Decyzją Andrzejka Walenty, komisarza wyborczego w Toruniu, referendum odbędzie się 17 listopada. Aby jego wynik był ważny, do urn musi pójść co najmniej 1618 osób.

Inicjatorzy odwołania wójta Jakuba Danielewicza zarzucają mu m.in. faworyzowanie niepublicznego przedszkola kosztem gminnej placówki tego typu, niekonsultowanie z mieszkańcami sprawy budowy fermy wiatrowej czy wreszcie unikanie spotkań z mieszkańcami w urzędzie. "Wójt gminy w naszym odczuciu stracił zaufanie społeczne" - podkreślił Mariusz Bartkowski, pełnomocnik grupy referendalnej.

Wójt uznaje zarzuty za nieuzasadnione i przekonuje, że pomysł odwołania go to wyłącznie wynik sporów politycznych. "Jest grupa, która wraz z objęciem przeze mnie rządów utraciła wpływy i przywileje, i to oni krytykują wszystkie posunięcia, i stąd ten wniosek o referendum" - podkreślił Danielewicz w rozmowie z dziennikarzami.

Na swoją obronę przypomina także, że w trakcie kadencji udało mu się znacząco zmniejszyć zadłużenie swej gminy i zrealizować inwestycje warte 9 mln zł.

Do przeprowadzenia referendum trzeba było zebrać poparcie co najmniej 542 mieszkańców. Grupa inicjatywna, w ciągu dwóch tygodni zebrał ich około 830.