Zdaniem  Konfederacji Pracodawców Polskich, która w ubiegłym tygodniu zorganizowała debatę na ten temat, warte podkreślenia jest też to, że pracodawca nie może liczyć na pomoc państwa, które lekceważy problem nielegalnych strajków i ich skutków. Zdaniem Moniki Gładoch, która dokonała przeglądu orzecznictwa sądowego, jasno wynika, że to pracodawcy są kozłami ofiarnymi – związkowcy nie ponoszą odpowiedzialności za swoje nielegalne działania. Paneliści wskazywali, że obowiązujące prawo dotyczące zasad funkcjonowania związków zawodowych i rozwiązywania sporów zbiorowych nie przystają do obecnych realiów społeczno – gospodarczych. Powstały w 1991 roku, po okresie w którym każda forma strajku była uznawana za nielegalną i była brutalnie tłumiona. Ustawy te poszły w zupełnie przeciwnym kierunku i dały możliwość niemal nieskrępowanej działalności protestacyjnej. Dziś realia się inne, a obowiązujące przepisy się nie zmieniły.
By nieco unormować tę rażącą nierówność, zaproponowano kilka postulatów – wydłużenie czasu, jaki ma pracodawca na odpowiedź żądań związków zawodowych, uprzednie rozstrzygnięcie sądu w sprawie dopuszczalności wszczęcia sporu zbiorowego warunkujące kontynuowanie sporu, ograniczenie prawa prowadzenia sporu zbiorowego do organizacji reprezentatywnych, doprecyzowanie określeń zawartych w ustawie w zakresie prawa zorganizowania strajku ostrzegawczego, doprecyzowanie zasad dotyczących przeprowadzania referendum strajkowego oraz wprowadzenie konsekwencji prawnych wobec tych organizacji związkowych, które wszczęły strajk nielegalny, np. poprzez czasowe ograniczenie prowadzenia ich działalności.

Jednak nie wszyscy uczestnicy debaty zgadzali się z postulatem zmierzającym do zaostrzenia odpowiedzialności za nielegalne strajki. – Jestem przeciwnikiem wchodzenia prawa karnego w sferę prawa pracy, co nie znaczy, że zgadzam się na zbyt łagodne traktowanie organizatorów nielegalnego strajku – powiedział podczas panelu prof. dr hab. Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego.- Zupełnie inną kwestią jest bowiem to, czy podczas nielegalnego strajku dochodzi do nietykalności cielesnej czy niszczenia mienia. Wtedy oczywiście prawo karne musi obowiązywać – dodał profesor.
Zgodził się z nim prof. dr hab. Zygmunt Niewiadomski ze Szkoły Głównej Handlowej. – Rozciąganie penalizacji na coraz większą liczbę dziedzin jest groźne – podkreślił profesor. – Przepisy proceduralne są mało ukształtowane i w tym widzę duże rezerwy – dodał prof. Niewiadomski. Stwierdził także, ze największym problemem nie jest jakość prawa, ale jego egzekucja. – Poza tym za pomocą prawa nie da się rozwiązać wszystkich społecznych problemów – podkreślił profesor.
Prof. dr hab. Krzysztof Rączka z Uniwersytetu Warszawskiego także jest przeciwnikiem penalizacji prawa pracy. – Minimalizujmy sankcje karne, chyba że strajk godzi w interes społeczny – apelował profesor Rączka. – Muszę z przykrością stwierdzić, że na gruncie obecnie obowiązującego prawa pracodawcy nie da się uchronić przed nielegalnym strajkiem. Cały czas istnieje bowiem dogmat złego pracodawcy i skrzywdzonego pracownika. Przepisy były tworzone w innych czasach i dziś nie przystają do rzeczywistości. Dlatego też pracodawcy muszą dążyć do zmian w prawie. Nie mają innego wyjścia – dodał profesor Rączka.
Prof. dr hab. Arkadiusz Sobczyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego skonfudował uczestników panelu stwierdzeniem, że tak naprawdę pracodawcom przy nielegalnych strajkach potrzebny jest nie prawnik, a socjotechnik. – biorąc pod uwagę ułomność prawa, strajki należy gasić jeszcze przed ich rozpoczęciem – powiedział prof. Sobczyk.