- Niemcy, którzy też testowali taki system w swoim kraju, prowadzili te testy przez dwa lata. Wcześniej przedstawiono alternatywne rozwiązania, ale dzisiaj sprowadza się to tylko do jednego, czyli do dodatkowej aplikacji w telefonie - zwraca uwagę senator Ryszard Świlski, który ma wiele wątpliwości co do tej ustawy.

CzytajZmiany w opłatach za przejazd autostradą z podpisem prezydenta>>

Dodaje, że tylko Polska zdecydowała się na zbieranie informacji o lokalizacji kierowców posiadających telefony komórkowe. Nawet Chińczycy nie chcą wprowadzić takiego systemu. A skąd polski obywatel ma mieć pewność, że ten system będzie służyć tylko do poboru opłat? Zapewnienia, że po zamknięciu aplikacji transmisja danych będzie wyłączona, mogą obywatela nie uspokoić. A co, jeśli transmisja danych nie będzie wyłączona?

- Państwo polskie odniosło już jeden ogromny sukces, oferując obywatelom aplikację STOP COVID. Zaufanie społeczne do państwowych aplikacji jest, delikatnie mówiąc – ograniczone - ironicznie podkreśla senator, mając na myśli przegrane procesy z Sanepidem.

Dwa sposoby uiszczania opłat

Ustawa zakłada wprowadzenie dwóch nowych trybów uiszczenia opłaty:

  • elektronicznego biletu autostradowego 
  • opłaty pobieranej na podstawie danych geolokalizacyjnych pojazdów przekazywanych do Systemu Poboru Opłaty Elektronicznej Krajowej Administracji Skarbowej. W razie wyboru tej ostatniej metody płatności użytkownik autostrady będzie zobowiązany do zainstalowania i uruchomienia stosownego urządzenia lub aplikacji.

Najwięcej wątpliwości budzi system geolokalizacji, czyli śledzenia tych danych – że te dane nie będą traktowane wyłącznie jako niezbędne do poboru opłat.

Obecnie też można używać aplikacji, ale jest ona bezpieczniejsza niż proponowana w ustawie. System rozpoznaje numer rejestracyjny pojazdu, kojarzy go z aplikacją i ściąga pieniądze. Nie jest do tego potrzebna żadna geolokalizacja - twierdzą prawnicy.

Po co ten nowy system?

Magdalena Rzeczkowska, podsekretarz w Ministerstwie Finansów wyjaśnia, że z końcem listopada wygasają umowy na manualny system poboru opłat na odcinkach płatnych autostrad. WJak mówi, w przypadku konieczności wytworzenia teraz systemu videotollingu od zera – to jest kwestia postępowań przetargowych, zakupu infrastruktury.  Na przeprowadzenie całego działania potrzebne jest minimum półtora roku. Trzeba by przedłużyć funkcjonowanie manualnego systemu poboru opłat, co wiąże się z modernizacją infrastruktury na miejscach poboru opłat, ponieważ ma już wieloletnią historię.

Dodatkowo, ze względu na nowy system dla pojazdów ciężkich, trzeba by zintegrować rozwiązania z systemem e-TOLL, żeby, w przypadku pojazdów ciężkich można było przejechać po autostradach płatnych z wykorzystaniem tego systemu.

Dlaczego nie wprowadza się winiet?

Zastępca dyrektora Departamentu Zwalczania Przestępczości Ekonomicznej Ministerstwa Finansów Robert Michalski zapewnia, że analizowano w resorcie kwestię winiet naklejanych na szyby w samochodach. Jednak polityka transportowa Unii Europejskiej idzie w jasną stronę, żeby płacić za przejazd. System musi mieć wiedzę o tym, żeby opłata była naliczana proporcjonalnie do przejechanej trasy.

- Videotolling to system, który jest oparty na tym, że na każdym wjeździe i wyjeździe potrzebne są kamery. Kamery te muszą działać ze stuprocentową skutecznością, bo brak jednego albo drugiego zdarzenia oznaczałby ubytek w opłacie. Wystarczy, że spadnie śnieg albo będzie deszcz lub mgła, żeby była wyrwa w opłacie. Z tego względu Ministerstwo Finansów nie zdecydowało się na taki system - wyjaśniał dyrektor Michalski.

Przechowywanie i udostępnianie danych

- Gromadzone przez nowy system dane o kierowcach będą przechowywane w systemie Krajowej Administracji Skarbowej jedynie w takim zakresie, w jakim one dotyczą właśnie odcinka drogi płatnej - zapewnia Rzeczkowska. Wszelkie pozostałe dane nadmiarowe, w sytuacji gdyby aplikacja była włączona także na innych odcinkach dróg, będą automatycznie usuwane z systemu.

