O pierwszym, nadającym dyrektorom zakładów karnych i paru jeszcze innym organom prawo wnioskowania o kierowanie osób kończących odsiadywanie kary do zamkniętych placówek psychiatrycznych, mowa był od momentu zabójstwa Pawła Adamowicza.

Czytaj: Dyrektor więzienia będzie mógł złożyć wniosek o przymusowe leczenie skazanego>>

Kryje się za nim taka idea, że gdyby sprawcę tej zbrodni nie wypuszczono (po wykonaniu całej kary!) z więzienia, to on nie zabiłby prezydenta Gdańska. Być może, tylko czy twórcy tej regulacji planują na wszelki wypadek zamykać w psychiatrykach wszystkich, których będą podejrzewać, że mogą w przyszłości zrobić coś złego? Wobec dużej części skazanych można mieć takie podejrzenia, a według specjalistów od resocjalizacji 80 proc. pensjonariuszy zakładów karnych ma jakieś zaburzenia psychiczne. Wszystkich ich po zakończeniu kary nie wypuścimy, tylko przeniesiemy do więzienia pod inną nazwą? Nie bez powodu ten projekt nazywany jest już "Gostynin dwa", bo oparty jest na tej samej zasadzie i jego twórców czekają te same problemy. Pierwszy Gostynin już pęka w szwach i pod pokrywką kipi długa lista problemów, które w demokratycznym państwie prawa nie powinny mieć miejsca. Począwszy od pytania, czy można więzić człowieka, który nie został skazany czy czyn karalny.
Z tym "nowym Gostyninem" będą te same problemy, o ile te zasady zostaną wprowadzone. Bo w szpitalach psychiatrycznych i tak nie ma nadmiaru miejsc.  

O drugim projekcie, dotyczącym kolejnego zaostrzenia kar za niektóre przestępstwa, słychać było od wielu miesięcy, a właściwie to od początku tej kadencji.

Czytaj: MS: Wyższe kary dla zabójców, pedofilów i... nieletnich>>

"Przypadkiem" ogłoszony został w to samo piątkowe popołudnie, bo podobnie jak ten pierwszy ma być dowodem na to, że władza wie jak sobie radzić z przestępczością i potrafi zapobiegać takim zdarzeniom, jak ten zamach w Gdańsku. Oba są przejawem typowej dla polityków, a już szczególnie dla obecnie rządzących wiary, że magicznymi przepisami zmienią natychmiast rzeczywistość. A już szczególnie dowodów na to muszą dostarczać w okresach różnych wzmożeń, gdy cały naród przeżywa jakieś wydarzenie, a oni natychmiast pokazują, że mają na to sposób.

A nie mają, a już na pewno nie takimi metodami można sobie poradzić z przestępczością, której skala zresztą systematycznie w Polsce spada. Nie na skutek starań tego rządu, bo w ciągu ostatnich trzech lat ten trend nie zmienił się, on trwa dość konsekwentnie od kilkunastu lat. A kolejne zaostrzanie prawa przez szeryfów z resortu sprawiedliwości nie ma na to żadnego wpływu. To tylko propaganda, a o poziomie bezpieczeństwa w kraju decydują inne czynniki, o których rządzący też powinni wiedzieć. Może wiedzą, a tylko o propagandę chodzi.