Pracę w Niemczech podjęło w maju około siedmiu tysięcy Polaków, czyli nawet nie dwa razy tyle co zwykle do tej pory miesięcznie. Pierwsze dane niemieckiej Federalnej Agencji Pracy pokazują jasno – w Niemczech rozpoczęło aktywność zarobkową nawet mniej osób, niż przewidywały te wyważone prognozy. Ze wszystkich ośmiu krajów, których obywatele mogą bez żadnych przeszkód podejmować pracę, zarejestrowało się 24 tysiące nowych pracowników. Jednak większość z nich zapewne w Niemczech była już wcześniej, ale pracowała na czarno lub w ramach samozatrudnienia. Przybyło tak naprawdę niewiele osób.
     Do najbardziej obleganych branż należą rolnictwo (8100) i budownictwo (2700). Przy czym większość nowo zatrudnionych jest w Niemczech Zachodnich (85%). Patrząc pod względem landów najczęściej mieszkają w Bawarii, Nadrenii Północnej Westfalii i Dolnej Saksonii.
Jak twierdzi Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych Polacy są najliczniejszą grupą w gronie osób rejestrujących podjęcie pracy w Niemczech po 1 maja (w maju napłynęło ich ok. 7000). Liczbę tę jednak należy zestawić z ok. 4000, które zwykle miesięcznie rejestrowało zatrudnienie za Odrą, jeszcze przed całkowitym otwarciem rynku. Czyli napłynęło nawet nie dwa razy więcej osób niż zwykle przybywało do Niemiec. Następni w kolejności, ale w dużym odstępie, są Węgrzy (900 osób).
     Te liczby wcale nie cieszą Niemców. Wręcz odwrotnie – przedsiębiorcy i rzemieślnicy szukają rąk do pracy i martwią się, że Polacy nie zasilają ich braków, mimo że agencje pośrednictwa pracy czy izby rzemieślnicze (co ważne – nie niemiecki rząd czy ambasady – one zdecydowanie się od takich działań odcinając, informując jedynie o kwestiach formalno-prawnych związanych z zatrudnieniem w Niemczech) prowadzą akcje mające do tego namawiać. Brakuje, na przykład, uczniów, chcących kształcić się na rzemieślników. Z branży słychać narzekania, że trzeba przyjmować już nawet osoby o bardzo niskich kwalifikacjach, bo zainteresowanie jest tak małe. Stąd namawianie przez niemieckie cechy polskich młodych ludzi do nauki zawodu za Odrą. Przyszłość nie rysuje się dla naszych zachodnich sąsiadów lepiej. Ostatnie dane z unijnych statystyk pokazują, że na skali dzietności Niemcy leżą na ostatnim miejscu, czyli „rodowitych” rąk do pracy przybywać nie będzie.
     Sprawdziły się więc przewidywania, o których pisała trzy miesiące temu Justyna Frelak  z ISP niejednokrotnie – do zalewu niemieckiego rynku nie dojdzie. Ci Polacy, którzy chcieli wyjechać do Niemiec, już tam są, a teraz ewentualnie legalizują swoje zatrudnienie. Inni, mobilni i przedsiębiorczy, wybrali już dawno Wielką Brytanię. Nie należy się spodziewać, że w najbliższych miesiącach coś się dramatycznie zmieni. Pełniejsze dane jednak poznamy dopiero, gdy spłyną kolejne statystyki z rejestrów ubezpieczenia społecznego, czyli w listopadzie br.