Choć w dobie pandemii samo zostawienie danych służbom sanitarnym – o ile nie jest się zaciekłym „covidosceptykiem” -  nie wydaje się specjalnie kontrowersyjne, to już treść formularza rozdawanego na pokładach samolotów budzi pewne wątpliwości.

Loty możliwe, ale pasażerowie wypełnią oświadczenie o stanie zdrowia>>

 

Formularze na podstawie konwencji

Jak informuje serwis Prawo.pl PLL LOT, dokumentacja epidemiczna dla pasażerów opracowana jest przez odpowiednie służby administracyjne i instytucje zdrowia publicznego, które działają w oparciu o przepisy międzynarodowe z zakresu ochrony zdrowia i bezpieczeństwa obywateli. - Zarówno LOT, jak i pozostali przewoźnicy nie mają wpływu na treść przekazywanych na pokładzie formularzy lokalizacyjnych. Obowiązek wprowadzenia na pokładach samolotów Kart Lokalizacji Pasażera wynika bezpośrednio z par. 7 ust. 8 pkt 3 rozporządzenia Rady Ministrów z 7 sierpnia 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Treść formularza KLP wynika natomiast z Konwencji chicagowskiej, której stroną jest Polska – tłumaczą w odpowiedzi.

Potwierdza to Piotr Rudzki, rzecznik prasowy Lotniska Chopina w Warszawie, który tłumaczy, że wprowadzenie kart lokalizacyjnych w samolotach wynika z załącznika nr 9 konwencji chicagowskiej. Wzór formularza został ogłoszony w Dzienniku Urzędowym Urzędu Lotnictwa Cywilnego 3 lipca 2015 roku.

- Dokumenty trafiają do Lotniskowej Służby Medycznej, gdzie są ewidencjonowane, a następnie przekazywane do wojewódzkiego sanepidu – tłumaczy Piotr Rudzki. Dodaje, że zdarza się, że pasażerowie nie garną się do wypełnienia formularza, wtedy na pokład samolotu wchodzi Straż Graniczna i legitymuje pasażera.

 

 

Kara, ale na pewno nie za fałszywe zeznania

A co z delikwentem, który zamiast jawnie okazywać obywatelskie nieposłuszeństwo i narażać się na interwencję służb, poda zmyślone dane? Formularz sugeruje, że konsekwencje będą. I właściwie tyle, bo jakie, to trzeba sobie dopiero sprawdzić samemu. - Aby uzyskać więcej informacji na temat kar za podanie fałszywych danych w niniejszym formularzu, proszę zapoznać się z obowiązującym prawem lub skontaktować z instytucjami dotyczącymi zdrowia publicznego – czytamy w jego treści.

Na pierwszy rzut oka widać, że różni się ono od pouczenia o karalności z art. 233 KK, który w par. 6 przewiduje karalność za składanie fałszywych oświadczeń, jeżeli ustawa przewiduje, że są one odbierane pod rygorem odpowiedzialności karnej (kara to pozbawienie wolności od 6 miesięcy do lat 8). - Skutek takiego pouczenia jest w zasadzie żaden – pouczenie o odpowiedzialności za konkretne czyny, to podstawa do wyegzekwowania tej  odpowiedzialności – uważa Robert Suwaj, profesor Politechniki Warszawskiej i adwokat w kancelarii Suwaj Zachariasz. Dodaje, że taki zapis może co najwyżej służyć prewencji ogólnej.

Wtóruje mu adwokat Filip Tohl, członek Stowarzyszenia Adwokackiego "Defensor Iuris", który podkreśla, że podanie fałszywych danych w formularzu lokalizacyjnym nie wiąże się z odpowiedzialnością z art. 233 kodeksu karnego. - Przepis art. 233 par. 2 stanowi bowiem jasno, że warunkiem odpowiedzialności za fałszywe zeznanie, jest uprzedzenie składającego oświadczenie o tej odpowiedzialności. Tak też jeśli brak jest konkretnego pouczenia o treści art. 233 oraz odpowiedzialności za fałszywe zeznania, takie oświadczenie nie jest obarczone odpowiedzialnością karną z tego przepisu. Ogólne sformułowanie zawarte w treści formularza jest całkowicie bezskuteczne i nie ma mocy prawnej – tłumaczy.

Dodaje, że teoretycznie można zastanawiać się nad odpowiedzialnością na podstawie przepisów związanych z epidemią (np. art. 165 KK), niemniej jednak fałszywe wypełnienie karty lokalizacyjnej w żadnym wypadku nie może być automatycznie utożsamiane z czynem stwarzania zagrożenia epidemicznego.

 

Sanepid napisze na Berdyczów

Problemem jest także to, że polska wersja formularza wymaga od pasażera podania adresu zameldowania zamiast adresu zamieszkania, co – przy dużej mobilności obywateli, administracyjnym charakterze obowiązku meldunkowego – nie ma specjalnie sensu. W skrajnych przypadkach może prowadzić do pomyłek – np. na kwarantannę trafią rodzice podróżującego studenta, mieszkający tam, gdzie jest on zameldowany. W angielskiej wersji kwestionariusza widnieje rubryka „permanent address”.

- Wraca stary problem dokonywania tłumaczeń konwencji i przepisów unijnych przez tłumaczy, którzy nie mają (lub nie chcą mieć) pojęcia o celu danej informacji. Z perspektywy covid, oczywistym jest to, że w celu zapobiegania i przeciwdziałania zakażeniom, kluczowe jest miejsce zamieszkania pasażera i właściwe do tego miejsca organy powinny działać. Miejsce zameldowania nie jest w żadnej mierze miejscem związanym z jakimkolwiek logicznym związkiem z pandemią – tłumaczy prof. Suwaj.

Dodaje, że jedyny potencjalny sens, to skutek doręczenia, który następuje w miejscu zameldowania, które stosuje się w razie braku informacji o odrębnym miejscu zamieszkania. - Więc jeśli w formularzu wpisany byłby adres zamieszkania, to nawet skutek doręczenia ewentualnej decyzji o kwarantannie, następuje pod tym właśnie adresem. Więc oczywisty bezsens, wprowadzający w błąd zarówno pasażera jak i służby publiczne, które mają reagować – dodaje.

 

Według dr. hab. Grzegorza Sibigi z Instytutu Nauk Prawnych PAN, wymóg wpisania adresu zameldowania to efekt wiary w idealną sytuację, w której każdy obywatel przestrzega obowiązku meldunkowego. - A tak nie jest, obowiązek meldunkowy jest reliktem PRL, istnieje od lat siedemdziesiątych i od dawna jest powszechnie ignorowany. Tym bardziej, że zniesiono nie tak dawno karalność za jego nieprzestrzeganie. Zatem wpisywanie adresu zameldowania do karty lokalizacyjnej miałoby sens, gdyby wszyscy przestrzegaliby obowiązku zameldowania – nie tylko na pobyt stały, ale również czasowy – uważa dr hab. Sibiga.

Sytuację ratuje rubryka: „adres tymczasowy”, która odnosi się do miejsca, gdzie podróżny faktycznie będzie przebywał, jest więc nadzieja, że ewentualne działania podejmą właściwe miejscowo służby, a informacja i decyzja o kwarantannie faktycznie trafi do zagrożonej zakażeniem osoby.