"Obecny zarząd Poczty Polskiej w sposób nieodpowiedzialny doprowadza tę spółkę do poważnych kłopotów. Poczta wygrywa kolejne przetargi, zapominając jednak powiedzieć, że wygrywa je używając cen dumpingowych. Oznacza to, że PP do tej pory obsługująca Izby Skarbowe za ponad 280 mln zł, teraz złożyła ofertę 82 mln zł. To obraca się przeciwko temu operatorowi, podcina gałąź na której siedzi, ponieważ w przyszłym roku zabraknie w jej przychodach 200 mln zł" - powiedział Brzoska na czwartkowej konferencji prasowej zarządu InPost.

"Obecny zarząd Poczty zostawia kukułcze jajo nowemu właścicielowi, nowemu ministrowi i nam wszystkim" - dodał Brzoska.

Poczta Polska złożyła najtańszą ofertę w przetargu sądowym >>>

Z zaprezentowanych przez szefostwo InPost danych wynika, że ceny oferowane przez Pocztę Polską w publicznych przetargach, np. niedawny na pocztową obsługę sądów czy izb skarbowych, są zaniżane nawet o 70 proc. Zdaniem Brzoski, praktyka ta ma na celu wyeliminowanie konkurencji.

"W 2014 r. Poczta sama policzyła, że koszt obsługi przesyłki w przypadku świadczenia usługi powszechnej (PP pełni tę funkcję do końca 2020 r. - PAP) , wynosi 4,57 zł, natomiast w przypadku przetargu na obsługę Izb Skarbowych, zaniżyła tę cenę do 1,40 zł, a w przypadku przetargu na obsługę sądów, nawet do 1,05 zł – nawet o 70 proc." – powiedział Brzoska.

Jego zdaniem PP musi przez to podnosić ceny usług świadczonych w ramach obowiązków operatora wyznaczonego wszystkim obywatelom.

"Cennik został podniesiony ostatnio rok temu, aby pokryć malejące przychody. Prawda jest taka, że na Poczcie za ten sam znaczek wszyscy płacimy 3,70 zł, ale tam gdzie narodowy operator ma do czynienia z konkurencją, tę samą usługę w przetargach wycenia na 0,41 zł. gdyby była to rzeczywista oszczędność, oznacza to, że jako konsumenci powinniśmy się spodziewać takich samych cen, a jeżeli tak nie jest, to dopłacamy 1,8 mld zł do cen tam, gdzie PP ma monopol" - podkreślił prezes InPost.

Halicki: Poczta Polska powinna z urzędu dostarczać przesyłki sądowe >>>

Zdaniem prezesa InPost, Poczta może sobie pozwolić na takie praktyki ze względu na szereg ulg i preferencji jakimi dysponuje, z których jedną z najważniejszych jest możliwość nieodprowadzania VAT-u od swoich usług.

"Poczta nie musi np. naliczać podatku od towarów i usług (VAT) od przychodów w usługach publicznych - to jest prawie 700 mln zł rocznie nienaliczonego VAT, który nie wpływa do budżetu" - dodał.

"Innym przywilejem PP, jest np. potwierdzenie dowodu nadania z mocą urzędową, co w praktyce jest fikcją prawną. Jeżeli nadamy korespondencję w placówce PP, uznaje się, że tego samego dnia trafiła ona do urzędu. W przypadku innych operatorów tak nie jest. Ma też monopol dostarczania przesyłek na tereny wiejskie i monopol przekazów pocztowych z ubezpieczeń społecznych" - wymieniał z kolei inny członek zarządu Krystian Szostak.

Szostak uważa też, że przywileje te są wykorzystywane przez operatora narodowego do zawyżania cen tam, gdzie dysponuje on monopolem. Jego zdaniem PP jako dominujący na rynku pocztowym podmiot, może sobie pozwolić na straty na rynku konkurencyjnym, na które nie mogą sobie pozwolić inni operatorzy, aby wyeliminować konkurencję z rynku.

Dowiedz się więcej z książki
Prawo zamówień publicznych. Komentarz
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł

 

Z kolei Poczta Polska już przed konferencją swego prywatnego konkurenta, wezwała go do "nierozpowszechniania informacji zniesławiających, godzących w zasady uczciwej konkurencji i w dobre imię spółki".

"Pozostaje poza sporem, że jedynym celem konferencji jest rozpowszechnianie informacji zniesławiających konkurencyjną spółkę - Pocztę Polską. Działanie to wpisuje się w szereg innych państwa zachowań godzących w zasady uczciwego konkurowania. Będziemy konsekwentnie reagować na takie działania i dlatego zastrzegam prawo do podjęcia wszelkich dalszych działań prawnych, w związku z państwa spotkaniem" - czytamy w piśmie Damiana Flisaka z departamentu prawnego Poczty Polskiej, skierowanego do zarządu InPost. (PAP)