Marta Małyszek, wójt gminy Mircze, widzi skład kwalifikowanego dostawcy węgla (czyli takiego, od którego paliwo odbierają inne gminy) przez okno urzędu. Skład znajduje się po sąsiedzku z budynkiem urzędu gminy.  Zgodnie jednak z podziałem dystrybucji węgla, opracowanym w Ministerstwie Aktywów Państwowych, samorząd miał odbierać węgiel z przeznaczeniem dla gospodarstwa domowych ze składu oddalonego o... 100 kilometrów, w Biłgoraju, czyli nawet nie w sąsiednim powiecie.

- To był jakiś absurd. Kontaktowałam się z PGE Paliwa i usłyszałam, że nic nie mogą zrobić, bo to nie oni układali listę. Wywalczyłam, dzięki pomocy wojewody, że węgiel mogę odbierać od dystrybutora po sąsiedzku. Otrzymałam, na razie, raptem 3 składy na 40 zamówionych, czyli około 75 ton, na szczęście dobrej jakości, bo od polskich kopalń – mówi Marta Małyszek.

Czytaj w LEX: Zasady i organizacja preferencyjnej sprzedaży węgla w gminie >>>

Widząc po sąsiedzku skład węgla, wójt zastanawia się, po co w to wszystko rząd wmieszał gminy.

- Musiałam wypożyczyć wagę, ponieść wydatki na ogrodzenie terenu, na którym węgiel jest składowany, postawić budkę dla strażnika, zatrudnić strażnika. W dystrybucję zaangażowanych jest 6 pracowników spółki komunalnej – wylicza Marta Małyszek.

To, co jednak udało się wójt gminy Mircze, nie udało się innym gminom powiatu hrubieszowskiego. Gmina Dołhobyczów, która do składu w Mirczu ma 15 km, zgodnie z wytycznymi dowozi węgiel ze składu oddalonego o 110 kilometrów. Powiatowe miasto Hrubieszów, przez który przebiega linia kolejowa (także szerokotorowa), zamiast odbierać węgiel u siebie lub w Mirczu (oddalonym o 20 km), także sprowadza węgiel z Biłgoraja.

- Gdzie sens, gdzie logika, gdzie tu szukać rachunku ekonomicznego? – zastanawia się Paweł Wojciechowski wiceburmistrz Hrubieszowa.

Do Biłgoraja po węgiel kursują podmioty, które dystrybuują węgiel dla mieszkańców Lublina (także blisko 100 km).

WZORY dokumentów w LEX:

 

 

Do wielu gmin węgiel nie dotarł

Zła sieć dystrybucji to nie jedyny problem. Niektórzy samorządowcy alarmują, że mimo że podpisali niezwłocznie umowy na dystrybucję węgla wciąż go nie mają. Tak jest np. w gminie Tyszowce (sąsiednie gminy już go w szczątkowych ilościach dystrybuują).

- Umowę z PGE Paliwa gmina podpisała 22 listopada. Złożyliśmy zapotrzebowanie na 470 ton. I mimo monitów węgla nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. A ludzie się denerwują, słysząc choćby zapowiedź o siarczystych mrozach w tym tygodniu – mówi Paweł Kościołko, prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Tyszowcach, dystrybutor węgla na terenie gminy.

Czytaj w LEX: Instrukcja dla Gmin, które chcą zakupić węgiel na zasadach określonych w ustawie o zakupie preferencyjnym paliwa stałego przez gospodarstwo domowe >>>

Sygnały o braku węgla docierają też do Związku Gmin Wiejskich RP.     

- Mam nie tylko podejrzenie, ale i pewność, że do dystrybucji węgla wdarła się polityka. Tam, gdzie włodarze gmin nie sympatyzują z partią rządzącą, tam węgla nie ma. Tymczasem zbliżamy się do połowy grudnia, a ludziom pokończyły się zapasy - mówi Leszek Świętalski, dyrektor biura Związku Gmin Lubelszczyzny. Dodaje, że codziennie interweniuje w sprawie preferencyjnego węgla w Ministerstwie Aktywów Państwowych, Ministerstwie Klimatu i Środowiska oraz u ministra Pawła Szefernakera.

- Żaden przepis ustawy o zakupie preferencyjnym paliwa stałego dla gospodarstw domowych nie nakłada na gminę obowiązku kupowania węgla tam, gdzie chce pan minister lub wojewoda. To jest wymysł administracji rządowej. Ustawa mówi o zabezpieczeniu gospodarstw domowych w węgiel za pośrednictwem gmin. Włodarze gmin powinni być asertywni, nie poddawać się dyktatowi spółek państwowych, które przecież na tej dystrybucji zarabiają. Tu, nikt nikomu łaski nie robi, gmina jest równoprawną stroną tej umowy – mówi Marek Wójcik, sekretarz strony samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. I zwraca uwagę na to, o czym mówił od początku, gdy rząd zaczął forsować akcję sprzedaż węgla przez gminy.

