– Jest to bardzo zły sygnał, dlatego że okazało się, że wybór przez Inspektorat Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej Stoczni Marynarki Wojennej jako członka konsorcjum był jednocześnie wyborem firmy, która będzie realizowała ten kontrakt. To nie miało tak być. To miał być wybór najlepszej oferty z propozycji stoczni, które się zgłoszą do programów – mówi kmdr Maksymilian Dura, dziennikarz portalu Defence24.pl.

W ramach programów Miecznik i Czapla wybudowanych zostanie sześć okrętów: trzy patrolowe z funkcją zwalczania min oraz trzy obrony wybrzeża. W połowie 2015 roku Inspektorat Uzbrojenia MON podjął decyzję, że główną rolę odgrywać będzie Polska Grupa Zbrojeniowa oraz Stocznia Marynarki Wojennej.

Konsorcjum Stoczni Marynarki Wojennej i PGZ powalczy o wojskowe kontrakty >>>

Konsorcjum SMW i Polska Grupa Zbrojeniowa wybrało wstępnie czterech strategicznych partnerów. Jeszcze przed otrzymaniem wstępnych ofert od holenderskiego Damen, francuskiego DCNS i hiszpańskiej Navantii zadecydowano o wyborze niemieckiej firmy TKMS. Wątpliwości może budzić również fakt, że chęć uczestniczenia w projekcie zgłosiło znacznie więcej firm, m.in. polska stocznia Remontowa Shipbuilding.

– Teraz się okazało, że wybranie SMW i PGZ było jednoznaczne z tym, że wybrało się TKMS. Tak nie powinno być, to nas będzie drogo kosztowało – podkreśla Dura.

Jak podkreśla, nie chodzi o same kompetencje niemieckiej stoczni, bo tych nie brakuje, ale o sam proces wyboru. Zdaniem eksperta już podjęcie decyzji o wyborze SMW budzi duże wątpliwości. Zwłaszcza że wątpliwa jest wiarygodność SMW jako głównego wykonawcy, zarówno pod względem stanu finansowego, jak i umiejętności prowadzenia tak dużego programu, jakim jest budowa okrętów w ramach Czapli i Miecznika.

– To nie oznacza, że nie ma tam specjalistów. Oni są, ale mogą wykonywać pewne ścisłe prace, a nie tak potężny program, jakim jest budowa sześciu okrętów nawodnych i to zupełnie nowej generacji. To po prostu niemożliwe – przekonuje dziennikarz portalu Defence24.pl.

Wybór SMW, a następnie podjęcie decyzji, że strategicznym partnerem będzie niemiecka firma, praktycznie uniemożliwia udział w projekcie innych firm. Problem jest też sama ewentualna współpraca zagranicznego konsorcjum ze Stocznią Marynarki Wojennej, na co wskazują zagraniczne stocznie. To przede wszystkim efekt słabej sytuacji finansowej SMW. Już wielomiesięczne opóźnienia w remoncie okrętu podwodnego ORP „Orzeł” i w budowie okrętu patrolowego ORP „Ślązak” mogły być sygnałem, że stocznia nie radzi sobie z tak dużymi projektami.

Jak jednak wskazuje ekspert, realizacja takiego programu musi być wsparta doświadczeniem zagranicznych podmiotów. Ich udział zagwarantuje nie tylko odpowiednie technologie, lecz także terminowość realizacji programów.

– Warto byłoby się zastanowić, czy nawet biorąc pod uwagę bezpieczeństwo państwa, ustawę, która powoduje, że eliminujemy rywalizację z firmami zagranicznymi, czy nie warto podpisać umowy z firmami zagranicznymi z obowiązkiem budowania okrętów w Polsce. Jest oczywiście warunek, żeby stocznie budowały tam, gdzie jest duże prawdopodobieństwo, że zostaną one skończone – ocenia Maksymilian Dura.

Jak podaje PortalMorski.pl, podczas Forum Bezpieczeństwa Morskiego Państwa, które odbyło się w styczniu w Warszawie, szef Inspektoratu Uzbrojenia zapowiedział, że w marcu 2016 roku rozpoczną się negocjacje w ramach obu programów. Dodał, że możliwa jest zmiana składu wykonawcy, na co wpływ będą mieć opóźnienia w realizacji przez SMW budowy patrolowca ORP „Ślązak”.

Źródło: Newseria Biznes

Polecamy
Dyrektywa 2014/24/UE oraz 2014/25/UE - zamówienia publiczne w 2016 r. - SZKOLENIE
  • rzetelna i aktualna wiedza