Lekarze i lekarze dentyści nie mogą prowadzić praktycznych szkoleń dotyczących udzielania świadczeń zdrowotnych lub wykonywania procedur medycznych, jeśli uczestnikami takiego wydarzenia są osoby niemające uprawnień do udzielania świadczeń lub wykonywania procedur medycznych będących przedmiotem szkolenia. Tak brzmi pierwszy punkt uchwały Naczelnej Rady Lekarskiej, która obowiązuje od 28 stycznia br. 

Zakaz obowiązuje niezależnie od trybu szkolenia, jak i podmiotu będącego jego organizatorem. Zdaniem NRL bowiem szkolenie przez kogokolwiek osób nieposiadających uprawnień do wykonywania procedur medycznych lub udzielania świadczeń zdrowotnych jest zjawiskiem negatywnym, w wielu przypadkach przyczyniającym się do naruszania przez szkolone osoby przepisów prawa, w tym postanowień art. 58 ust. 1 i 2 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, który penalizuje udzielanie bez uprawnień świadczeń zdrowotnych polegających na rozpoznawaniu chorób oraz ich leczeniu, zgodnie z ustępem 1, który stwierdza, że karze podlega, kto bez uprawnień udziela świadczeń zdrowotnych polegających na rozpoznawaniu chorób oraz ich leczeniu. Tak naprawdę  chodzi o uporządkowanie kwestii medycyny estetycznej.

Czytaj: Przewinienia zawodowe lekarzy - komentarz praktyczny >

 

Lekarz nie poprowadzi szkolenia z medycyny estetycznej 

- Uchwała jest uniwersalną regulacją, obejmująca każdy możliwy przypadek, kiedy uczestnikami kursu praktycznego prowadzonego przez lekarza, lekarza dentystę są osoby, które nie mają uprawnień do udzielania świadczeń bądź wykonywania procedur będących przedmiotem szkolenia - tłumaczy Andrzej Cisło, wiceprezes NRL. Z uzasadnienia uchwały wynika, że sytuacja braku uprawnień może polegać albo na braku nabytych umiejętności, albo na braku uprawnień do posługiwania się określonymi wyrobami medycznymi.  - Może więc to być np. szkolenie prowadzone przez lekarza dentystę z technik wybielania zębów skierowane do osób niebędących lekarzami dentystami, co naruszałoby postanowienia unijnej dyrektywy w sprawie wyrobów kosmetycznych, która używane do tych celów preparaty dedykuje wyłącznie lekarzom dentystom. Będzie to jednak w głównej mierze dotyczyło całej gamy szkoleń z medycyny estetycznej, gdzie same składowe procedur (iniekcje, pobieranie krwi, sporządzanie jej  preparatów, aplikowanie wyrobów medycznych w powłoki skórne) są procedurami zastrzeżonymi dla osób wykonujących zawody medyczne, a dodatkowo ta grupa zawodów musi się jeszcze „odnaleźć” we wskazaniach charakterystyk wyrobów medycznych (wskazania co do kwalifikacji osób używających te wyroby). Mamy też wreszcie sytuację z podawaniem leków, jakim jest np. toksyna botulinowa - można ją dostać z przepisu lekarza i powinna być podawana przez lekarza. Nie można więc szkolenia z podawania toksyny botulinowej dedykować nie uwzględniwszy tego faktu - tłumaczy wiceprezes Cisło. 

Brak zakazu w pewnych przypadkach

Zakaz nie dotyczyudziału lekarzy w szkoleniach przeddyplomowych i podyplomowych zawodów medycznych, kursów pomocy przedmedycznej oraz szkoleń, w trakcie, których ogólny opis procedur i świadczeń jest elementem wzbogacającym efekty kształcenia w zawodach niemedycznych, a także wykładów, których tematem jest zaznajomienie słuchaczy ze zdobyczami nauk medycznych.

Ponadto, co podkreśla wiceprezes Cisło, lekarz, lekarz dentysta ma prawo zwrócić się do okręgowej rady lekarskiej, której jest członkiem lub na terenie której ma się odbyć szkolenie, albo do Naczelnej Rady Lekarskiej o wyjaśnienie wątpliwości, co do uprawnień poszczególnych grup zawodowych do udzielania świadczeń zdrowotnych lub wykonywania procedur medycznych.

Branża beauty protestuje

Uchwałę NRL krytykują przedstawiciele branży beauty, wskazują, że jest to kolejny krok w kierunku monopolizacji rynku szkoleń estetycznych. 

