Pozew o naruszenie dóbr osobistych Kosecka złożyła w lipcu. Poczuła się urażona niepochlebnymi wypowiedziami Wilka - tak zwane taśmy prawdy zostały ujawnione przed drugą turą wyborów na prezydenta Elbląga, które ostatecznie Wilk wygrał.

Radna domagała się początkowo od prezydenta Elbląga przeprosin za naruszenie dóbr osobistych, które miały być opublikowane na portalach lokalnych oraz wpłaty 5 tys. zł na cel społeczny. Chciała także, aby Wilk przeprosił ją podczas sesji rady miejskiej.

W poniedziałek pełnomocnik Koseckiej mecenas Rafał Kasprzycki poinformował sąd okręgowy, że jeszcze przed wejściem na salę rozpraw zaproponował drugiej stronie w imieniu klientki zawarcie ugody. Jak dodał, Kosecka odstąpiłaby od żądania przeprosin na portalach lokalnych oraz wypłaty 5 tys zł na cel społeczny, natomiast podtrzymuje żądanie przeproszenia jej podczas sesji rady miejskiej.

Pełnomocnik Wilka radca prawny Paweł Markiewicz odrzucił propozycję ugody. Podkreślił przed sądem, że "pokrzywdzonym w sprawie taśm prawdy jest sam Jerzy Wilk, ponieważ jego wypowiedzi zostały zmanipulowane, nie może więc za nie w żaden sposób odpowiadać".

Sąd przesłuchał w poniedziałek jednego wezwanego na rozprawę świadka. Wiceprezydent Elbląga Janusz Hajdukowski powiedział, że "nagrania, które zostały opublikowane przed drugą turą wyborów prezydenckich w Elblągu pochodzą z różnych spotkań prywatnych, nie zaś publicznych i nie stanowią całości, ale są zmontowane".

Dodał, że "nie przypomina sobie, by Jerzy Wilk w czasie kampanii wyborczej wypowiadał się źle o Marii Koseckiej". Podkreślił także, że nie wie, w jaki sposób taśmy trafiły do mediów. Zaznaczył, że Wilk "nie zabiegał o to, by te nagrania zostały opublikowane, ponieważ ujawnione wypowiedzi na pewno były szkodliwe dla samego kandydata PiS na prezydenta Elbląga".

Sąd po przesłuchania świadka zdecydował o skierowaniu sprawy do mediatora oceniając, że "istnieje potencjalna możliwość zawarcia przez strony ugody".

W ujawnionych przed drugą turą wyborów prezydenta Elbląga nagraniach z prywatnych spotkań Wilka słychać, jak niepochlebnie wypowiada się on o działaczach PO, w tym o Koseckiej. Mówi m.in., że ma żal do szefowej elbląskiej PO Elżbiety Gelert o to, że "wpuściła" na listy do rady miasta odwołanych w referendum radnych, w tym Kosecką.

"Nie po to ja się w to pakowałem, żeby mieć (do czynienia - PAP)z Kosecką jako radną, która żądała ode mnie przeprosin za to mieszkanie" - mówił Wilk.

W innym miejscu dodawał, że radna "W d... powinna mnie pocałować za to, że chciała mnie obrazić". Wilk niepochlebnie wypowiadał się też o mężu radnej i żartował, że Koseckiej pracę magisterską napisał inny z kandydatów na prezydenta Paweł Kowszyński, który w pierwszej turze startował jako kandydat Solidarnej Polski.