Realizacja tego postulatu byłaby równoznaczna z ograniczeniem prawa do złożenia kasacji. Straciliby na tym przede wszystkim pracownicy, którzy domagają się roszczeń majątkowych od pracodawców. I to ci najniżej wynagradzani.
Sąd Najwyższy bardzo ogólnie uzasadnia potrzebę wspomnianej zmiany. Wskazuje jedynie, że wynika ona z utrzymującego się wzrostu liczby skarg kasacyjnych wpływających do Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN. Jak sprawdziliśmy, najwięcej przybyło ich w 2012 r. (wzrost z 1660 w 2011 r. do 2131 skarg, czyli o 28 proc.). W ubiegłym roku zgłoszono 2132 takie sprawy.
– To nie jest najmocniejszy argument. Tak istotna zmiana, która oznacza przecież ograniczenie prawa do sądu, nie powinna wynikać z kalkulacji finansowej lub z powodu problemów z organizacją pracy i opanowaniem spraw – uważa prof. Jerzy Wratny z zakładu prawa pracy Instytutu Nauk Prawnych PAN.
– Skutki przeciążenia sądu nie powinny być przerzucane na pracowników, i to tych najuboższych. A do tego może doprowadzić proponowana zmiana – podkreśla Michał Synowiec, radca prawny z Kancelarii DLA Piper.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna