastrzeżeniem norm deontologicznych), jak i reguły postępowania (określone przepisami ustawy o izbach lekarskich) nie pozostawiają wątpliwości co do penalnego czy też karnego i quasi-karnego charakteru obu rodzajów odpowiedzialności.

Teoretyczna analiza odmienności tych trybów, służąca w pewnej mierze uzasadnieniu twierdzenia, że zakończenie jednego z nich prawomocnym orzeczeniem nie stwarza stanu powagi rzeczy osądzonej na gruncie drugiego toczącego się postępowania, uzmysławia dobrze problemy natury dogmatycznej.

Nie mniej ważne są jednak problemy prawne o ogromnej doniosłości praktycznej. Co do zasady sądy powszechne znają prawo lepiej (iura novit curia), ale sądy lekarskie trafniej oceniają sytuację medyczną. 

Warto przeczytać: We wtorek pierwsze sprawy w nowej Izbie Dyscyplinarnej SN

Zgodnie z dyspozycją art. 112 ustawy o izbach lekarskich sądy korporacyjne są jednak zobowiązane – choć z pewnymi wyłączeniami – do odpowiedniego stosowania w zakresie nieuregulowanym tą ustawą przepisów rozdziałów I-III i art. 53 kodeksu karnego oraz kodeksu postępowania karnego.

Zważywszy na to, że w ostatecznym rozrachunku sprawa „korporacyjna” staje się przedmiotem oceny sądu pozakorporacyjnego (nadzwyczajne środki zaskarżenia rozpoznaje Sąd Najwyższy), naruszenia przepisów prawa materialnego czy procesowego są dla prawnika reprezentującego stronę postępowania często nietrudne do wykazania. Jednak uniknięcie tych naruszeń jest prawdziwym wyzwaniem dla nieprawniczego składu orzekającego.

Wprawdzie orzecznictwo Sądu Najwyższego zmierza w kierunku urealnienia wymagań stawianych sądom lekarskim – w odróżnieniu od tych stawianych sądom karnym. Niemniej świadomość prawna radcy prawnego czy adwokata działającego w omawianych sprawach stawia go w bardzo dobrej pozycji. Tylko gruntowne szkolenia z zakresu prawa karnego procesowego organów korporacyjnych są w stanie choćby w niewielkim stopniu zniwelować tę różnicę. 

Stosowanie prawa wyzwaniem

Obowiązek odpowiedniego stosowania przepisów prawa karnego materialnego i procesowego zawarty w art. 112 ustawy o izbach lekarskich oraz w innych ustawach zawodowych (samorządowych) – choćby art. 741 ustawy o radcach prawnych czy art. 95n prawa o adwokaturze – uzmysławia jeszcze jeden problem.

Trudno mianowicie dziwić się popełnianym przez sądy lekarskie błędom o charakterze procesowym, skoro nierzadko ani dla doktryny, ani praktyki stosowania prawa – w tym orzecznictwa sądowego – nie jest oczywista nawet kwestia możliwości stosowania pojedynczych przepisów bądź ich całych grup statuujących pewne instytucje procesowe w postępowaniach korporacyjnych.

Dla przykładu, do niedawna problemem dyskusyjnym pozostawała dopuszczalność stosowania rozdziału 55a kodeksu postępowania karnego na gruncie postępowań dotyczących odpowiedzialności zawodowej lekarzy. Innymi słowy – nie było jasne, czy w tym postępowaniu stronie przysługuje skarga na tzw. orzeczenie kasatoryjne Naczelnego Sądu Lekarskiego, rozpoznawana notabene przez Sąd Najwyższy. Na tym przykładzie widać także wyraźnie, jaki wpływ mają „punktowe”, „obszarowe” i „generalne” zmiany stanu normatywnego w zakresie procedury karnej na inne, pokrewne postępowania.

Przy zrębowej tylko, a wręcz szczątkowej regulacji zasad i reguł postępowania na gruncie ustaw korporacyjnych (co znakomicie utrudnia organom samorządu lekarskiego stosowanie prawa procesowego) pozostawiam wyobraźni Czytelnika przebieg postępowania przed sądem lekarskim w wypadku, gdyby postulat zmiany modelu procedowania w kierunku kontradyktoryjnym został na gruncie kodeksu postępowania karnego reanimowany.

Autor: dr Mateusz Woiński, ekspert w dziedzinie prawa karnego z Akademii Leona Koźmińskiego