Piętnaście lat to szmat czasu. Czy problem był aż tak skomplikowany, by przez tyle lat nim się zajmować? Nie wydaje się.
Ot reżyser zrobił film o praktykach i obyczajach panujących w pewnej drażliwej na punkcie swojego wizerunku korporacji. Nie pierwszy taki film i nie o pierwszej takiej firmie. Nie pierwszy też raz strony upierały się przy swoim: reżyser i producent, że przekaz filmu jest uczciwy i obiektywny, a korporacja, że nieprawdziwy i krzywdzący.
Tak jest często po opublikowaniu artykułu w gazecie czy programu w telewizji. I od tego jest sąd, by taki spór rozstrzygnąć. Fakt, rzadko w Polsce odbywa się to sprawnie i szybko. Taka już uroda naszych sądów. Rzadko się zdarza by wyrok zapadł po jednej rozprawie. Normą jest raczej dziwienie się, że ktoś do sądu nie przyszedł, przesłuchiwanie po jednym świadku na rozprawie, odraczanie dla sporządzenia kolejnych opinii, rozpatrywanie kolejnych wniosków itd. W efekcie nawet prosta sprawa trwa latami, co przy procesach prasowych oznacza, że mało kto już pamięta, o co w tym sporze chodziło. Zdarza się, że gdy wyrok zapada, to problem już jest nieaktualny, zainteresowany już nie żyje, nie ma co prostować lub wyjaśniać. To komu potrzebna taka sprawiedliwość? Prawdopodobnie także wyrok w sprawie tego filmu niewielu już poruszy. Przecież to już strasznie stara historia.
Ale jest przynajmniej jeden pożytek z tego superprocesu. Otóż w „międzyczasie” Trybunał Konstytucyjny orzekł, że tzw. zabezpieczenie, czyli sądowy areszt nałożony na dzieło przeznaczone do publikacji nie może trwać bezterminowo. A tak było w tym przypadku, bo na samym początku sąd zakazał emisji filmu. Potem proces się ciągnął, były kolejne apelacje i kasacje, a aresztowany film latami leżał na półce. Dobrze więc, że chociaż ten problem został jakoś załatwiony.
A swoją drogą ciekawe, czy w krakowskiej szkole sędziów i prokuratorów jest takie seminarium: Jak przez 15 lat zajmować się jedną sprawą? Ale nie mówmy hop, wcale nie ma pewności, że zapowiedziany na 18 grudnia wyrok w procesie o film „Witajcie w życiu” zakończy tę historię.

Czytaj także: Za dwa tygodnie wyrok ws. filmu "Witajcie w życiu"