"Spodziewałem się, że to referendum może się odbyć, co nie zmienia mojego negatywnego stosunku do samej idei referendum na rok przed wyborami samorządowymi" - podkreślił premier podczas wtorkowej konferencji prasowej.

Dodał, że nie ma żadnych wątpliwości, iż intencją w tej sprawie jest nie najczystsza polityka, a nie "chęć ratowania Warszawy przed jakimś kataklizmem".

"Rozumiem, zdarzali się samorządowcy - jeden ukradł, drugi zgwałcił, był raptem rok prezydentem czy burmistrzem i referendum byłoby jedyną możliwością odwołania. Ale w tym przypadku nie mamy do czynienia z żadnym dramatycznym zdarzeniem (...). Jeśli warszawiacy uznają, że potrzeba zmiany, to za kilkanaście miesięcy dokonają wyboru prezydenta. Ja bardzo bym chciał, żeby to była ponownie Hanna Gronkiewicz-Waltz" - powiedział Tusk.

Zaznaczył, że od siedmiu lat jest ona prezydentem największego miasta w Polsce, w którym są też największe inwestycje i - jak ocenił - "ten bilans jest zdecydowanie dodatni".

"Natomiast nie miała na pewno szansy uniknąć błędów, bo w takim miejscu i przez tak długi czas błędów nie można uniknąć. Ale jestem przekonany, że większość warszawiaków pozytywnie ocenia te siedem lat. I dlatego samo referendum uważam za polityczną hucpę i tego nie ukrywałem.

Inicjatorem akcji referendalnej jest Warszawska Wspólnota Samorządowa. Podpisy pod wnioskiem o jego przeprowadzenie zbierały też m.in. PiS i Ruch Palikota. Aby referendum mogło się odbyć, pod wnioskiem musiało podpisać się 10 proc. uprawnionych do głosowania w Warszawie, tj. 133 tys. 576 osób.

Zgodnie z prawem, jeśli komisarz zdecyduje o przeprowadzeniu referendum, musi się ono odbyć w dzień wolny od pracy, najpóźniej 50. dnia od opublikowania postanowienia komisarza. Oznacza to, że referendum w Warszawie musiałoby odbyć się najpóźniej w połowie października.

We wtorek niektóre media poinformowały, że komisarz wyborczy w Warszawie policzył już podpisy złożone przez warszawiaków pod wnioskiem o referendum i jest ich wystarczająca liczba. Delegatura Krajowego Biura Wyborczego w Warszawie podkreśliła jednak, że postanowienia o przeprowadzeniu referendum nadal nie ma - termin na jego wydanie mija w środę.

Referendum będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy wzięli udział w wyborze odwoływanego organu. W wyborach prezydenta Warszawy w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie jej odwołania będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 430 osób.