Problemy na linii mieszkańcy - władza nie są wymysłem XXI wieku. Już 200 lat temu nasi przodkowie pisali skargi na słabe, kompetencje zarządzających. Czasami dotyczyły jednej grupy zawodowej, a czasami ' protestowała większa grupa mieszczan.


Opisywany w poprzednim odcinku konflikt młynarzy z władzą samorządową nie zakończył się szybko. Tuż przed odzyskaniem niepodległości i wejściem gostyńskiego w skład Księstwa Warszawskiego, konflikt przeniósł się z wymiany ostrych dokumentów na walkę na kije.


Młynarze listy piszą i kijem walą

Początek marca 1806 roku był bardzo gorący. Przynajmniej, jeśli chodzi o awantury i zajścia. Wypuszczeni 1 marca po ośmiogodzinnym
areszcie młynarze jeszcze tego samego dnia wystąpili z pismem do Jana Zaremby - opiekuna nieletnich właścicieli Gostynia. Następnego dnia natomiast przystąpili do „blokady" wywozu zboża z miasta. Na zaczajonych za miastem, w okolicach' rakarnii przy dzisiejszej ulicy Starogostyńskiej, wpadł Krystian Kornecki z żoną oraz jej rodzeństwem, którzy furą z zakupionym zbożem wracali do domu w Starym Gostyniu. Napadnięci, wobec przewagi dużej liczby młynarzy, po krótkiej szarpaninie postanowili uciec do Gostynia. Według relacji Korneckiego, pierwszy wóz zatrzymał Tomasz Kiżwalter, w tłumie rozpoznał też Jana Niestrawskiego i Piotra Surę. Napadnięty podawał również, że młynarze rzucali niewybredne obelgi pod adresem władz samorządowych. Sekretarz urzędu przystąpił do zbierania pełnej dokumentacji zajścia, by móc wykorzystać ją w walce z „rebeliantami".


Spisano zeznania poszkodowanych i przeprowadzono obdukcję. Największym jednak obrażeniem, jakie wyszczególnił wezwany chirurg, był guz na głowie żony Korneckiego i rozerwana warga. Każdy dzień przynosił jednak nowy aspekt w sprawie. 3 marca do magistratu trafiło pismo von Hirschfelda, który jednoznacznie opowiadał się po stronie piekarzy, stojąc na stanowisku, że nadal młynarze nie mogą wywozić mąki z Gostynia (zapis z przywileju cechowego), a także trudnić się wypiekiem chleba (prawo pruskie), natomiast piekarze mogą przywozić mąkę z innych miast.


Wskazywał również, że winni zajść powinni ponieść surowe konsekwencje. W ciągu kolejnych dwóch dni pojawiło się następne pismo. Tym razem w obronie cechu młynarskiego wystąpił opiekun małoletnich właścicieli Gostynia Węsierskich - Jan Zaremba z Bruczkowa, dość ostro krytykujący bezprawne posunięcie sekretarza w sprawie aresztowania mieszczan. jednak w kolejnym piśmie Hirschfeld jasno wskazywał, że nie będzie wyciągał konsekwencji wobec bezprawnego zatrzymania młynarzy przez sekretarza, ten poczuł się na tyle silny, że skierował przeciw cechowi młynarskiemu sprawę do sądu.

Jest Księstwo, a zmian nie ma


W 1806 roku w Wielkopolsce wybuchło powstanie, usuwające Prusaków z naszych ziem. W 1807 roku Napoleon utworzył namiastkę Polski - Księstwo Warszawskie. Jednak tylko część urzędników pruskich opuściła swoje stanowiska. Zarówno Hirschfeld, jak i Rohrmann nadal zachowali swoje urzędy. W 1808 roku cech młynarski skierował pismo do Prefektury Departamentu Poznańskiego, w którym-skarżąc się na niesprawiedliwe ich zdaniem traktowanie w kwestii podatków wskazywał, że. ogranicza się zyski polskich. mieszczan-poprzez zgodę na. wywóz zboża i wywóz mąki. Niestety, również nowe polskie władze Księstwa Warszawskiego stanęły po stronie niemieckich piekarzy. Na tym dokumencie kończą się akta wojny polsko-niemieckiej o mąkę. Czy nie łatwiej było ciągu trzech lat starać się o zmianę wpisu w zapisie statutu cechu młynarskiego zaganiającego wywozy mąki? Trudno to ocenić. Faktem pozostaje, że polscy młynarze na darmo szukali pomocy w walce z niemieckim żywiołem. Przynajmniej w początkach XIX w.@page_break@

