W czasie wizyty przedwyborczej Andrzeja Dudy w Łowiczu w lutym 2020 r. doszło do incydentu: Mirosław I. na miejscowym rynku trzymał transparent z cytatem z Lecha Wałęsy: "Mamy durnia za prezydenta". Mężczyzna został zatrzymany przez policję.

Prokurator rejonowy w Łowiczu oskarżył 65-letniego mężczyznę o publiczne znieważenie prezydenta RP na podstawie art. 135 par. 2 kodeksu karnego, za co groziło sprawcy do trzech lat pozbawienia wolności.

Uniewinnienie, umorzenie, uchylenie

Sąd Okręgowy w Łodzi po raz pierwszy rozpoznając tę sprawę, uniewinnił oskarżonego uznając, że szkodliwość społeczna nie występuje, ale apelację na niekorzyść złożył prokurator. Według SO nie doszło do czynu zabronionego i wydał wyrok uniewinniający. Uzasadnił, że działanie oskarżonego mieściło się w granicach krytyki politycznej.

Sąd Apelacyjny uchylił wyrok do ponownego rozpoznania. Wskazał, że zadecydowały o tym względy formalno-prawne oraz niespójności zawarte w uzasadnieniu orzeczenia I instancji.

Następnie Sąd Okręgowy ponownie pochylił się nad zarzutami 16 lipca 2021 r. i przyjął, że podczas spotkania z wyborcami Mirosław I. publicznie znieważył głowę państwa, ale sąd umorzył postępowanie.

Sąd Apelacyjny, rozpoznając ponownie zarzut zniesławienia Prezydenta RP 3 marca 2023 r., uniewinnił Mirosława I. od zarzucanego mu czynu. Przyjął, że nie doszło do znieważenia głowy państwa, gdyż sprawca nie miał zamiaru bezpośredniego obrażenia polityka, lecz brał udział w debacie publicznej przed wyborami.

Prokurator w Łowicza ponownie interweniował, składając kasację do Sądu Najwyższego. Uznał, że sąd II instancji naruszył szereg przepisów kodeksu postępowania karnego, w tym art. 7 i art. 410 kpk. Oznacza to, że podstawę wyroku stanowić może tylko całokształt okoliczności ujawnionych w toku rozprawy głównej. Wydając wyrok, sąd musi opierać się na dowodach przeprowadzonych na rozprawie i to, że nie może on wydawać orzeczenia na podstawie jedynie części ujawnionego materiału dowodowego.

Kasacja nie uwzględniona

Sąd Najwyższy w Izbie Karnej oddalił kasacje prokuratora jako bezzasadną. Jak zaznaczył sędzia sprawozdawca Zbigniew Puszkarski, w przepisie dotyczącym znieważenia Prezydenta RP nie chodzi o ochronę konkretnej osoby, lecz o majestat, ochronę urzędu.

- Praktyka sądowa wskazuje, że sądy dość liberalnie podchodzą do tego typu występków, które prokuratura kwalifikuje jako przestępstwo – wyjaśniał sędzia Puszkarski. – Istotny w tych sprawach jest zamiar sprawcy, który ma polegać na zamiarze bezpośrednim obrażenia prezydenta. Ale ważny jest kontekst sytuacyjny: otóż w omawianym przypadku Andrzej Duda, urzędujący prezydent, przyjechał na wiec wyborczy jako uczestnik kampanii wyborczej. Słowa wypisane na transparencie były obraźliwe, nieeleganckie, ale wpisywały się w debatę publiczną – mówił sędzia.

Debata publiczna, nie spirala nienawiści

Debata publiczna nie zachowała pewnego poziomu, a powinna. Hasło wznoszone przez oskarżonego miało na celu zwrócenie uwagi wyborców, że nie jest to dobry dla kraju prezydent. I kontekst kampanijny łagodzi sytuację.

Sędzia sprawozdawca podał przykład, który mógłby być karalny: gdyby to samo hasło było eksponowane w czasie oficjalnych ceremonii państwowych, wizyty głowy obcego państwa.

SN zwrócił uwagę także na cytat zawarty w haśle, który nie był autorstwa oskarżonego. Były to słowa wypowiedziane wcześniej przez byłego prezydenta Lecha Wałęsę. Dlatego Mirosławowi I. zależało na dosłowności cytatu, bo przecież Wałęsa nie był ścigany za te sformułowania.

SN dodał, że nie chodziło też oskarżonemu o nakręcanie spirali nienawiści. Zachowanie demonstranta było nastawione nie na wyrażenie pogardy wobec osoby prezydenta, lecz wyrażenie opinii, że nie nadaje się na kolejną kadencję.

Postanowienie Izby Karnej SN z 20 marca 2024 r. , sygnatura akt V KK229/23.