Od 2 do 15 września obowiązuje nowa lista zakazów lotów pasażerskich, w tym - co zaskakujące - do Hiszpanii, a także na Maltę i do Rumunii (Rozporządzenie Rady Ministrów z 31 sierpnia 2020 roku w sprawie zakazów lotniczych).

Rząd tłumaczy, że wykaz państw i terytoriów, z których wykonywanie lotów jest objęte zakazami, został sporządzony w oparciu o dane publikowane przez Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, według stanu na 24 sierpnia 2020 r. I zasadniczo uwzględnia 14-dniową skumulowaną liczbę zachorowań na COVID-19 na 100 tys. osób, przy współczynniku przekraczającym 60.

Czytaj: Pasażerom należy się dodatkowe odszkodowanie...

Ponadto rząd zapewnia, że rozporządzenie umożliwia powrót wielu obywatelom do Polski. Proponowane rozwiązanie ma na celu "uniknięcie możliwych komplikacji zarówno po stronie podróżnych, jak i organizatorów turystyki” - wyjaśniono w uzasadnieniu do projektu rozporządzenia.

Jednak takie zapewnienie nie ma pokrycia w faktach.

Trudności się nie uniknie

- Jesteśmy świadkami sytuacji, gdy przepisy zakazujące przelotów pomiędzy określonymi państwami, są zmieniane niemal z dnia na dzień. Dotyka to zarówno pasażerów, linii lotniczych oferujących bilety lotnicze, jak i biur podróży sprzedających imprezy turystyczne z przelotem do tych państw. Firmy te nie są w stanie wywiązać się ze swych zobowiązań i wykonać usługi - komentuje sytuację dr hab. Michał Jackowski, adwokat, prof. Wyższej Szkoły Handlu i Usług.

Czytaj: Od 2 września zakaz lotów do 44 państw

Jeśli klient nie zaakceptuje propozycji zmiany rezerwacji albo vouchera na kolejny lot, wówczas linie lotnicze i biura podróży są obowiązane zrekompensować klientom całość uiszczonych kosztów. Nie ma znaczenia fakt, że przedsiębiorcy ci nie ponoszą winy i nie przyczynili się do odwołania lotu. Na tę ostatnią okoliczność mogą się natomiast powołać, gdyby klient żądał dodatkowego odszkodowania za nieodbyty lot.

Odszkodowanie się nie należy

Nie ulega wątpliwości, że epidemia COVID-19, a zwłaszcza akty prawne zakazujące przelotów, są nadzwyczajną okolicznością wyłączającą odpowiedzialność linii lotniczej. Pasażer nie ma zatem możliwości dochodzenia odszkodowania - uważa prof. Jackowski.

Zatem pasażerom, którzy kupili już bilet na samolot, nie należy się wypłata odszkodowania za odwołanie lotów, przewidziane rozporządzeniem unijnym nr 261/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z 11 lutego 2004 r. ustanawiającego wspólne zasady odszkodowania i pomocy dla pasażerów w przypadku odmowy przyjęcia na pokład albo odwołania lub dużego opóźnienia lotów. Potwierdziła to Marta Grzegorzewska z biura Rzecznika Praw Pasażera.

- W rozporządzeniu prezesa Rady Ministrów nie jest wprost powiedziane o odwołaniu lotów, lecz o zakazie lotów pasażerskich, więc nie mają w tym wypadku zastosowania przepisy unijne - wyjaśnia Grzegorzewska.

Linie lotnicze mogą tylko zwrócić pasażerowi pieniądze za bilet w ciągu 7 dni lub zaproponować inny lot, lecz w praktyce wobec licznych skarg, na wypłatę czeka się nawet 150 dni - stwierdzają eksperci.

-  W mojej ocenie również państwo nie może być adresatem takich roszczeń, zarówno ze strony biur podróży i linii lotniczych, jak i samych pasażerów. Nie mamy bowiem do czynienia z działaniem bezprawnym, a tylko takie otwierałoby drogę do odszkodowania od organu władzy publicznej. 

Niepotrzebny chaos prawny

Poza bardzo ogólnymi zasadami prawidłowej legislacji, prawodawcy nie wiążą żadne sztywne zasady związane z uchwalaniem kolejnych przepisów wprowadzających zakazy i ograniczenia okołoepidemiczne - mówi prof. Jackowski. - Dlatego jesteśmy świadkami sytuacji, w której już ponad 10 rozporządzeń regulowało te kwestie, często bardzo odmiennie. Niestety taki sposób legislacji można oceniać tylko politycznie. W czasie epidemii tak sformułowany akt prawny, wchodzący niemal bez vacatio legis, nie narusza w sposób oczywisty zasad przyzwoitej legislacji. Zatem roszczenia mogłyby pojawić się tylko po ewentualnym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego kwestionującym takie przepisy - dodaje profesor.

Nowe rozporządzenie nie obejmuje lotów wyczarterowanych przed dniem wejścia w życie rozporządzenia na zlecenie organizatora turystyki lub podmiotu działającego na jego zlecenie. To niefortunny przepis - uważa nasz rozmówca. Pojęcie czarteru jest niezdefiniowane i bywa używane dla kilku typów umów. Użycie go bez wyjaśnienia, w akcie prawnym, który obowiązywać ma tylko kilkanaście dni, może spowodować spory chaos. A przecież można było tego uniknąć, gdyż rząd miał cały okres wakacyjny na opracowanie wariantów awaryjnych - podkreślają prawnicy.