Z danych Komendy Głównej Policji wynika, po trzech kwartałach tego roku odnotowano ponad 18 356 tys. przestępstw kradzieży w sklepach. To blisko o 3 tysiące więcej niż w analogicznym okresie 2020 roku.  Więcej jest też wykroczeń - 137 245 - o 8,2 tys. niż w 2000 roku. Oczywiście statystki mogą być trochę zakłamane, bo ubiegłoroczny lockdown zatrzymał złodziei w domach, ale w tamtym pandemicznym roku zanotowano także 30 proc. wzrost takich zdarzeń, w porównaniu do roku poprzedniego

Z danych policji wynika, że najczęściej do kradzieży sklepowych dochodziło w województwach dolnośląskim, mazowieckim i śląskim.  Z opinii policjantów i firm ochroniarskich wynika też, że najbardziej narażone są duże centra handlowe, galerie handlowe, a przede wszystkim sklepy z odzieżą, elektroniką i drogerią, ale także, co jest charakterystyczne dla pandemii - apteki. Częściej również ze sklepów budowalnych znikają drobne urządzenia i narzędzia.

Czytaj także Kradzież choinek zdarza się coraz rzadziej>>
 

Rządowe obostrzenia sprzyjają złodziejom

Obowiązek zasłaniania nosa i ust paradoksalnie sprzyja przestępcom. Maseczka na twarzy utrudnia identyfikację złodzieja, a ten czuje się coraz bardziej bezkarny. Pół biedy, kiedy złodziej podchodzi od ustawowego obowiązku nonszalancko, gorzej, gdy oprócz maseczki maskuje głowę czapką, kapturem lub kapeluszem, a oczy zasłania przyciemnianymi okularami. - W pandemii identyfikacja jest utrudniona, to utrudnia pracę operacyjną – przyznaje starsza aspirant Dorota Krukowska-Bubiło, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.   

- Często zatrzymani tłumaczą się, że to nie oni, może ktoś ubrany podobnie. A dowód z monitoringu powinien w stu procentach wykazać, że dana osoba jest tą, która popełniła wykroczenie lub przestępstwo – mówi dyrektor oddziału jednej z dużych korporacji ochroniarskich w kraju. Dodaje, że w dobie pandemii rozwiązaniem byłoby zatrudnienie większej liczny detektywów sklepowych. Ale z tym jest trudno. Lockdowny dały się też we znaki właścicielom sklepów. Ci, tnąc koszty, ograniczają wydatki na ochronę (całkowicie nie mogą z niej zrezygnować, bo to wiąże się z dużym wzrostem składki ubezpieczeniowej).

Nadto, pracownikom ochrony przybyły nowe zadania związane z obostrzeniami covidowymi i dbaniem o przestrzeganie reżimu sanitarnego. - Obowiązków przybywa, a firmy nie zatrudniają większej liczby pracowników ochrony. Ci, którzy są, zamiast skupiać się na obserwacji linii kas czy wnętrza sklepów, muszą obserwować wejście do sklepu, weryfikować liczbę klientów znajdujących się w lokalu, kontrolować, czy mają założone maseczki, a nierzadko je rozdawać. To nie sprzyja wykonywaniu ich podstawowych zadań – mówi przedstawiciel firmy ochroniarskiej.

Wykorzystują to lotne grupy złodziei. I na przykład jedna osoba wykłóca się z ochroniarzem o konieczność założenia maseczki, druga w tym czasie dokonuje kradzieży. Nowym zjawiskiem jest straszenie zarażeniem koronawirusem, co też nie uławia podjęcia interwencji.  

 

Z biedy, ale i dla handlu

Z obserwacji sierżanta Łuksza Kloca z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach wynika, że kradzieże z biedy zdarzają rzadko. Nie są to kradzieże produktów potrzebnych do przeżycia, ale często alkohole z wyższej półki, kosmetyki. - Potem te przedmioty trafiają na bazary lub znajomych paserów – mówi policjant.

Przed świętami dochodzą tzw. kradzieże prezentowe, zabawki, drobny sprzęt komputerowy. Kradzież do wartości 500 zł kwalifikowana jest jako wykroczenie zagrożone karą grzywny, powyżej tej wartości to już przestępstwo zagrożone karą ograniczenia lub pozbawienia wolności. Galopująca inflacja zastawia też pułapkę na złodziei. Coraz trudniej im trzymać się w ryzach owych pięciu stówek.

- Ale nie jest tak, że każde zdarzenie, gdzie przedmiot kradzieży ma wartość na przykład 50 zł, kończy się wykroczeniem. Społeczeństwo robi się coraz bardziej nerwowe. I taka osoba nie chcąc oddać skradzionej rzeczy, szarpiąc się na przykład z pracownikiem ochrony, popełnia tzw. triadę rozbójniczą, czyli rozbój, kradzież rozbójniczą i wymuszenie rozbójnicze. A to już przestępstwo – dodaje sierżant Łukasz Kloc.

 

Więcej kradzieży na stacjach paliw

Z policyjnych statystyk wynika, że rośnie nie tylko liczba kradzieży popełnianych w sklepach, ale i w stacjach paliw (wzrost o 8,5 procent). Coraz więcej klientów odjeżdża nie płacąc za tankowanie, a ze sklepowych półek stacji paliw znikają alkohol i żywność. Najwięcej takich przypadków zanotowano w ostatnich trzech kwartałach w Warszawie, Katowicach i Wrocławiu.  

W tych przypadkach sprawców łatwiej zlokalizować. Bo ile zasłaniają twarz, to nie zasłaniają tablic rejestracyjnych, choć bywa, że i te są kradzione.