Fotoradary miały służyć karaniu piratów drogowych i poprawie bezpieczeństwa na drogach. Tymczasem dla wielu samorządów fotoradary są maszynką do zarabiania pieniędzy.

Interes jest prosty: gminy zatrudniają firmy do obsługi fotoradarów, płacąc im za liczbę wyegzekwowanych grzywien. Obie strony są zainteresowane tylko jednym – by wystawionych mandatów było jak najwięcej. O bezpieczeństwie na drogach nikt nie myśli. W ramach umowy firmy użyczają gminom urządzenia pomiarowe i samodzielnie sporządzają dokumentację mandatową. Proceder pojawił się w 2004 roku, kiedy to strażnicy miejscy dostali prawo używania fotoradarów do rejestrowania wykroczeń drogowych. Ponieważ nie wszystkie gminy stać było na takie urządzenia, pojawiły się prywatne firmy ze swoją ofertą. Problem w tym, że takie umowy łamią prawo. Polskie przepisy jednoznacznie wskazują, że umowy zawierane przez gminy z podmiotami prywatnymi nie mogą przewidywać udziału tych podmiotów we wpływach z mandatów nałożonych na kierowców. Nawet jeśli formalnie środki na takie wynagrodzenie będą pochodziły z innych źródeł, w rzeczywistości i tak będzie to finansowane z kieszeni kierowców. Gmina może użytkować fotoradar należący do prywatnej firmy, ale niedopuszczalne jest zlecenie przez straż gminną lub miejską wykonywania czynności z zakresu kontroli ruchu drogowego. Co oznacza, że prywatne firmy nie mogą używać fotoradarów do rejestrowania wykroczeń. Stowarzyszenie BiKS zwróciło się już do szefa MSWiA z apelem, by ten podjął czynności, które będą zmierzać do wyeliminowania bezprawnych działań podejmowanych przez niektóre straże gminne. Zdaniem ekspertów dochody z mandatów powinny być przekazywane w całości na fundusz celowy przeznaczony na naprawę dróg w gminach.

Opracowanie: Anna Dudrewicz.
Źródło: Gazeta Prawna, 28 czerwca 2010 r.