Wiceminister mówi też, że dodatkowo, co trzy miesiące będzie wykonywany jeszcze skan systemu, dla bezpieczeństwa i po to, żeby te nadmiarowe dane, były usuwane. - Dane geolokalizacyjne będą przechowywane przez dziewięć miesięcy. Ten okres jest związany z procedurą weryfikacji prawidłowości wniesienia opłaty dokonywanej przez generalnego inspektora transportu drogowego. Chodzi o to, żeby procedurę sporu móc właściwie przeprowadzić, o to, żeby te elementy dowodowe były dostępne - mówi minister Rzeczkowska.

Dane inne, które są przechowywane w systemie, to są dane rejestracyjne, dane związane z rejestracją użytkownika do korzystania z systemu. Wśród tych danych są dane osobowe. Dane te odpowiadają swoim zakresem danym, które obecnie są zbierane na potrzeby systemu viaTOLL. Te dane będą przechowywane maksymalnie do 36 miesięcy w systemie

Autorzy zmian podkreślają, że zasady tego systemu, poszczególne przepisy podlegały uzgodnieniu pod kątem RODO, tj. prawidłowości ochrony danych osobowych, i nie było zastrzeżeń do tych przepisów - zapewnia podsekretarz stanu. - Zbiór użytkowników w systemie RODO obejmuje również organy ścigania, ale tylko gdy taki organ złoży wniosek o przekazanie danych. Policja jest przewidziana w tym katalogu – i w zakresie wynikającym z ustawowych zadań danej służby czy instytucji, której te dane mają być udostępniane - podkreśla minister Rzeczkowska

Pytania o aplikację w komórce

System geolokalizacji, w siedem dni uchwalony przez Sejm, nie jest jasny i prawnicy mają wątpliwości, czy w ogóle potrzebny.

- Wykorzystanie danych lokalizacyjnych w systemach płatności autostradowych należy oceniać z perspektywy konstytucyjnej zasady proporcjonalności oraz wynikającej z RODO zasady minimalizacji - mówi dr hab. Arwid Mednis, specjalista od danych osobowych i partner kancelarii Kobylańska Lewoszewski Mednis. - System powinien być zaprojektowany w ten sposób, żeby skutecznie pobierać opłaty, a nie służyć dodatkowo innym celom. Do tej pory system rozpoznawał na bramkach numery rejestracyjne i pobierał opłatę za pośrednictwem aplikacji, w której numer rejestracyjny był zapisany. Żaden dodatkowe czynności ze strony kierowcy nie były potrzebne - wyjaśnia. I tłumaczy, że jeśli nie będzie bramek to system musi być zaprojektowany w taki sposób, żeby wyłapywać tych, którzy płatności nie dokonali. Lokalizacja jest potrzebna tylko do tego, żeby potwierdzić, że pojazd przejechał dany odcinek.

Dr Maciej Kawecki, dziekan z Wyższej Szkoły Bankowej, były koordynator krajowej reformy ochrony danych osobowych uspakaja:  Nie dopatrywałbym się w tej ustawie naruszenia prywatności, byleby była zachowana zasada minimalizmu, która zakłada, że powinno się wprowadzić alternatywny system, który nie wiąże się z przetwarzaniem tak dużej ilości danych, czy informacji.

I tak system e-Toll opiera się na danych geolokalizacyjnych, przekazywanych do systemu poboru opłat. Zasada minimalizmu realizowana jest na dwóch poziomach. Pierwszy jest taki, że korzystając z płatnej autostrady wykupimy bilet na przykład na stacji benzynowej. Wtedy oprócz numeru rejestracyjnego pojazdu nie podaje się żadnych innych informacji.  A drugi jest dla samochodów przekraczających 3,5 tony, gdzie konieczne jest wprowadzenie danych geolokalizacyjnych. To się dzieje już dzisiaj i to jest ten sam mechanizm, co wprowadzany nowelizacją.

- Jeśli już ktoś poda dane do aplikacji komórkowej i wykupi w tej aplikacji abonament, to dane będą przekazywane na podstawie ustawy - dodaje dr Kawecki. O przetwarzaniu danych będzie decydować nie Ministerstwo Finansów, ale Krajowa Administracja Skarbowa. Weryfikacja danych zbędnych i usuwanie ich następować będzie raz na trzy miesiące. Dodatkowo system nie będzie gromadził danych geolokalizacyjnych spoza niepłatnych odcinków. Dochowano staranności w tym zakresie - uspakaja dr Kawecki.

Mimo to powstaje pytanie, czy instalowanie aplikacji na telefon nie jest nową formą wspierania "zaprzyjaźnionych" spółek? I może wcale nie chodzi o nadmiarowe dane, a o dodatkowe pieniądze?