Nic nie wskazuje na to, żeby kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej prędko się skończył. Nadal stacjonuje tu znacząco więcej wojska niż zwykle, a ciężkie pojazdy wojskowe rozjeżdżają drogi wschodnich gmin województw: lubelskiego i podlaskiego. Nawierzchnia tych dróg często już wcześniej pozostawiała wiele do życzenia, a teraz poruszanie się po nich niejednokrotnie grozi uszkodzeniem pojazdu.

Marcin Szymaniuk, kierownik Referatu Inwestycji Urzędu Gminy Narewka, przyznaje, że na drogach gminnych od 2021 r. obserwowany jest wzmożony ruch pojazdów służb bezpieczeństwa oraz wojska. Nierzadko ciężkich pojazdów transportowych. A po tych zdewastowanych drogach lokalnych odbywa się codzienny transport dzieci i młodzieży do szkół podstawowych oraz ponadpodstawowych, transport publiczny, korzystają z nich także służby ratunkowe.

 

Wojsko czasem naprawia, ale z różnym skutkiem

Temat naprawy dróg powraca od dwóch lat, a załatane drogi po kilku miesiącach czy nawet tygodniach znowu stają się dziurawe. O to nietrudno, gdyż teren przy granicy z Białorusią nigdy nie słynął ze świetnych nawierzchni dróg

- Żeby wojsko zniszczyło, to trzeba te dobre drogi mieć – zauważa Karol Dobrzeniecki z Urzędu Gminy w Mielniku.

Jego zdaniem, wojsko w znacznie mniejszym stopniu uszkadza drogi niż ciężarówki wywożące drewno z lasów, a do tego samo te drogi naprawia. Również w gminie Nurzec-Stacja remont dróg żwirowych został wykonany przez wojsko i firmę budującą zaporę na granicy z Białorusią. Bardziej krytycznie do samodzielnego naprawiania dróg przez wojsko podchodzi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol, który uważa, że wojsko nie ma pojęcia o naprawie dróg i lepiej, żeby robili to samorządowcy.

 

Pieniędzy od rządu nie wystarczyło dla wszystkich

Część gmin załapała się na pomoc rządową. Na przykład gmina Narewka, w ramach ósmej edycji Rządowego Programu Inwestycji Strategicznych, otrzymała ponad 16 mln zł z przeznaczeniem na modernizację dróg gminnych i powiatowych na terenie powiatu hajnowskiego zniszczonych w wyniku działań związanych z ochroną granicy państwa. Rządową pomoc z tego źródła otrzymały także gminy Nurzec-Stacja i Mielnik. W gorszej sytuacji są gminy, które takiej pomocy nie dostały.

- Obecnie w gminie Kodeń drogi uszkodzone przez pojazdy wojskowe, niezbędne do dojazdów do posesji mieszkańców, naprawiane są we własnym zakresie i z własnych środków. Niestety jest to trochę błędne koło. Naprawiamy by za kilka dni, zwłaszcza gdy jest mokro, były one w pierwotnym złym stanie – mówi Andrzej Krywicki, zastępca wójta gminy Kodeń.

Z kolei w gminie Terespol pieniądze z Rządowego Programu Inwestycji Strategicznych wystarczyły na jedną drogę.

- To jest kropla w morzu potrzeb. Zostaliśmy z tym sami – mówi wójt Krzysztof Iwaniuk.

Od ciężkiego sprzętu ucierpiały też drogi powiatowe i wojewódzkie. Małgorzata Półtorak, zastępca dyrektora Departamentu Polityki Informacyjnej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego, zapewnia, że drogi zarządzane przez samorząd województwa remontowane są na bieżąco. Dodatkowo, Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich podpisał porozumienia w sprawie korzystania z dróg z firmami realizującymi budowę zapory na granicy z Białorusią. Firmy wywiązały się z porozumienia, na bieżąco wykonywały naprawy uszkodzonych fragmentów dróg, wojewódzkich nr 674 i 686. Ciągle są jednak odcinki dróg, które zaskakują kiepskim stanem i dopiero naciski mieszkańców sprawiają, że planowane są remonty. Przeczytaj także: Samorządy przygraniczne naprawiają zniszczone drogi, ale obiecanej pomocy nie dostają

 

Poszkodowani kierowcy żądają odszkodowań

Niezależnie od tego, kto zawinił przy „psuciu” drogi, kierowcy, którzy uszkodzą zawieszenie na dziurawej drodze, po odszkodowanie mogą udać się do zarządcy drogi, a w praktyce jego ubezpieczyciela OC. I poszkodowani chętnie z tego korzystają, a na pograniczu z Białorusią mają często do odszkodowań poważne podstawy.

- Zarówno do Urzędu Marszałkowskiego, jak i Zarządu Dróg Wojewódzkich, wpływają skargi i roszczenia kierowców, którzy uszkodzili pojazdy na drogach wojewódzkich z powodu złej nawierzchni - podaje Anna Nycz z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego w Lublinie.

Skutki finansowe rozjeżdżania dróg przez wojsko ponoszą zarządcy tych dróg. Zgodnie z art. 20 ustawy o drogach publicznych podstawowym obowiązkiem zarządcy drogi jest takie działanie, aby droga była wykorzystywana zgodnie z jej przeznaczeniem, a pod względem technicznym zapewniała bezpieczeństwo użytkownikom. Oznacza to m.in. konieczność przeprowadzania robót konserwacyjnych i remontów. Zaniedbanie tych obowiązków może prowadzić do konieczności naprawienia szkody. Zgodnie z podstawową regułą odpowiedzialności deliktowej, kto wyrządził innej osobie szkodę, jest zobowiązany do jej naprawienia.

Zarządca też powinien zatroszczyć się o odpowiednie oznakowanie zniszczonych odcinków drogi. Może go to zresztą niekiedy uchronić od odpowiedzialności, jeżeli kierowca uszkodzonego pojazdu zignorował znaki drogowe i nie dostosował prędkości jazdy do warunków drogowych.
Fakt, że wojsko niszczy drogi nie stanowi jednak podstawy do zwolnienia zarządcy drogi z odpowiedzialności i przekierowania roszczeń poszkodowanych np. do Skarbu Państwa.