W Przasnyszu siedem przedszkoli wystąpiło z roszczeniami przeciwko miastu. Prywatne placówki żądają  łącznie 7 milionów złotych. W takiej sytuacji, jak Przasnysz znalazło się dużo więcej samorządów, m.in. Wałbrzych i Olsztyn. Żadne z tych miast nie chce dobrowolnie wypłacać pieniędzy i odwołują się do sądów.

Bez środków na inwestycje

Dla Przasnysza  7 mln zł to ogromne pieniądze.  - Jeżeli zrealizujemy wszystkie roszczenia przedszkoli, zabraknie nam środków na inwestycje. Dlatego postanowiliśmy walczyć do końca, licząc na to, że w końcu wygramy. Postanowiliśmy więc wnieść skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, a ten ją niedawno przyjął  – tłumaczy Łukasz Machałowski, wiceburmistrz Przasnysza.

Skarga kasacyjna dotyczy roszczenia przedszkola na kwotę 146 tys. zł. Miasto zarzuca w niej Sądowi Apelacyjnemu w Białymstoku, którym przegrało w drugiej instancji m.in.  niewłaściwie zinterpretował  art. 90 ust. 2b o systemie oświaty w zw. z art. 236 ust. 2 ustawy o finansach publicznych.

- Pod pojęciem wydatków ,,bieżących w budżecie danej gminy” stanowiących podstawę do obliczenia dotacji dla niepublicznego przedszkola, zaliczono wydatki z rozdziału 80146 – dokształcanie i doskonalenie nauczycieli w przedszkolach funkcjonujących, jako jednostki samodzielne. Tymczasem zasady planowania środków na dokształcanie i doskonalenie zawodowe nauczycieli dotyczą wyłącznie podmiotów publicznych, co reguluje art. 70a Karty Nauczyciela, nauczyciele w przedszkolach niepublicznych nie są zatrudnieni na podstawie Karty Nauczyciela, stąd też nie realizują obowiązku przewidzianego tą ustawą  – uważa Łukasz Machałowski.

Skarga Przasnysza nie jest jedyna w SN. Wcześniej wniósł  m.in. Wałbrzych i przegrał. Co jednak nie zraża włodarzy Przasnysza.  - Liczymy, że SN uzna nasze argumenty za słuszne, bo racja jest po naszej stronie - dodaje Łukasz Machałowski.

Różne interpretacje

Spór dotyczy art. 90 ust.2b ustawy o systemie oświaty w brzmieniu sprzed 2017 r. Przepis nie mówił precyzyjnie, jak powinno liczyć się dotację. Teraz jego interpretacja jest różna. Samorządy uważają, że wypłacały dotacje prawidłowo. Przedszkola i reprezentujący ich prawnicy zarzucają gminom łamanie prawa.   - To jest  rozbój w biały dzień. Bezpodstawnie drenuje się budżety samorządów żądając bezprawnie wypłaty wielomilionowych kwot – uważa Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich.

- Przepis mówił o zwrocie kosztów przedszkolom, ale nie  wszystkich tylko części. Pojawili się jednak na rynku prawnicy, którzy doszukali się luki w przepisach, wyspecjalizowali się w tego rodzaju roszczeniach i teraz wyszukują przedszkola i reprezentują je w sądach. W pozwach żądają zwrotu kosztów, w takiej wysokości w jakiej koszty ponosiły samorządy na swoje przedszkola, czyli np. odnośnie prowadzenia oddziałów integracyjnych, a takich oddziałów większość prywatnych przedszkoli nie  mało  – mówi Andrzej Porawski.

Według Związku Miast Polskich obecnie toczy się w sądach 50 tego typu spraw. - Większość wyroków jest niekorzystna dla samorządów. Sądy  interpretują przepis wprost, że skoro przepis mówił o kosztach to chodzi o wszystkie koszty poniesione na prowadzenie przedszkola. Trochę winne tej sytuacji są same miasta, które przed laty nie egzekwowały od podmiotów prywatnych szczegółowych rozliczeń i nie mają teraz  twardych dowodów, że prywatne przedszkola nie poniosły tych kosztów i przegrywają ZMP zamierza je wspierać. Będziemy walczyć w sądach aż ten trend się odwróci –  przyznaje Andrzej Porawski.  

Za błędy się płaci

Prawnicy uważają, że samorządy są same sobie winne. -  Jak wskazuje dorobek orzecznictwa z przeszło 15 lat, sprawy o niedopłacone dotacje oświatowe są rozstrzygane w dość jednolity sposób, a sądy powszechne oraz Sąd Najwyższy w tożsamy sposób intepretują w jaki sposób należało ustalić podstawę naliczenia dotacji, a mianowicie: w oparciu o ostateczny plan wydatków z uwzględnieniem wszystkich wydatków bieżących - wyjaśnia Łukasz Łuczak adwokat specjalizujący się w prawie oświatowym.

 - Stanowisko samorządu terytorialnego, że powodem roszczeń dotacyjnych są niejednoznaczne przepisy, nie wytrzymuje konfrontacji z linią orzeczniczą, która w jednakowy sposób intepretuje ten przepis. Jednolitość orzecznictwa nie może natomiast zaskakiwać, albowiem przepis w jasny sposób wskazuje, że dotacje dla przedszkoli niepublicznych wynoszą 75 proc.  ostatecznie zaplanowanych wydatków bieżących ponoszonych na utrzymanie przedszkoli samorządowych – dodaje Łukasz Łuczak.

W opinii mec. Łuczaka to jednostki samorządu terytorialnego źle interpretowały przepisy uznając, że daną kategorię wydatków należy uwzględniać w podstawie naliczenia dotacji, a inną nie.

Orzecznictwo sądów powszechnych oraz Sądu Najwyższego potwierdza natomiast, że wyjmowanie od podstawy naliczenia dotacji np. wydatków na kształcenie specjalne do roku 2017 było niezgodne z prawem. Podobnie do podstawy naliczenia dotacji – tylko i wyłącznie z powodu własnych interpretacji – jednostki samorządu terytorialnego nie uwzględniały wydatków na wyżywienie, doskonalenie zawodowe nauczycieli czy ustalały dotację w oparciu o budżet na dzień 1 stycznia, z pominięciem dokonywanych w trakcie roku budżetowego zmian.

Mec Łuczak szacuje, że przez taką praktykę samorządów przedszkola często nie otrzymywały nawet 30-40 proc. należnej im dotacji.