Problem z rozliczaniem wód opadowych i roztopowych powstał po wejściu w życie ustawy z 20 lipca 2017 roku Prawo wodne. Nowe przepisy wykreśliły z obowiązującej dotychczas definicji „ścieków” znajdujące się tam wody opadowe i roztopowe, tworząc odrębną kategorię wód opadowych i roztopowych.

- Nie nazwałbym tego luką prawną, ale "pośpieszną legislacją" – mówi Miłosz Grzybowski radca prawny z Poznania specjalizujący się w prawie spółdzielczym.

Do końca grudnia 2017 roku, opłaty „za deszczówkę” wrzucane były do jednego z worka z opłatami za ścieki. Odbywało się na to na podstawie taryfy cen i opłat zbiorowego dostarczenia wody i odprowadzania ścieków określanej przez przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne na podstawie art. 20 ust.1 ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. Taryfy zatwierdzane były na okres roku w drodze uchwały rady gminy. 1 od stycznia 2018 r. - po zmianie przepisów ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków - taryfy zatwierdzane są na okres 3 lat przez organ regulacyjny, którym jest dyrektor regionalnego zarządu gospodarki wodnej Państwowego Gospodarstwa Wody Polskie.

 

Spółdzielnie uznały, że nie ma podstawy do zapłaty

Po zmianie prawa, niektóre spółdzielnie mieszkaniowe odmówiły podpisania nowych umów oraz zapłaty za odprowadzanie „deszczówki i śniegówki”. Inne, jak Poznańska Spółdzielnia Mieszkaniowa „Winogrady” płaciły, ale z zastrzeżeniem, że sądownie będą domagać się zwrotu.

Spółdzielnie uważają, że po zmianach legislacyjnych nie ma podstaw prawnych do pobierania opłat z tego tytułu na podstawie taryf uchwalonych przez rady miast, bo ustawodawca odebrał im takie kompetencje. W konsekwencji wygasły też umowy cywilnoprawne na odbiór wód opadowych i roztopowych. Spółdzielnie przekonywały, że odprowadzanie wód opadowych nie jest działalnością komercyjną spółki wodociągowej, a stanowi usługę publiczną i zadanie własne gminy. A koszty zadań publicznych powinny być pokrywane przez datacje z budżetu dla przedsiębiorstw komunalnych i odpowiednio skalkulowane.

Spółdzielnie kwestionowały też ilość, wartość i sposób naliczania opłat. Na przykład spółdzielnie mieszkaniowe w Poznaniu wskazują, że opłatami zostały objęte nie tylko powierzchnie utwardzone (np. chodniki, parkingi), ale i dachy budynków, z których wody opadowe są odprowadzane do kanalizacji. Na przykład w przypadku Spółdzielni Mieszkaniowej Winogrady to dodatkowy koszt około 500 tys. zł za rocznie.

 

Zmiana definicji nie zmienia umowy

Na innym stanowisku stoją przedsiębiorstwa zajmujące się odprowadzeniem ścieków i wód roztopowych. Przekonują, że zmiana definicji ścieków nie wpłynęła na dotychczasowe umowy, bowiem po wejściu w życie przepisów, spółdzielnie nadal wprowadzają swoje wody opadowe i roztopowe do miejskiej kanalizacji deszczowej. Przedsiębiorstwa te wody do kanalizacji przyjmują, odbierają i zagospodarowują. Nie uzyskując przy tym zapłaty. Zdaniem przedsiębiorstw to, że zmienił się stan prawny, nie oznacza, że zmienił się stan faktyczny. A to oznacza, że spółdzielnie powinny płacić.  Do sądów trafiły więc wezwania do zapłaty oparte na zarzucie bezpodstawnego wzbogacenia.

Ministerstwo chce ułatwić budowę zbiorników na deszczówkę>>

Gmina nie uchwalając zrezygnowała z opłaty

W sporze sądy stają po stronie spółdzielni. Prawomocnym wyrokiem z 19 lutego 2021 roku Sąd Okręgowy w Białystoku (sygn. Akt VII Ga 510/20) oddalił roszczenie o zapłatę spółki komunalnej z Suwałk przeciwko jednej ze spółdzielni (w tym mieście zapłaty odmówiły trzy spółdzielnie).

