Od 12 lutego otwarte będą hotele, kina, teatry, baseny i stoki narciarskie - ogłosił premier Mateusz Morawiecki. Na otwarcie będzie musiała jednak poczekać jeszcze gastronomia i branża fitness. Z tym, że raczej nie poczeka, bo już teraz funkcjonuje wiele restauracji i siłowni. Policja, przeprowadza interwencje i "spisuje" niepokornych przedsiębiorców. Część z nich słono zapłaci za łamanie covidowych obostrzeń.

Prof. Suwaj: Mimo zmian w ustawie, obostrzenia wciąż niekonstytucyjne>>

 

W kary i tak już nikt nie wierzy

Tyle że pieniądze najprawdopodobniej odzyskają, bo sądy konsekwentnie uchylają kary, uznając, że obostrzenia epidemiczne wprowadzone zostały bez podstawy prawnej, a żeby naprawdę działały należałoby je nałożyć ustawą lub wprowadzić stan nadzwyczajny. Przykładem jest wyrok WSA w Opolu, który uchylił decyzję wojewódzkiego inspektora sanitarnego w sprawie nałożenia kary w wysokości 10.000 zł. Policjanci (w kwietniu 2020) zauważyli, że fryzjer - w okresie obowiązywania zakazu świadczenia takich usług - strzygł klienta. Fryzjer został ukarany mandatem i karą administracyjną.

 

Prof. Suwaj: Mimo zmian w ustawie, obostrzenia wciąż niekonstytucyjne>>
 

 

- Kiedy my – prawnicy – podnosiliśmy larum, że dochodzi do naruszania praworządności i podstawowych zasad demokratycznego państwa prawnego, większość osób uważała, że to czcze rozważania mądrych głów. Okazało się jednak, że dzisiaj przez to problem mamy wszyscy - mówi adwokat Karolina Pilawska z kancelarii TPZ. - Obecne „antycovidowe” akty prawne mówią wprost jedno, a ich wykładnia dokonana przez pryzmat całego systemu prawnego mówi zupełnie co innego. Nie jest tak, że każdy uchwalony przepis jest ważny, tak jak nie każda podpisana umowa oznacza, iż strony ukształtowały jakiś stosunek prawny pomiędzy sobą - tłumaczy.

 

Z zakazem przedsiębiorca, klient nie

Rozporządzenie epidemiczne nakłada zakazy prowadzenia działalności gospodarczej w par. 10, wymieniając branże, które nie mogą funkcjonować w danym momencie. Nie ma tam nic o tym, że gdy trafimy na otwartą restaurację, nie możemy skorzystać z jej usług.

- Przepisy rozporządzeń kierowane są do przedsiębiorców, to oni mają zakaz sprzedawania posiłków do spożycia na miejscu, podobnie jest z zameldowaniem w hotelu osoby, która nie spełnia kryteriów. Nie ma żadnych sankcji skierowanych  bezpośrednio do adresata tych usług - mówi Prawo.pl Robert Suwaj z Politechniki Warszawskiej, adwokat w kancelarii Suwaj, Zachariasz Legal.

Ekspert dodaje, że to paradoks tej instytucji, że nie tylko ogranicza przedsiębiorcom możliwość funkcjonowania, ale jeszcze nakłada na nich obowiązki egzekwowania tych ograniczeń wobec innych obywateli  A zatem wydawałoby się, że położenie nacisku na karanie klientów objętych zakazem działania instytucji byłoby skuteczniejsze, bo nie garnęliby się specjalnie do korzystania z takich zakazanych usług. Niemniej - jak podkreśla prof. Suwaj - egzekwowanie tych obowiązków byłoby kłopotliwe i czasochłonne. - Przedsiębiorca jest na miejscu, klienci się zmieniają, próbują uciekać przed funkcjonariuszami, nie chcą podawać danych, to kłopotliwe - podkreśla prof. Suwaj.

 

Jeśli lokal jest otwarty, to nie ma za co karać

- Karanie klientów jest jeszcze bardziej absurdalne, niż karanie przedsiębiorców – skoro lokal stoi otwarty i państwo go nie zamyka (siłą), to dlaczego potencjalny klient miałby myśleć, że jest otwarty nielegalnie? Trudno stosować tutaj zasadę, że nieznajomość prawa szkodzi. Obecnie nie mamy bowiem do czynienia z jakąkolwiek pewnością prawa w tym zakresie, a pamiętajmy, że jeżeli istnieją jakiekolwiek wątpliwości co do legalności ograniczeń to należy je rozstrzygać na korzyść osoby, której jakieś przewinienie się zarzuca - mówi adw. Karolina Pilawska.  - W żadnym zakresie nie zachęcam do łamania tych przepisów, bo wszyscy musimy obecnie zachować zdrowy rozsądek i nie narażać siebie i innych. Jednak czym innym jest zakaz, a czym innym jest kara za jego złamanie. Zapamiętajmy, że mandatów przyjmować nie wolno, bo potem ich uchylenie jest trudne i z reguły wymaga pomocy prawnika - dodaje.

Zauważa też, że niezrozumiałe jest podwójne karanie osób łamiących przepisy epidemiczne - zarówno mandatem, jak i karą administracyjną za ten sam czyn.

- To tak jakby ustawodawca przewidział karę za przestępstwo kradzieży w kodeksie karnym i na dodatek uchwalił jeszcze ustawę o zakazie kradzieży, a potem te kary kumulował. Cel słuszny, bo przecież złodziej powinien karę odczuć, prawda? Rozumiem, że chęci były dobre, ale nie jest to odpowiednia droga do dyscyplinowania wolnego społeczeństwa. Przynosi to przecież odwrotny skutek i jeszcze bardziej obniża zaufanie do państwa i prawa, a to ma naprawdę ogromny, długofalowy efekt - podsumowuje prawniczka.