- Na składach komercyjnych leżą hałdy niesprzedanego węgla, w cenie takiej samej, a nawet niższej, niż ten od spółek państwowych. A z drugiej strony tego rządowego węgla nie ma wbrew zapewnianiem – mówi Marek Wójcik.

 

Miał być groszek i bryły, jest miał

Wraca też problem, którego obawiali się samorządowcy, czyli jakość importowanego węgla. Związek Miast Polskich podczas procesu legislacyjnego ustawy forsował zapis, że za roszczenia zgłoszone przez gospodarstwo domowe z tytułu nienależytej jakości dostarczonego paliwa, odpowiada wojewoda. Posłowie się na to nie zgodzili. Wprowadzono jedynie zapis, że podmiot wprowadzający dołącza kopię najbardziej aktualnego certyfikatu jakości potwierdzającego parametry jakościowe paliwa stałego (w ustawie nie pada słowo węgiel).

A problem ma właśnie miasto Lublin, które w ubiegłym tygodniu skierowało do PGE Paliwa zastrzeżenia do jakości węgla (kolumbijsko-wenezuelski), które odbiera ze składu PGE Paliwa. Miasto odebrało do tej pory blisko 440 ton surowca. Z informacji przekazywanych przez składy węgla wynika, że zawartość miału w odbieranym paliwie przekracza parametry jakościowe i sięga nawet od 20 do 30 proc. Zastrzeżenia budzi też i to, że węgiel odbierany ze składowiska spółki w Biłgoraju, nie jest sortowany (przesiewany), tak jak w przypadku podmiotów komercyjnych, lecz ładowany na samochody dostawcze bezpośrednio z wagonów lub pryzm.

– Jeśli firmy wprowadzające węgiel do obrotu dostarczają podmiotom komercyjnym paliwo o wysokich parametrach, to tak samo powinny postępować w przypadku gospodarstw domowych kupujących węgiel od gmin. Szczególnie, że jest to zadanie zlecone przez rząd i zgodnie z rządowymi zapewnieniami surowiec ma być bardzo dobrej jakości. Mając na względzie informacje przekazywane przez podmioty realizujące w porozumieniu z miastem sprzedaż węgla na preferencyjnych warunkach oraz zgłoszenia samych mieszkańców wystąpiliśmy do PGE Paliwa z pismem, w którym przekazaliśmy uwagi dotyczące jakości odbieranego paliwa - mówi Andrzej Wojewódzki, sekretarz miasta.

Przeczytaj także:

 

Gminy spodziewają się roszczeń mieszkańców

Według samorządu Lublina, nie ma obecnie prawnych narzędzi do zareklamowania dostarczanego paliwa z powodu wysokiej zawartości podziarna, bo minister klimatu i środowiska rozporządzeniem zawiesił obowiązek stosowania wymagań jakościowych dla paliw stałych do dnia 30 kwietnia 2023 r.

Z opinią tą nie zgadza się Leszek Świętalski. Jest zdania, że rozporządzenie odnosi się do innych sytuacji, a sprzedaż węgla odbywa się na bazie ustawy zakupie preferencyjnym paliwa stałego dla gospodarstw domowych.

- To jest postępowanie ekstraordynaryjne -  wskazuje Leszek Świętalski. Uważa też, że gminy powinny w takich przypadkach egzekwować postanowienia umowy, o ile zabezpieczyły się w tej kwestii.

Łukasz Jaroszewski, radca prawny wskazuje, że takie sytuacje powinna uregulować ustawa,  ewentualnie umowa między stronami, ale ma te świadomość, że wzorzec umowy został narzucony gminom, przez spółki wprowadzające węgiel do obrotu.
- W tym przypadku mamy do czynienia z rękojmią. Ostatecznym sprzedawcą jest gmina i to on odpowiada w stosunku do mieszkańca, któremu sprzedała wadliwy węgiel. Przy czym mieszkaniec odstępując od umowy określa czy domaga się zwrotu ceny, czy obniżenie ceny. Kiedy gmina dokona tego uprawienia w stosunku do mieszkańca, dopiero w tym momencie ma roszczenie w stosunku do spółki, która ten wadliwy węgiel sprzedała. Czyli ma roszczenie o zwrot kosztów, które poniosła w związku z tym z tym, że jest to zły węgiel – mówi Łukasz Jaroszewski.