Jak poinformował w poniedziałek Dariusz Wołodźko z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku inicjatywa Adamowicza wynika z faktu, że jedyny Polak wśród zatrzymanych na Morzu Barentsa aktywistów Greenpeace, to Tomasz Dziemianczuk, pracownik Akademickiego Centrum Kultury Uniwersytetu Gdańskiego.

"Apelujemy do władz Federacji Rosyjskiej o wykazanie się zrozumieniem dla ludzi, którzy ryzykują często swoje zdrowie i swoją wolność w obronie środowiska naturalnego. A więc w interesie nas wszystkich” - głosi apel.

Zawierający apel list Adamowicza z propozycją jego parafowania trafił m.in. do burmistrzów i prezydentów Amsterdamu, Buenos Aires, Helsinek, Londynu, Melbourne, Montrealu, Moskwy, Paryża i Sztokholmu. Jak na razie, apel zdecydował się podpisać burmistrz Port Colborne (Kanada) Vance Badawey.

W apelu do władz Rosji napisano m.in., że działacze Greenpeace walczą o ochronę środowiska naturalnego. "To bardzo szczytny cel. To cel, który powinien przyświecać nam wszystkim. Wielu ludziom, którzy podzielają ich troskę o środowisko naturalne przeszkadza to, że działacze Greenpeace często stosują metody mocno niekonwencjonalne. Bywa, że oscylują one na granicy prawa. Ale – mimo wszystko – to ideowcy i trudno zarzucać im pospolite przestępstwa, jak w tym wypadku piractwo" - podkreślono.

"Determinacja rosyjskich władz sugeruje, że konsekwencje, jakie spotkają aktywistów Greenpeace'u mogą być bardzo dotkliwe. Nie ulega wątpliwości, że prawo powinno być przestrzegane. Ale powinno też być proporcjonalne do winy" - czytamy w liście powstałym z inspiracji prezydenta Gdańska.

18 września, operując z pokładu pływającego pod holenderską banderą "Arctic Sunrise", działacze Greenpeace usiłowali wdrapać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), która zatrzymała statek i odholowała do Murmańska.

Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej postawił wszystkim aresztowanym działaczom Greenpeace zarzut piractwa. Grozi im od 10 do 15 lat więzienia.

W poniedziałek sąd obwodowy w Murmańsku oddalił skargę Tomasza Dziemianczuka, na decyzję sądu rejonowego w tym mieście, który nakazał pozostawienie go w areszcie do 24 listopada. Sąd podtrzymał decyzję o zastosowaniu wobec pracownika Uniwersytetu Gdańskiego, środka zapobiegawczego w postaci aresztowania na dwa miesiące. Adwokat Polaka wnioskował o zamianę aresztu na łagodniejszy środek zapobiegawczy, w tym kaucję w wysokości 1 mln rubli (około 31 tys. dolarów).

O uwolnienie trzydziestki zatrzymanych aktywistów Greenpeace, pochodzących z 18 krajów, apeluje cały świat - liczne autorytety, gwiazdy oraz organizacje pozarządowe. Już 1,6 mln ludzi podpisało się pod apelem w tej sprawie. W ubiegłym tygodniu list do prezydenta Putina wysłało jedenastu laureatów Pokojowej Nagrody Nobla. W piątek dołączył do tego grona również Lech Wałęsa.