Dzięki unijnym środkom pomocowym miasta i gminy miały realizować inwestycje, napędzając gospodarczą koniunkturę. Skala spowolnienia i mniejsze przychody z podatków stawiają ten plan pod mocnym znakiem zapytania.

Wiadomo już, że odłożone w czasie - w przypadku samorządowych budżetów - skutki kryzysu gospodarczego będą poważniejsze, niż wcześniej przypuszczano. Co gorsza, część mniejszych niż przewidywano środków na inwestycje pochłonie powódź, a ściślej nakłady na remonty zniszczonej przez żywioł infrastruktury. Poza cięciami w budżecie, gminy mają jeszcze do dyspozycji zmiany struktury wydatków, szukanie długofalowych instrumentów finansowych oraz oparcie się na współpracy z kapitałem prywatnym. Wieści o spadających dochodach samorządów brzmiały jeszcze niedawno, gdy rosła dynamicznie gospodarka, jak bajka o żelaznym wilku. Niektóre samorządy poczuły wpływ kryzysu już w 2008 r., ale stał się on groźny dopiero w ubiegłym roku. Łączne dochody gmin, miast, powiatów i województw wyniosły 154,7 mld zł, czyli zmalały o 2,5% w stosunku do planu, wydatki zaś zamknęły się kwotą 167 mld zł - czyli o 7,9% mniejszą niż planowano. I dochody, i wydatki były przy tym wyższe niż w lepszym przecież pod względem wzrostu PKB 2008 r. - odpowiednio o 8,5 i 15%. Choć po pierwszym kwartale tego roku dochody jednostek samorządu terytorialnego (JST) wzrosły, to prognozuje się ich spadek w całym roku, ponieważ mniejsze będą wpływy podatkowe z PIT i CIT. Daje o sobie znać coraz silniejsze powiązanie dochodów ich budżetów z dochodami z podatków zbieranych przez państwo, a te wszak zależą od koniunktury gospodarczej. Maleją jednak też wpływy własne samorządów. Szczególnie dochody z podatku od nieruchomości, ponieważ polityka państwa doprowadziła do zaniżonej waloryzacji stawek, w efekcie do spadku realnych dochodów samorządów.

Opracowanie: Anna Dudrewicz.
Źródło: www.wnp.pl, 27 lipca 2010 r.