Kandydat na wójta gminy Niedźwiada zawarł w swojej ulotce nieprawdziwe informacje dotyczące obecnego włodarza gminy. Ten w trybie wyborczym skierował sprawę do sądu, wskazując sześć nieprawdziwych informacji, które pojawiły się w materiale wyborczym.

Sąd Okręgowy w Lublinie potwierdził, że pozwany rzeczywiście podał nieprawdę. Orzekł przepadek ulotek wyborczych. Nakazał mu także, aby na swój koszt umieścił sprostowanie w lokalnym tygodniku „Wspólnota Lubartowska” w wydaniu z 16 października, na pierwszej stronie, w formacie A4, a także w biuletynie informacji publicznej urzędu gminy. Postanowienie, z niewielką modyfikacją treści, utrzymał Sąd Apelacyjny w Lublinie.    

Kandydat prostuje, gazeta ma kłopot

Mateusz Orzechowski, wydawca tygodnika „Wspólnota Lubartowska”, uważa, że postanowienie sądu jest krzywdzące dla gazety zarówno finansowo, jak i wizerunkowo.

- Sąd nakazując stronie przegranej publikację ogłoszenia w naszym tygodniku, w ogóle nie wziął pod uwagę naszej sytuacji, czy jesteśmy w stanie wydrukować takie ogłoszenie – mówi Mateusz Orzechowski.

Wylicza, że redakcja nie jest przygotowana na publikację takich dużych ogłoszeń na pierwszej stronie. Aby zrealizować postanowienie sądu, musiała czterokrotnie zmniejszyć logo gazety, usunąć zakontraktowane reklamy firm komercyjnych oraz ograniczy inne ogłoszenia wyborcze.

- To odbije się na wizerunku gazety. Najpierw namawialiśmy komitety wyborcze do ogłoszenia się u nas, oni liczyli, że dzięki tym reklamom zdobędą dodatkowe głosy, a teraz sami zrywamy umowy – mówi wydawca „Wspólnoty Lubartowskiej”.

Zwraca też uwagę, że pierwsza strona gazety jest jej okładką, wizytówką, która ma zasadniczy wypływ na sprzedaż tygodnika. Redakcja została więc pozbawiona możliwości promocji swoich najciekawszych materiałów. W zamian będzie drukować w większości białą stronę, bo treść sprostowania liczy kilka zdań. -  Taka gazeta sprzeda się znacznie słabiej, bo to tytuły sprzedają gazetę. Nie jesteśmy stroną tego sporu, a zostaliśmy niejako ukarani – mówi Mateusz Orzechowski.

- A co miałaby zrobić nasza gazeta, gdyby okazało się, że sądy zobowiązałyby do zamieszczenia u nas dwóch różnych ogłoszeń w formacie A4, w tym samym wydaniu na tej samej stronie – pyta Dariusz Jędryszka, dyrektor do spaw programowych wydawnictwa Wspólnota.   

Czytaj też: Kandydat czy prezydent, czyli informacja czy agitacja

Sąd nie ma obowiązku kontaktu z gazetą

Przepis art. 111 par. 4 Kodeksu wyborczego normuje, że publikacja sprostowania, odpowiedzi lub przeprosin następuje najpóźniej w ciągu 48 godzin, na koszt zobowiązanego. W orzeczeniu sąd wskazuje prasę, w rozumieniu ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. - Prawo prasowe, w której nastąpić ma publikacja, oraz termin publikacji.

W razie odmowy lub niezamieszczenia sprostowania, odpowiedzi lub przeprosin przez zobowiązanego w sposób określony w postanowieniu sądu, sąd, na wniosek zainteresowanego, zarządza opublikowanie sprostowania, odpowiedzi lub przeprosin w trybie egzekucyjnym, na koszt zobowiązanego (par. 5). Do sprostowania, odpowiedzi lub przeprosin publikowanych w programach nadawców radiowych lub telewizyjnych stosuje się przepisy ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji dotyczące działalności reklamowej w programach telewizyjnych i radiowych, z tym, że czas przeznaczony na ich publikację nie jest wliczany do dopuszczalnego wymiaru czasu emisji reklam określonego w art. 16 tej ustawy.

 


- Z przepisów Kodeksu wyborczego, w szczególności z art. 111, nie wynika, aby sąd miał obowiązek badania czy też kontaktowania się dziennikiem lub tygodnikiem w którym takie przeprosiny miały być zamieszczone - mówi sędzia Katarzyna Pszczoła, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego do spraw cywilnych w Lublinie.

Prawnik Dorota Głowacka, specjalizująca się prawie prasowym podkreśla, że z orzecznictwa wynika, że sądy co do zasady powinny w miarę możliwości uwzględniać rozmaite okoliczności i aktywnie weryfikować adekwatności treści, formy i miejsca publikacji żądanych przeprosin. - Z drugiej strony rozumiem, że nie są w stanie przewidzieć i sprawdzić wszystkich okoliczności, które mogą utrudniać publikację – mówi Dorota Głowacka.  

Czy wydawca może odmówić?

- Nie można zmuszać wydawcy gazety do zmieniania swojej polityki redakcyjnej. To godzi w wolność mediów. Znam wiele gazet lokalnych, które co do zasady nie zamieszczają żadnych ogłoszeń na pierwszej stronie. Pierwsza strona to okładka gazety wypływającą na jej wizerunek. Jestem bardzo zaskoczony tym postanowieniem – mówi Ryszard Pajura, prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych.

Dominika Bychawska-Siniarska prawniczka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka podkreśla, że sądy muszą zważać, w jaki sposób nakładają na uczestników protestów wyborczych obowiązek sprostowania nieprawdziwych informacji tak, aby nie obciążać ekonomicznie i funkcjonalnie stron trzecich.

- Myślę, że przez ten tryb wyborczy, który jest tak szybki, sądy pobieżnie zajmują się  problemem. Tu zabrakło zdrowego rozsądku ze strony sądu. Sąd nie pochylił się nad tym, jakie konsekwencje będzie miało postanowienie dla podmiotu niebędącego stroną postępowania. Wydaje mi się, że w tej sytuacji wydawca mógł odmówić publikacji takiego ogłoszenia bez narażenia się na konsekwencje prawne – mówi Dominika Bychawska-Siniarska.

Zobacz też komentarz praktyczny Sprostowanie przez firmy farmaceutyczne nieprawdziwych informacji na ich temat w prasie