- Rok temu NRL objawiła była już światu, że poprawa samopoczucia i wyglądu z ingerencją jest świadczeniem zdrowotnym i nic już nas nie zdziwi, skoro w czyimś wyobrażeniu wiek jest chorobą - wskazuje Michał Łenczyński, lider 65-tysięcznej społeczności Beauty Razem. Zakaz nauczania może okazać się działaniem na szkodę pacjenta niebezpiecznym. Zakazując wymiany wiedzy czy doświadczeń, ludzie będą narażeni na komplikacje, także te spowodowane przez niedoświadczonych lekarzy. Leczenie komplikacji to wymierny zarobek dla medyków, więc czym więcej ludzie będą cierpień wskutek takich lub innych decyzji, tym lepiej pewnym grupom się powodzi. NRL w odpowiedzi na stanowisko Beauty Razem wymownie oznajmiła, że kosmetolog może świadczyć usługi jako podmiot leczniczy, gdy m.in. "zapewni odpowiednie wynagrodzenie personelowi medycznemu". Ocenę tych słów pozostawmy czytelnikom - dodaje. 

Podobnie patrzy mgr Beata Wątorowska ze Stowarzyszenia Przyjazna Kosmetyka. - Uchwała skierowana jest do lekarzy i lekarzy dentystów. Nie dotyczy szkoleń z zakresu kosmetologii estetycznej, lecz procedur medycznych i świadczeń zdrowotnych. Nie wyobrażam sobie udziału osób postronnych w szkoleniu z medycyny czy stomatologii, więc jaki jest cel tego dokumentu? Czy NIL nie ma aktualnie naprawdę innych, dużo ważniejszych spraw związanych ze służbą zdrowia, że tak wiele uwagi poświęca rynkowi beauty? To kolejny krok w kierunku monopolizacji rynku szkoleń i usług estetycznych. Z niepokojem czekamy na kolejne działania lekarzy „medycyny estetycznej” - podkreśla Wątorowska.

 


Lekarze walczą z... kosmetyczkami

Przypomnijmy, że od lat trwa spór między lekarzami a branżą beauty. Obowiązujące przepisy bowiem nie regulują kwestii związanych z uprawnieniami do wykonywania zabiegów z zakresu medycyny estetycznej.  Samorząd lekarski chce zaś, by zabiegi z zakresu medycyny estetycznej mogli wykonywać wyłącznie lekarze i lekarze dentyści. Głównym argumentem jest bezpieczeństwo pacjentów. Dlatego też 29 stycznia 2021 r. NRL podjęła uchwałę w sprawie projektu zmian w ustawie o działalności leczniczej i projektu ustawy o wyrobach medycznych. Samorząd proponuje rozszerzyć dotychczasową definicję świadczenia zdrowotnego. Pojęcie to miałoby oznaczać „działania służące zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu lub poprawie zdrowia oraz inne działania medyczne wynikające z procesu leczenia lub przepisów odrębnych regulujących zasady ich wykonywania, a także działania służące przywracaniu lub poprawie fizycznego i psychicznego samopoczucia oraz społecznego funkcjonowania pacjenta, poprzez zmianę jego wyglądu, wiążące się z ingerencją w tkanki ludzkie”.

Czytaj: Zabiegi medycyny estetycznej - umowa zlecenia czy umowa o dzieło? >

29 stycznia 2021 r. władze samorządu lekarskiego przyjęły także uchwałę w sprawie definicji medycyny estetycznej. Pojęcie to miałoby oznaczać „świadczenia zdrowotne, wiążące się z ingerencją w tkanki ludzkie, udzielane przez lekarzy i lekarzy dentystów, służące przywracaniu lub poprawie fizycznego i psychicznego samopoczucia oraz społecznego funkcjonowania pacjenta, poprzez zmianę jego wyglądu”. Nie zgadza się z tym branża beauty i wskazuje, że jest to krok do monopolu, który ograniczy dostępność usług i spowoduje wzrost cen. 

Coraz więcej powikłań

Teraz NRL podjęła kolejną uchwałę, która wpłynie na rynek szkoleń. NRL wyjaśnia, że do intensyfikacji pracy nad uporządkowaniem tej gałęzi medycyny skłoniły ją w bieżącej kadencji przede wszystkim sygnały o skali prowadzonej nieuprawnionej działalności leczniczej przez osoby nie wykonujące zawodów medycznych. - M.in. lekarze specjaliści dermatolodzy w licznych wystąpieniach kierowanych do NRL wskazywali, iż znaczną część ich aktywności na polu medycyny estetycznej pochłania leczenie powikłań po nieudanych zabiegach. Nie bez znaczenia jest też zaobserwowana narracja części środowiska branży beauty sugerująca, iż z wyroków sądów powszechnych wynika brak uregulowań prawnych sytuacji, w której przedmiotem działania jest poprawa urody, a wnoszącym o wykonanie takiego zabiegu jest osoba, której nie można przypisać choroby - tłumaczy Andrzej Cisło. O tym, że zdaniem lekarzy jest coraz więcej pacjentów z powikłaniami po zabiegach wykonanych przez kosmetyczki pisaliśmy w Prawo.pl już w 2019 roku.