Projekt wprowadzający zakaz sprzedaży e-papierosów (zarówno tych z nikotyną, jak i bez) dzieciom i młodzieży poniżej 18 roku życia został ostatnio przyjęty przez rząd. Eksperci od początku zwracają jednak uwagę, że przewidziane w nim rozwiązania to nadal za mało, by realnie walczyć z uzależnieniami. Problemem jest także to, że wciąż nie wiemy, jakie dokładnie substancje znajdują się w składach tego typu produktów. Przepisy przewidujące konieczność przeprowadzania badań można byłoby wprowadzić – potrzebna jest jednak inicjatywa legislacyjna. Od dłuższego czasu apeluje o to m.in. Izba Gospodarcza „Farmacja Polska” (IG FP).

 

Nikt nie sprawdza składów

Apel do premiera w tej sprawie organizacja skierowała w połowie października ubiegłego roku (ze względu na wielopoziomowość proponowanych zmian przekazano go również m.in. ministrowi finansów, rzeczniczce praw dziecka, ministrze zdrowia i szefowi Krajowej Administracji Skarbowej). Izba wskazywała, że konieczne są szersze działania regulacyjne, które „mogą zostać wdrożone szybciej i skutecznie ograniczyć dostępność tych produktów dla młodzieży”. Problemem w przypadku projektu przyjętego przez rząd jest bowiem czasochłonność procedury – zanim zajmą się nim posłowie, wymagane jest przejście trzymiesięcznej procedury notyfikacyjnej w Komisji Europejskiej, co dodatkowo wpływa na wydłużenie całego procesu. IG FP zwróciła uwagę, że kluczowe jest choćby uregulowanie kwestii ekspozycji e-papierosów. Obecnie w popularnej sieci sklepów spożywczych są one nierzadko eksponowane tuż obok słodyczy, co dodatkowo przyciąga uwagę młodszych osób. Zdaniem ekspertów organizacji, e-papierosy powinny podlegać też takim samym ograniczeniom, jak tradycyjne wyroby tytoniowe – w zakresie choćby atrakcyjności opakowań i obecności ostrzeżeń dotyczących zdrowia. Jednym z istotnych postulatów IG FP jest jednak również pilne wprowadzenie obowiązku przeprowadzania badań toksykologicznych dla każdego wprowadzanego na rynek produktu e-papierosowego. – Obecnie żaden polski urząd nie bada składu płynu w e-papierosach jednorazowych przed ich wprowadzeniem do sprzedaży, co stwarza poważne ryzyko dla zdrowia użytkowników – podkreślono w apelu.

Jak dowiedziało się Prawo.pl, kilka dni temu izba ponownie zaapelowała o podjęcie inicjatywy legislacyjnej, tym razem do ministra zdrowia Izabeli Leszczyny. W piśmie przypomniano, że w składach e-papierosów znajdują się substancje, które potencjalnie mogą prowadzić do zachorowań na cukrzycę czy otyłość, co jest szczególnie groźne w przypadku młodych ludzi. Wskazano, że w składach jednorazowych e-papierosów znajdują się np. substancje słodzące, takie jak sukraloza, która jest ponad 600-krotnie słodsza od cukru. Ponadto, w procesie podgrzewania rozpada się ona na szkodliwe związki – chloropropranole, których obecność w organizmie zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwór. – Jest wprost niewiarygodne, że nie zaostrzono kontroli i nie wprowadzono badań przy rejestracji nowych produktów tego rodzaju, a dopuszczenie do obrotu odbywa się na zasadzie złożonej i nieweryfikowanej deklaracji, za symboliczną wręcz opłatę, która rażąco różni się od opłat za rejestrację produktów leczniczych – podkreślono w piśmie.

Czytaj w LEX: Pakiet tytoniowy - walka z czarnym rynkiem papierosów > >

 

Nowość

Cena promocyjna: 179 zł

|

Cena regularna: 179 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 134.25 zł


Nie tylko polski problem

Dlatego IG FP ponowiło apel m.in. o wprowadzenie obowiązkowych badań toksykologicznych. Jak ocenia Marcin Bandurski, adwokat, wspólnik w kancelarii PROKURENT, ten postulat jak najbardziej dałoby się zrealizować. Jest on też zasadny z punktu widzenia zdrowotnego, bo w Polsce rzeczywiście brakuje obecnie systematycznego nadzoru nad składem chemicznym płynów do e-papierosów. - Obecnie producenci są zobowiązani do zgłoszenia składu swoich produktów zgodnie z dyrektywą 2014/40/UE (tzw. dyrektywa tytoniowa), ale organy państwowe nie prowadzą rutynowych badań weryfikujących zgodność deklarowanego składu z rzeczywistością. Oznacza to, że na rynek mogą trafiać produkty o nieznanym lub potencjalnie bardzo szkodliwym składzie – wyjaśnia mec. Bandurski.

Jak zaznacza, taki obowiązek wymagałby jednak stworzenia odpowiedniego systemu regulacyjnego. Powinno składać się na niego m.in. wskazanie organu odpowiedzialnego za badania i nadzór, określenie standardów i metodologii badań i, co ważne, realne egzekwowanie przepisów. Mec. Bandurski wskazuje, że odpowiednim organem mogłaby być np. Państwowa Inspekcja Sanitarna. Można byłoby także rozszerzyć kompetencje Inspekcji Handlowej. Podobne rozwiązania proponował w rozmowie z Prawo.pl dr hab. n. med. Łukasz Balwicki, lekarz, konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego. - Mamy teoretycznie zakaz reklamy wyrobów tytoniowych w Polsce, a co się dzieje, gdy wchodzimy do jakiegokolwiek sklepu? Biją w nas de facto reklamy, za sprzedawcą stoi cała półka, jakieś ekraniki, szklane gabloty. Dlaczego? Bo zakaz jest, ale nie jest egzekwowany. Nie ma instytucji, która traktuje ten obszar jako obszar do kontroli. Nie chce tego robić ani policja, ani straż miejska, ani sanepid. W związku z tym nikt nie poczuwa się, żeby efektywnie egzekwować te przepisy i żeby one działały – zaznaczał.

Czytaj całą rozmowę: Balwicki: Zdrowie publiczne wciąż traktujemy po macoszemu, zakazy są na papierze

Mec. Bandurski podkreśla jednak jednocześnie, że wprowadzenie obowiązkowych badań toksykologicznych wymagałoby dużych nakładów organizacyjnych i finansowych. - W wielu krajach UE problem kontroli składu e-papierosów również pozostaje nierozwiązany, a regulacje w tym zakresie są różne – niektóre państwa prowadzą wyrywkowe kontrole, ale nie ma powszechnego systemu badań obowiązkowych. Kluczową kwestią wydaje się wypracowanie odpowiedniego mechanizmu finansowania badań. Możliwe jest nałożenie takiego obowiązku na producentów i importerów, tak jak ma to miejsce w przypadku niektórych wyrobów medycznych czy suplementów diety – proponuje mec. Bandurski.

Zobacz również w LEX: Do-palacze do palenia albo czy marihuana podlega akcyzie > >