Ministerstwo Zdrowia chce zachęcić lekarzy do pracy w publicznym systemie ochrony zdrowia. Rozwiązaniem ma być wyłączna praca w publicznym sektorze za wyższą pensję.

Minister zdrowia Adam Niedzielski w rozmowie z PAP przekazał, że "prowadzone są rozmowy z kierownictwem politycznym o tym, by osoby, które pracują w sektorze publicznym i zadeklarują, że będą pracowały w jednym miejscu, miały zdecydowaną preferencję zarobkowania".

- Dojrzewamy już do takiego rozwiązania - szerokiego i kompleksowego. Będziemy chcieli przyznać preferencje wynagrodzeniową dla medyków, którzy zadeklarują wyłączność pracy w jednym, publicznym miejscu. Taki jest kierunek planowanych zmian. Oczywiście ten kierunek musi być skonfrontowany z realiami budżetowymi  – zaznaczył minister Niedzielski.

Czytaj też: Obraz rynku prywatnych usług medycznych w Polsce >>>

Czytaj też: Public relations gabinetu lekarza specjalisty >>>

 

Dr Jerzy Gryglewicz, ekspert z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie zaznacza, że z tej i poprzednich wypowiedzi przedstawicieli resortu zdrowia wynika, że lekarz, który wszedłby w system leczenia na wyłączność, mógłby udzielać wyłącznie świadczeń finansowanych ze środków publicznych. - Z wypowiedzi ministra wynika, że nie miałaby znaczenia kwestia własnościowa podmiotu leczniczego – dodaje. 

Czytaj też: Podstawy zarządzania marketingowego w placówce medycznej - poradnik >>>

Czytaj także na Prawo.pl:  Nauka anatomii ze slajdów, zamiast w prosektorium - lekarze obawiają się o standardy>>

Wyższe pensje dla lekarzy, ale pod warunkiem

Piotr Ciborski, zastępca dyrektora naczelnego ds. personalnych Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku uważa, że zasadnicze pytanie dotyczy tego, jaką kwotę lekarzom „na wyłączność” zaproponuje Ministerstwo Zdrowia.

W lipcu ubiegłego roku prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że za pracę w jednym miejscu „naprawdę wybitny lekarz” mógłby liczyć na 60 lub nawet 80 tys. zł.  

Z kolei z ankiety Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) wynika (opublikowana w listopadzie 2022 r.), że 45 proc. lekarzy zdecydowałoby się na pracę wyłącznie w publicznej ochronie zdrowia (jeden etat) jeśli mogliby liczyć na pensję w wysokości 15-20 tys. zł netto.  Jedynie 5 proc. lekarzy nie zgodziłoby się na takie rozwiązanie (praca jedynie w publicznej ochronie zdrowia).

Z kolei ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych zakłada minimalne wynagrodzenie dla lekarza ze specjalizacją na 8240,3 zł brutto, a lekarza bez specjalizacji na 6762,73 zł brutto.

Czytaj też: Rola zarządzania personelem w kształtowaniu wizerunku podmiotu leczniczego >>>

Czytaj też: Klauzula antykonkurencyjna w praktyce działania podmiotów leczniczych >>>

Choć zarobki lekarzy są od tych kwot wyższe (ustawowa pensja minimalna lekarza), to Piotr Ciborski uważa, że koszty przedsięwzięcia "lekarz na wyłączność" byłyby potężne. – Zwłaszcza, jeśli mówimy o umowie o pracę – dodaje.  

