Pod koniec stycznia politycy i samorządowcy łódzkiego PiS poinformowali media, że będą domagać się od prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej (PO) odwołania z funkcji wiceprezydenta miasta Krzysztofa Piątkowskiego (b. działacza PiS) odpowiedzialnego za edukację, miejską służbę zdrowia, politykę społeczną i sport.

 

Zarzucili mu m.in. doprowadzenie do likwidacji kilkunastu szkół i dwóch ośrodków szkolno-wychowawczych, za małe nakłady na edukację, przedszkola, miejską służbę zdrowia i sport oraz złą reorganizację Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Radni PiS przygotowali projekt apelu w tej sprawie. Liczyli, że trafi on już pod obrady środowej sesji rady miejskiej i poprą go nie tylko radni opozycji, ale także część radnych rządzącej Łodzią Platformy Obywatelskiej. Wiceprezydenta może odwołać jednak tylko prezydent miasta.

W środę nie doszło nawet do dyskusji nad przygotowanym przez PiS apelem. Przewodniczący klubu radnych PO Mateusz Walasek zgłosił wniosek o odrzucenie projektu PiS. Tak też się stało, bo samorządowcy PO mają większość w radzie.

Według radnych SLD, którzy zamierzali poprzeć PiS "decyzja PO to zamykanie ust opozycji i brak szacunku dla rady".

Zdaniem Zdanowskiej PiS próbuje robić show polityczne. Przypomniała, że to PiS wskazał osobę Piątkowskiego na jej zastępcę. Wtedy był kompetentny, merytoryczny, a teraz, przestał być - mówiła, nawiązując do decyzji Prawa i Sprawiedliwości o zerwaniu w 2011 roku porozumienia z PO o współpracy w radzie miejskiej.

Według niej choć Piątkowski ma trudne wydziały to świetnie sobie radzi i potrafi podejmować trudne decyzje. Zaznaczyła, że nie zamierza go odwoływać. 

jaw/ par/ ura/