Wiceminister nawiązał w ten sposób w środę do żądań opozycji i stowarzyszeń sędziowskich, by ujawnić listy osób rekomendujących kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. 

Centrum Informacyjne Sejmu upublicznia personalia kolejnych kandydatów (dotychczas jedenastu), ale nie zamieszcza list osób, które podpisały się pod wnioskami. Jak poinformował we wtorek dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka, lista osób popierających kandydata (sędziów, obywateli) to "załączniki do zgłoszenia, które zgodnie z art. 11c ustawy o KRS nie są podawane do publicznej wiadomości".

Czytaj: Sejm: listy zgłaszających kandydatów do KRS tajne zgodnie z ustawą>>

- Jest taki przepis, który mówi, że załączników się nie ujawnia i ustawodawca był mądry w tej całej sytuacji, wiedząc, że dojdzie do stygmatyzacji osób. Widzę, co się dzieje w mediach, co mówi opozycja. Nie powinno tak być - stwierdził w wypowiedzi dla PAP Michał Wójcik.

Na uwagę, że kandydaci do KRS to w większości osoby, które są znane jemu lub ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze, a część z nich była delegowana do pracy w ministerstwie sprawiedliwości, Wójcik powiedział: "Każdy miał prawo zgłosić osoby do KRS (...). To, że znam kogoś spośród tych osób, które się pojawiają w mediach (...); to, że znam jakiegoś prezesa sądu na przykład, który był delegowany do ministerstwa sprawiedliwości, nie znaczy, że taka osoba nie może być kandydatem. Przeciwnie, właśnie ta osoba daje gwarancję tego, że będzie stała na straży niezależności sądownictwa".

Wiceminister podkreśla, że sędziów delegowanych do ministerstwa sprawiedliwości jest ponad 160, a jego zdaniem fakt, że sędzia jest delegowany do resortu nie oznacza, że jest on zależny od ministra sprawiedliwości.

  Państwo prawa to niezależne sądy>>