"Partie tak mają, muszą dzielić, bo są z natury swej partyjne, a więc są tylko cząstką całości. Ale muszą być podejmowane działania, które by próbowały zrównoważyć tę naturalną w demokracji rolę partii, która jest rolą dzielącą i konfliktującą" - powiedział prezydent na poniedziałkowym briefingu w Inowrocławiu. Zdaniem Komorowskiego taką rolę może odgrywać samorząd, a także "mogą i powinni odgrywać obywatele".

"Obywatele dali wyraz tej postawy także w referendum warszawskim, ale jestem przekonany, że to bolesne doświadczenie nie tylko z Warszawy, ale też z Łodzi, z innych miast, gdzie były podobne problemy, powinno skłonić polityków partyjnych do przemyślenia raz jeszcze, czy nie warto zrezygnować z tej naturalnej tendencji każdej partii do wyznaczania obszarów kolejnych konfliktów, na rzecz budowania wspólnoty, wzmacniania samorządów" - powiedział prezydent.

Przypomniał, że w Sejmie trwają prace nad przygotowanym w jego kancelarii projektem ustawy o współdziałaniu w samorządzie, zgodnie z którym referenda lokalne byłyby ważne bez względu na liczbę uczestniczących w nich osób - obecnie referendum jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział co najmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania.

 

Wyjątkiem w propozycji przedstawionej przez prezydenta jest referendum w sprawie odwołania władz samorządowych wyłonionych w wyborach bezpośrednich - dla ważności takiego referendum konieczna byłaby frekwencja nie mniejsza niż w czasie ich wyborów. Obecnie referendum takie jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w głosowaniu.

 

Jak powiedział Komorowski, złożony przez niego w Sejmie projekt "z jednej strony zachęca i tworzy maksymalne ułatwienia w przeprowadzaniu referendów tematycznych, merytorycznych we wszystkich samorządach poprzez likwidacje progu frekwencyjnego, ale z drugiej strony zawiera propozycje ograniczenia łatwości toczenia bitew politycznych, partyjnych na gruncie samorządu przy okazji rożnego rodzaju referendów odwoławczych".

Frekwencja w niedzielnym referendum w Warszawie wyniosła 25,66 proc. W związku z tym, choć za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz zagłosowała większość osób, które wzięły udział w referendum, prezydent Warszawy pozostała na stanowisku. Aby stołeczne referendum było ważne głos musiałoby oddać bowiem ponad 29,1 proc. uprawnionych do głosowania w tym referendum.