Freeganka, czyli osoba poszukująca w kontenerach przy sklepowych żywności nadającej się do spożycia, a przeznaczonej do utylizacji, poszła do jednej z białostockich Biedronek na „skip”, jak nazywane są łowy w śmietnikach.

- Otworzyłam kontener na śmieci i zaczęłam wybierać z niego warzywa i owoce - wzięłam kilka bananów, kilka pomidorów, dwa wiaderka borówek, śmietanę z rozerwanym wieczkiem, jogurt i parę innych drobnych rzeczy. Ułożyłam je w skrzynce i zaniosłam do samochodu – opowiada amatorka ratowania żywności. Zanim odjechała, zatrzymał ja ochroniarz, który użył gazu, a potem zadzwonił po policję i zgłosił kradzież. Funkcjonariusze ukarali freegankę mandatem, gdyż w pobliżu śmietnika wisiała kartka z zakazem wyjmowania rzeczy z kontenerów.

Czytaj też: Przeciwdziałanie marnowaniu żywności jako wyzwanie dla samorządu terytorialnego >>>

To nie jest odosobniony przypadek (choć używanie gazu wobec freegan nie jest zwykłą praktyką), niektóre sklepy bardzo niechętnie podchodzą do ludzi, którzy z ich śmietników wybierają jedzenie.

 

 

Niejednoznaczny status prawny śmieci

Przedstawiciele Biedronki poproszeni o podanie podstawy prawnej zakazu zabierania rzeczy ze śmietników tłumaczą, że  spożywanie produktów, których termin przydatności do spożycia się zakończył, mogłoby narazić konsumentów na problemy zdrowotne i odsyłają do policji, która nałożyła mandat.

Czytaj też: Foodsharing - bariery i perspektywy tworzenia sieci społecznych w polskich miastach >>>

Prawnicy natomiast wskazują, że polskie prawo nie reguluje freeganizmu i skipowania, a status prawny śmieci również nie jest jednoznaczny. - Od 2019 r. obowiązuje ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności, która nakłada na sklepy obowiązek przekazywania niesprzedanego jedzenia organizacjom pozarządowym. Przepisy nie przyznają sklepom prawa, żeby udostępniać produkty osobom indywidualnym. Za marnowanie żywności sprzedawcy muszą płacić. Dlatego zwykle duże sieci nie aprobują skipowania i zabezpieczają niesprzedaną żywność. Kontenery i kosze na śmieci często są ogrodzone lub zamknięte na kłódkę. Osoba pokonująca takie blokady i zabierająca znalezione produkty może odpowiadać za kradzież z włamaniem. Freeganin może także ponosić odpowiedzialność za wtargnięcie wbrew woli sklepu na jego teren, a nawet za niszczenie mienia. Trzeba jednak podkreślić, że zwykle tego typu czyny będą miały znikomą społeczną szkodliwość – tłumaczy Karolina Witczak, aplikantka adwokacka, Kancelaria Prawna GFP Legal.

WZORY DOKUMENTÓW:

 

Bywają jednak miejsca, na przykład targowiska, które specjalne zostawiają w okolicy śmietników niepotrzebne jedzenie, aby chętne osoby mogły z niego skorzystać.

 

Czy można ukraść rzeczy porzucone?

Co jednak będzie wtedy, gdy freeganin nie pokonuje ani nie niszczy żadnych zabezpieczeń, a skipowanie nie ma miejsca na targowisku? Najczęstszym sposobem pozyskiwania wyrzuconego jedzenia jest przeszukiwanie kontenerów, w których sieci handlowe gromadzą żywność przeznaczoną do utylizacji, bez pokonywania blokad.

Karolina Witczak tłumaczy, że ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności przewiduje, że żywność wycofana ze sprzedaży, ale spełniająca wymogi bezpieczeństwa, ma być przekazywana organizacjom pozarządowym. Przepisy nie przewidują, że osoby prywatne mogą korzystać z takiej żywności. - W uproszczeniu, to oznacza, że jeśli coś nadaje się jeszcze do spożycia, to powinno zostać przekazane do NGO. Jeśli w kontenerze znajdzie się żywność, która nadaje się jeszcze do spożycia, to może znaczyć, że sklep dopuścił się marnowania żywności, a za to na podstawie przytoczonej ustawy należy zapłacić opłatę – mówi Karolina Witczak.

To jest przyczyna, da której sklepy, zwłaszcza duże sieci, pilnują, żeby żywność nadająca się do spożycia została przekazana do NGO albo co najmniej, żeby nie było dostępu do kontenerów, w których znajduje się żywność, która powinna była zostać przekazana organizacjom pozarządowym.

- W kwestii legalności zabierania rzeczy z ogólnodostępnych kontenerów – można powiedzieć, że freeganie działają w szarej strefie. Kradzieżą jest zabranie cudzej rzeczy w celu przywłaszczenia. Jeśli ktoś wyrzucił przedmiot do ogólnodostępnego kontenera, to można przyjąć, że go porzucił – rzecz stała się niczyja. Zabranie takiej rzeczy nie będzie kradzieżą – uważa Karolina Witczak.

Podobną opinię wyraża Mikołaj Wiza, prawnik z LexDigital iKancelaria DSK. - Z punktu widzenia prawa karnego wyrzucenie śmieci na śmietnik stanowi ich porzucenie. Nie mogą być one zatem przedmiotem kradzieży i nie jest to przestępstwo ani wykroczenie – tłumaczy.

Nie oznacza to, że przy zabieraniu żywności ze śmietników freeganie nie naruszają prawa. Dużo zależy od tego, gdzie są umiejscowione śmietniki i czy są zabezpieczone. - Problem pojawia się, gdy kontener jest za ogrodzeniem, jest zamknięty lub pracownicy lub znaki zabraniają wyjmowania z niego rzeczy. Można wtedy argumentować, że taka żywność nadal ma właściciela, bo nikt jej jeszcze nie porzucił. Dodatkowo, jeśli osoba zabierająca żywność ignoruje zakazy lub pokonuje zabezpieczenia, to można się zastanowić czy nie doszło do bezprawnego wejścia na cudzy teren lub kradzieży z włamaniem – uważa Karolina Witczak

Zdaniem Mikołaja Wizy możemy mieć do czynienia z naruszeniem "miru domowego", jeżeli freeganie wkraczają na prywatny teren marketu albo z włamaniem jeżeli otwierają na swoje potrzeby zamek od śmietników. - Tym niemniej samo zbieranie wyrzuconej żywności nie stanowi przestępstwa – podkreśla.

Wątpliwości budzi też odpowiedzialność sklepów za zatrucia osób, które spożywały produkty znalezione w śmietnikach. - Sklepy faktycznie obawiają się, że zostaną pociągnięte do odpowiedzialności za wprowadzenie do obrotu produktów, które nie spełniają wymagań prawa żywnościowego. Wydaje się to w tym przypadku mało prawdopodobne, chociaż należy zaznaczyć, że wprowadzenie do obrotu w rozumieniu przepisów nie oznacza tylko sprzedaży tego typu produktów, ale też ich bezpłatne oferowanie – zauważa Karolina Witczak.