We wtorek 15 lutego SN wysłuchał wystąpień prokuratora płk. Wojciecha Marcinkowskiego i obrońców prof. Podgórskiego oraz pozostałych oskarżonych w sprawie. Prokurator chce uchylenia wyroków uniewinniających. Adwokaci są za oddaleniem apelacji oskarżyciela.
Podgórskiego, który - jak sam mówił - "nie ma nic do ukrycia i chce występować z otwartą przyłbicą, a nie jako Jan P.", zatrzymało w sierpniu 2007 r. CBA na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Sąd wojskowy nie wydał jednak zgody na jego aresztowanie - o co wnosiła prokuratura. Sąd zakazał mu pełnienia funkcji szefa kliniki w szpitalu na Szaserów. Z wojska zwolnił go ówczesny szef MON Aleksander Szczygło. Prof. Podgórski jako cywil prowadzi praktykę medyczną; jest znanym neurochirurgiem. Zaprzecza, by dopuścił się jakiejkolwiek korupcji. W I instancji został uniewinniony.
Razem z profesorem na ławie oskarżonych zasiadło osiem osób - lekarzy i ich pacjentów, którzy mieli otrzymywać fałszywe zaświadczenia. Łącznie prokuratura postawiła w sprawie 25 zarzutów. Fałszywe zaświadczenia wystawiane przez lekarzy miały trafiać do ZUS oraz prokuratur i sądów prowadzących różne postępowania. Oprócz pieniędzy korzyściami uzyskiwanymi od pacjentów były - według aktu oskarżenia - remont domu i obietnica nabycia samochodu na preferencyjnych warunkach.
Podgórskiemu prokuratura postawiła siedem zarzutów, dotyczących przyjęcia łapówek i fałszowania dokumentacji medycznej. Wśród nich jest i taki, że przez jedno z fałszerstw dokumentacji Andrzej Z., ps. Słowik (gangster grupy pruszkowskiej, odsiadujący kolejne wyroki) mógł unikać aresztu. Śledztwo obejmowało okres od 1998 r., a łapówki miały wynosić od 300 do 1000 zł.
Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie skazał dwóch lekarzy - ppłk. Roberta J., b. kierownika zakładu rehabilitacji Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, który przed sądem obciążył Podgórskiego. On oraz inny lekarz, który miał według ppłk J. przyjąć łapówki za fałszowanie dokumentacji medycznej, dostali wyroki po 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Pozostali oskarżeni zostali uniewinnieni - sąd nie dopatrzył się bowiem w sprawie innych dowodów niż niewiarygodne pomówienie ze strony ppłk. Roberta J.
Właśnie temu najwięcej uwagi poświęcili obrońcy oskarżonych przekonując, że wyroki uniewinniające powinny być utrzymane w mocy. Obrońca gen. Podgórskiego mec. Marian Hilarowicz przypomniał, że CBA i Żandarmeria Wojskowa próbowały różnymi sposobami - nie zawsze zgodnymi z zasadami - wydobyć dowody obciążające jego klienta, szanowanego neurochirurga światowej sławy.
Hilarowicz podkreślił, że po tym jak sąd odmówił zgody na aresztowanie lekarza, prokuratura odebrała mu paszport, uniemożliwiając udział w międzynarodowych konferencjach medycznych. "Twierdzono, że wyjazd za granicę umożliwi mu znalezienie tam pracy i godnego życia. Niczym nie mogli bardziej ugodzić mego klienta - generała Wojska Polskiego, który wiele tysięcy razy mógł pozostać za granicą, ale nigdy by z tego nie skorzystał" - dodał adwokat.
Mec. Jerzy Milej, broniący oskarżonej w procesie żony Słowika Moniki B. (według prokuratury miała skorumpować lekarza, by wystawił mężowi fałszywe zaświadczenie) ironizował, że prokuratura - chcąc doprowadzić do skazania jego klientki musi udowodnić, że Monika B. (158 cm wzrostu, brunetka) "jest wysoką blondynką". "Lekarz, do którego miała przyjść kobieta z pieniędzmi zeznał, że była to atrakcyjna, 30-35-letnia blondynka o 170 cm wzrostu. Tymczasem moja klientka ma 158 cm wzrostu i jest brunetką, a w tamtym okresie była w szpitalu w związku z urodzeniem dziecka. W związku z tym jej wygląd nie był zbyt atrakcyjny" - mówił mec. Milej.
 

Wojciech Tumidalski (PAP)