 



Niezadowolenie zatacza szersze kręgi


Rok później już nie tylko cech młynarski, lecz członkowie wybranej przez mieszczan rady miejskiej oraz przedstawiciele wszystkich zrzeszeń rzemieślników w mieście wystąpili z ostrym pismem skierowanym przeciw burmistrzowi Przezborskiemu i sekretarzowi Rohrmanowi. 18 marca 1809 roku w imieniu ośmiu cechów gostyńskich: rzeźniczego (Karol Strygner), szewskiego (Łucki i Szczypiński), kuśnierski (Bobkiewicz i Krzykowski), krawieckiego (Pogorzelski i Kalinowski), pospolitego (Włościewojski i Koliński), garncarskiego (Samski i Binder), płócienniczy (Szarżyński i Wechman) oraz młynarski (Piotr Sura i Walenty Kiszwalter) wystąpili do właścicieli miasta oraz do Prefektury zwracając uwagę na nadużycia finansowe władz samorządowych. Pod pismem podpisali się również Jan Ostrowski, Mathias (Mateusz Dabiński oraz Franciszek Stande). Warto zauważyć, że prawie wszyscy umieli pisać. Wyjątkiem byli przedstawiciele cechu rzeźniczego i płócienniczego, którzy podpisali, się, „krzyżykami".


Zarzuty, które padały, na burmistrza Filipa Przezborskiego, pisarza miejskiego Rohrmanna i magistrat były poważne. -W trzynastu punktach-przedstawiciele zwracali uwagę na nierozliczanie się z zebranych podatków, zawyżanie ich, a nawet osiągania osobistych korzyści majątkowych ze wspólnej .kasy. Mistrzowie gostyńskich-cechów skrupulatnie wyliczyli kwoty, których wydatkowanie pozostało niewyjaśnione.



Zadawano pytania w sprawie nowych podatków, ich zdaniem zawyżanych przez Magistrat w stosunku do wskazanych przez władze zwierzchnie. Wskazywano bardzo precyzyjnie przykłady niejasności. Wskazywano na przykład, że miasto pobiera składkę na nauczyciela Szczerbińskiego w wysokości 816 złotych, podczas gdy według informacji wynagradzanego otrzymuje on jedynie 600 złotych rocznie.


Stanowiska dla osób na stanowiskach?

Dlaczego nie kontrolowano zbierania podatków, ustalania ich wysokości oraz wydatkowania wspólnych funduszy? Ponieważ zamiast zgodnie z zaleceniami władz zwierzchnich dokonać wyboru na stanowisko kasjera oraz urzędnika cywilnego, burmistrz oraz sekretarz przejęli te funkcje.

Zaniepokojeni kolejnymi podatkami, które nie wynikają według cechów z przepisów prawa, zwrócili się o kontrolę władz zwierzchnik oraz właściciela.



Burmistrzowi koścista Pani koścista Pani w oczach stoi…


Zarzuty oprócz szczegółowych wyliczeń brakujących lub nierozliczonych funduszy zebranych od mieszczan, dotyczyły również możliwości fizycznych i umysłowych piastujących urząd. Wskazywano, że stary burmistrz już nie jest w stanie wykonywać obowiązków ze względu na wiek. Ten ostatni argument przedstawiono wręcz poetycko: „(...) śmierć
młodym na ramieniu, lecz starym w latach urzędnikom w wielkich interesach zostających przez osłabienie zmysłów, którzy nie są zdatni być wykonywaczami na siebie nałożonych obowiązków i dlatego we wszystkich interesach nie są czynni, takim wcale ta koścista Pani w oczach zawsze stoi, która długo nie omieszkuje, przyspiesza, a przeto z tak wielkiego obarczenia rzeczonych interesów przez przypadek wpaść może miasto w szkodę (...)". Brak jest dokumentów stanowiących odpowiedź na to pismo, faktem jest jednak, że w ciągu najbliższych miesięcy Przezborski przestał być burmistrzem a sekretarz Rohrmann został burmistrzem Rydzyny.