"Gminy generalnie nie wywiązują się z obowiązku selektywnej zbiórki elektroodpadów. Są one popychane przez firmy, aby te elektroodpady były zbierane, ale same z siebie nie wykonują np. podstawowych obowiązków, takich jak informowanie (mieszkańców - PAP) o miejscach gromadzenia elektrośmieci i gdzie taki odpad musi trafić" - powiedział Baściuk na piątkowej konferencji prasowej. Kierowana przez niego firma zajmuje się odzyskiwaniem tego rodzaju odpadów.

Dodał, że bez większego zaangażowania samorządów w zbiórkę elektroodpadów Polsce nie uda się osiągnąć wymaganych prawem unijnym poziomów odzysku i recyklingu takich śmieci. Według wymogów wspólnotowych do 2021 roku powinniśmy zwiększyć ilość zbieranych elektrośmieci z obecnych 4 kg na mieszkańca do 10 kg rocznie. Obecnie, jak się szacuje, recyklingowi podlega w Polsce ok. 30 proc. elektroodpadów.

Resort środowiska przygotowuje nowelizację ustawy o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym, która ma dostosowywać polskie prawo do unijnego. Obecnie wszystkie zużyte urządzenia na prąd lub na baterie, m.in. telewizory, pralki, lodówki czy telefony komórkowe nie mogą być usuwane do zwykłego pojemnika na śmieci. Za takie zachowanie grozi kara od 500 zł do 5 tys. zł.

Rzecznik resortu środowiska Paweł Mikusek poinformował PAP, że 17 czerwca projekt nowelizacji zostanie przedstawiony zespołowi Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.

Według Baściuka gminy powinny przede wszystkim tworzyć więcej punktów, w których powinny być zbierane elektroodpady. "To najbardziej kuleje w Polsce. Większość państw stworzyło ogólnokrajowe systemy oparte na gminach. W Polsce, samorządy nie były zobligowane do tworzenia takich punków, więc one nie powstawały" - ocenił.

Baściuk uważa, że gminy powinny także zmienić swoją politykę ekologiczną i przede wszystkim lepiej informować swoich mieszkańców o podejmowanych przedsięwzięciach i punktach gdzie mieszkańcy mogą zostawić elektrośmieci. "Czasem znalezienie na stronach miejskich albo w internecie takich punktów graniczy z niemożliwością" - zaznaczył.

Ocenił także, że prowadzenie przez samorządy tzw. zbiórek objazdowych elektrośmieci dwa razy do roku - to zdecydowanie za mało. "Nie każdy będzie trzymał zużytą lodówkę pół roku" - przekonywał.

Dodał, że elektroodpady są dlatego traktowane po macoszemu przez gminy, bo jest ich zaledwie 3 proc. w całości odpadów komunalnych. Baściuk zaznaczył jednak, że mimo, iż nie jest to duża ilość, to jednak masa tych śmieci jest duża. Elektrośmieci de facto są też często odpadami niebezpiecznymi, ponieważ zawierają elementy bądź środki chemiczne, które są niebezpieczne dla środowiska jak i dla zdrowia ludzi - zauważył.

Wyraził nadzieję, że nowa ustawa śmieciowa, która nakazuje samorządom tworzenie tzw. PSZOK-ów, czyli punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, pozwoli zwiększyć ilość zbieranych elektroodpadów.

B. poseł Sławomir Jeneralski zwrócił podczas konferencji uwagę, że praktyka wprowadzania nowego prawa może wywołać niestety odwrotny skutek. "Jeśli zanalizować to, co się dzieje nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce, to (...) nadchodzą czasy, że z baterii, żarówek i zużytych czajników elektrycznych zrobimy kompost" - ocenił. Jak dodał, wynika to z umów zawieranych w gminach, gdzie często premiowanie jest bardziej "ekologiczne" składowanie śmieci np. w kompostowniach, a nie wykorzystywanie nowoczesnych systemów lepiej utylizujących śmieci. Zdaniem Jeneralskiego, dodatkowym problemem jest też niedostateczny poziom finansowania gospodarki odpadowej w gminach.

Konferencja została zorganizowana w ramach projektu m.in. Fundacji Promocji Gmin Polskich i wydawnictwa Edipresse poświęconego promocji właściwych postaw konsumentów względem elektroodapadów. Kampania współfinansowana jest m.in. przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.