Nie impreza turystyczna, a konkretna usługa, która nie podpada pod tę definicję – to sposób niektórych biur podróży, by uniknąć uciążliwych obowiązków i ewentualnych roszczeń. Konsekwencje mogą być opłakane, zwłaszcza gdy podczas wymarzonych wakacji zawiedzie miejscowy podwykonawca.

Nowe składki na Turystyczny Fundusz Pomocowy od biur podróży>>

 

Z roszczeniem do sądu za granicą

Obowiązki biur podróży i gwarancje dla ich klientów określa ustawa z 24 listopada 2017 r. o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych. Szkopuł w tym, że przedsiębiorcy starają się te przepisy ominąć.

- Przeanalizowaliśmy umowy, które biura podróży przedstawiają swoim klientom i w niektórych z nich dopatrzyliśmy się bardzo niekorzystnych dla konsumentów zapisów – mówi Prawo.pl Bartosz Kempa, radca prawny z kancelarii Kempa i Wspólnicy (prowadzący stronę zmarnowanyurlop.pl) . Mianowicie część przedsiębiorców przygotowała ofertę, która nie podlega ustawie o imprezach turystycznych. - Umowa jest tak skonstruowana, że klientom oferowane są pojedyncze usługi, a nie impreza turystyczna. A to tej ostatniej dotyczą gwarancje określone we wspomnianej ustawie. Przykładowo konsument nabywa usługę nazywaną np. „Wyjazdem” lub „Bułgaria z dojazdem własnym” – tłumaczy.

A to oznacza, że gdy wystąpią jakieś problemy – np. okaże się, że hotelarz upadł z powodu pandemii, albo zawiedzie przewoźnik, nie ma roszczeń do polskiego biura, ale właśnie do tego przedsiębiorcy. - W dodatku spór nie będzie się toczył ani przed polskim sądem, ani na podstawie polskich przepisów. Zasadniczo więc taka oferta biura, która postrzegana jest jako bezpieczniejsza niż wyjazd na własną rękę, w praktyce niczym poza ceną się od niego nie różni – podkreśla. Dodaje, że przez to też, że oferta nie będzie objęta gwarancjami wynikającymi z ustawy, w razie upadłości biura podróży, problemem może być choćby powrót do kraju, bo nie znajdą zastosowania przepisy o Turystycznym Funduszu Gwarancyjnym.

Wtóruje mu adwokat Justyna Michalak-Królicka z kancelarii JMK, która podkreśla, że w przypadku imprezy turystycznej podróżny ma ustawowo zagwarantowane prawo odstąpienia od umowy w każdym czasie przed jej rozpoczęciem. - W przypadku uzasadnionego przepisami prawa odstąpienia przez podróżnego od umowy organizator ma obowiązek zwrotu wszystkich wpłaconych środków, w przypadku zaistnienia nieuniknionych i nadzwyczajnych okoliczności występujących w miejscu docelowym podróży lub jego najbliższym sąsiedztwie, które mają znaczący wpływ na realizację imprezy turystycznej. Organizatorzy turystyki obowiązkowo muszą posiadać zabezpieczenia na wypadek niewypłacalności a także zawierać na rzecz podróżnych ubezpieczenie kosztów leczenia i następstw nieszczęśliwych wypadków – podkreśla.

 


 

Ryzykowne szczegóły w umowie

Tymczasem konsumenci rzadko czytają umowy, a nawet jeżeli to robią, to dostrzeżenie tego rodzaju zabiegu przedsiębiorcy wymaga biegłej znajomości przepisów wspomnianej ustawy, którą mało kto może się poszczycić. Konieczne jest zwrócenie uwagi przede wszystkim na Ogólne Warunki Uczestnictwa, które powinny wyjaśniać pojęcia, jakimi posługuje się organizator w umowie z podróżnymi.

- To często w tym miejscu nadawane jest im znaczenie odmienne od tego, co usłyszeliśmy od agenta czy czytaliśmy w reklamach. A z uwagi na to, że OWU pisane są małą czcionką, często klienci nie czytają ich uważnie. Ale może być także inna przyczyna – np. taka, że touroperator po prostu ich nie udostępnił, choć powinien. Dotyczy to także tzw. Standardowego Formularza Informacyjnego, z którego jednoznacznie wynika, czy przedmiotem umowy jest impreza turystyczna czy pojedyncze usługi turystyczne. Co więcej, dokumenty biur podróży sformułowane są tak, że klient zawierając umowę nie tylko potwierdza ich otrzymanie, ale często też ich zrozumienie – a to jest dużo bardziej niebezpieczne. Bo ciężko będzie konsumentowi udowodnić, jak było naprawdę – podkreśla mec. Kempa.

Dodaje, że to z tych dokumentów powinno wynikać, czy wyjazd jest imprezą turystyczną i wtedy przysługuje nam ochrona, czy jednak nie. - Dlatego warto bardzo dokładnie czytać to, co dostajemy od touroperatora i w przypadku jakichkolwiek niejasności czy wątpliwości dopytywać i dociskać sprzedawcę. Naszą czujność powinno wzbudzić również to, że biuro nie żąda wpłaty na TFG. To może być kolejny sygnał, że w takim wypadku touroperator występuje np. jako pośrednik, a nie jako organizator naszego wypoczynku. Oczywiście biura mają prawo do świadczenia różnych usług, ale konsument powinien być świadomy, na co się zgadza i za co płaci – podkreśla mec. Kempa.

 

Po wycieczkę z własnym prawnikiem

Również Justyna Michalak-Królicka podkreśla, że trzeba sprawdzić w umowie, czy biuro oferuje imprezę turystyczną i czy nie jest jedynie pośrednikiem w zawarciu kilku powiązanych usług turystycznych, świadczonych przez innych dostawców. Precyzuje, że na potrzeby zdefiniowania imprezy turystycznej lub powiązanych usług turystycznych należy brać pod uwagę - jako jedyne kryterium - połączenie różnych rodzajów usług turystycznych, takich jak zakwaterowanie, przewóz pasażerów autobusem, koleją, drogą wodną lub lotniczą, a także wynajem pojazdów silnikowych lub niektórych motocykli.

 

- Organizator imprezy turystycznej odpowiada wobec podróżnego za całość imprezy turystycznej. Zatem nawet jeśli będzie przekonywał podróżnego, że zakupił u niego tylko powiązane usługi turystyczne i ochrona przewidziana dla imprezy turystycznej mu nie przysługuje, warto przeanalizować przepisy wspomnianej ustawy oraz unijnej dyrektywy lub zwrócić się w tym zakresie o pomoc prawną – mówi mec. Michalak-Królicka. Dodaje, że sama nazwa umowy nie przesądza bowiem o jej treści, a zatem o faktycznych obowiązkach biura podróży wobec podróżnego.

- To, że biura podróży mają swoich prawników to oczywistość. Ale w takim układzie, jaki mamy dzisiaj oznacza to, że i klienci będą musieli mieć swoich doradców prawnych. By zrozumieć swoją umowę i jej możliwe konsekwencje. Problem jest tylko to, czy wszystkich będzie na nich stać – konstatuje mec. Kempa.