W ocenie sądu, brak regulacji szczegółowej w tym zakresie w żadnym razie nie oznacza, że istnieje luka prawna. Wprowadzone zmiany zamknęły jedynie możliwość pobierania opłat w oparciu o taryfę przewidzianą dla ścieków. Według ustawy Prawo wodne, wody opadowe i roztopowe zmieszane ze ściekami bytowymi nadal pozostają ściekami komunalnymi, a zadania z zakresu kanalizacji, usuwania i oczyszczania ścieków komunalnych ujęte zostały na liście zadań własnych gminy określonych w ustawie o samorządzie gminnym.

Zdaniem sądu analiza stanu prawnego, a w szczególności przepisów regulujących zasady gospodarki komunalnej wskazuje, że zakwalifikowanie danego zadania do zadań własnych gminy nie jest równoznaczne z nieodpłatnością usługi komunalnej.

Rada gminy ma prawo podjąć uchwałę w przedmiocie pobierania opłat za usługę komunalną w postaci odprowadzania wód opadowych i roztopowych. W tym konkretnym przypadku rada miejska – jak sama przyznała wobec wątpliwości prawnych po zmianie ustawy Prawo wodne - nie podjęła stosownej uchwały. Tym samym, można to interpretować jako rezygnację z pobierania opłaty w 2017 roku. Przedsiębiorstwo nie może się więc do domagać zapłaty.

Nie będzie powszechnej ulgi dla łapiących deszczówkę>>

To zadanie własne gminy

Procesy związane z opłatami za odprowadzenie wód opadowych i roztopowych wygrały też Zarządem Dróg Miejskich trzy poznańskie spółdzielnie mieszkaniowe – Winogrady, Grunwald i Wielkopolanka. SM Winogrady odmówiła podpisania umów, jednak wnosiła opłaty, ale z zastrzeżeniem zwrotu pieniędzy. SM Wielkopolanka kwestionowała także sposób i wysokość opłat za latach 2018-2020.

- Między styczniem 2018, a styczniem 2020 roku nie były w ogóle ustalone taryfy za odprowadzanie wód opadowych i roztopowych. Taryfa ta została przez prezydenta Poznania ustalona w sposób prawidłowy dopiero od stycznia 2020 roku – mówi radca prawny Miłosz Grzybowski.

Sąd Apelacyjny w Poznaniu w wyroku 8 marca 2021 r. podzielił zarzuty spółdzielni Winogrody, że nie istniał obowiązek spółdzielni płacenia za deszczówkę, bo jest to rodzaj usługi publicznej. Zarząd Dróg Miejskich ma zwrócić spółdzielni ponad 3 mln zł opłat. Spółdzielnia deklaruje, że kiedy pieniądze wpłyną na konto, mieszkańcy otrzymają stosowne bonifikaty.

- Sąd uznał, że w ogóle niema podstawy prawnej do naliczania opłat przez gminy na rzecz usługobiorców. Jest to zdanie własne gminy, a przepisy szczególne nie dają podstawy, aby obciążać usługobiorców opłatami za odprowadzenie wód opadowych i roztopowych do kanalizacji deszczowej. Co ważne linię orzeczniczą zaczynają podzielać sądy administracyjne - komentuje Miłosz Grzybowski wskazując w na wyrok WSA w Gdańsku z 14 stycznia 20121 roku (sygn. akt III SA/Gd 716/20).

- Czekamy na uzasadnienia do wyroków, po ich otrzymaniu będziemy analizować dalsze kroki prawne. Łączna suma roszczeń to około 4,5 mln złotych – przyznaje Agata Kaniewska, rzecznik prasowa Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu.

Poznańskie spółdzielnie nie zgadzają się też z uchwałą Rady Miasta Poznania z października 2020 r., przyznającą prezydentowi prawo do ustalania opłat za odprowadzenie deszczówki do kanalizacji ogólnospławnej, czyli odprowadzającej także ścieki bytowe. Przed sądem administracyjnym domagają się jej uchylenia uchwały dowodząc, że taryfy powinny zatwierdzać Wody Polskie.