Jerzy Gryglewicz zauważa natomiast, że takie rozwiązanie jest możliwe dopiero za kilka lat, gdy będziemy mieć więcej lekarzy. - Dziś spowodowałoby to gigantyczny paraliż, na którym ucierpiałby sektor publiczny i prywatny. Lekarze musieliby wybrać. Nie można wykluczyć, że rezygnowaliby z publicznej ochrony zdrowia.  Elementem istotnym jest kwestia gwałtownego podniesienia wynagrodzeń lekarzy w sektorze publicznym. Trzeba się  liczyć z tym, że pójdą za tym podwyżki wynagrodzeń w sektorze prywatnym. W sytuacji braku lekarzy, będzie to swoista licytacja. Na ten moment słusznym rozwiązaniem jest wprowadzenie stypendiów finansowanych ze środków publicznych pod warunkiem późniejszej pracy lekarza w sektorze publicznym ochrony zdrowia  – zaznacza Jerzy Gryglewicz.

Piotr Ciborski zauważa, że ograniczenie pracy lekarza do jednego miejsca, zwłaszcza mało licznych specjalistów (np. genetyków) pozbawiłoby pacjentów dostępu do leczenia.  – Pytanie więc, czy jest to etyczne działanie – dodaje.

Czytaj też: Kluczowe czynniki rozwoju systemu ochrony zdrowia i ich znaczenie dla działań Public Relations jednostek ochrony zdrowia >>>

Czytaj też: Nowelizacja ustawy o zawodzie lekarzy i niektórych innych ustaw – wpływ na świadczeniodawców >>>

System publiczny kontra prywatny w wypowiedzi ministra zdrowia

Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział w rozmowie z PAP, że „sektor prywatny nie inwestuje w kształcenie medyków, w ich rozwój, a tylko konsumuje to, co wygenerowano za pomocą publicznych środków. A na koniec pacjent i tak trafia z prywatnego gabinetu do publicznego szpitala”.

Wypowiedź ta spotkała się natychmiastową z krytyką Anny Rulkiewicz, prezes Grupy LuxMed, która zwróciła uwagę, że większość Polaków kształci się z pieniędzy publicznych. I są to – jak podkreśliła – oprócz lekarzy także informatycy, nauczyciele czy prawnicy.

Nie oznacza to jednak, że problemu nie ma. - Prywatny sektor „odciąża” finansowane ze środków publicznych POZ i  leczenie specjalistyczne, ale leczenie szpitalne pozostaje domeną publicznych podmiotów - zauważa Piotr Ciborski.  - Lwia część skomplikowanych zabiegów odbywa się w publicznych szpitalach.  – Szpitale prywatne zajmują się chętnie prostymi przypadkami, generującymi mniej problemów, wymagającymi krótszych hospitalizacji i mniejszej liczby personelu a także dobrze wycenianymi świadczeniami. Szpital publiczny o określonym profilu nie może sobie wybierać działalności. W efekcie szpitale publiczne z nieopłacalnymi deficytowymi obszarami, na przykład interną, mają problem z wypłacaniem pensji. Sektor prywatny tych problemów nie ma – mówi.

Zdaniem tego eksperta rozwiązaniem jest więc wyższa wycena świadczeń, która odpowiada kosztom ponoszonym przez szpitale w warunkach efektywnego zarządzania.  To szpitale mają problem ze specjalistyczną kadrą, a odejścia lekarzy są powodem do zamykania szpitalnych oddziałów.

Jednocześnie brakuje zachęt do pracy w publicznym sektorze i wyboru specjalizacji deficytowych. – Bon patriotyczny nie został zwaloryzowany od 2018 roku – zauważa Piotr Ciborski. 

Z ankiety OZZL wynika, że (w porównaniu do 2020 r.) 49 proc. lekarzy łączy pracę w obu sektorach ze względów finansowych. Widać też tendencję do zmniejszania wymiaru pracy w publicznej ochronie zdrowia: 70 proc. czasu w 2020 roku przeznaczyło na nią 62 proc. lekarzy, a w 2022 r. – 57 proc. Zdecydowanie największym atutem prywatnego sektora jest z kolei wynagrodzenie – tak odpowiedziało 80 proc. ankietowanych lekarzy. Atutem pracy w sektorze publicznym jest z kolei rozwój zawodowy (50 proc. ankietowanych).