Pełna emocjonujących wystapień i szczegółowych pytań była środowa debata trzech komisji sejmowych: innowacyjności, kultury i do spraw europejskich. Poslowie wzywali premiera o niepodpisywanie porozumienia. Bezskutecznie.
Minister administracji i cyfryzacji Michał Boni przekonywał, że intencją rządu polskiego nie jest zmienianie czegokolwiek w przepisach prawnych dotyczących funkcjonowania internetu i internautów.
Takie deklaracje wywołały oczywiście pytanie, po co w ogóle w takim razie podpisywać to porozumienie. Chyba najtrafniej odpowiedział na taką wątpliwość minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewske z trudem Polska zeszła ze złej listy krajów nie gardzacych podróbkami. Niepodpisanie ACTA - zdaniem ministra - byłoby złym sygnałem dla otoczenia, że nie akceptujemy zawartych tam zasad.
W ocenie min. Boniego trzeba dokonać przeglądu prawa związanego z wolnością w internecie. "Najbliższe tygodnie powinniśmy poświęcić na ruch do przodu, przegląd prawa, m.in. prawa telekomunikacyjnego i innych przepisów prawnych, np. związanych z prawem karnym" - powiedział. Zobowiązał się, że w ciągu tygodnia rząd powinien wskazać obszary, które wzbogacą dyskusję nad wzmocnieniem wolności w internecie.
Podjętą decyzję za optymalną uznał minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Podpisujemy porozumienie, bo tak uzgodniliśmy i tak uważamy, ale potem będzie proces ratyfikacji. W procesie ratyfikacji można zrobić kilka rzeczy: po pierwsze można nie ratyfikować, po drugie można dołączyć naszą, polską deklarację o tym jak my będziemy to wprowadzać w życie" - powiedział Sikorski w "Kropce nad i" w TVN24.

Dopytywany, czy Polska mogłaby nie podpisać tego dokumentu odparł, że tak. "Ale uważamy, że taka kradzież na masową skalę własności intelektualnej nie jest rzeczą dobrą" - zaznaczył. Jak mówił, nasz kraj, decydując się na taki krok, przesuwa się w stronę odpowiedzialnych krajów.

Sikorski nie widzi takiego zagrożenia, jak nastraszono młodych ludzi. Inaczej sam by protestował.

Minister kultury Bogdan Zdrojewski jeszcze raz zdecydowanie zaprzeczył zarzutom, że pracowano w tajemnicy nad nad tą umową. Przypomniał, że to właśnie Polska zdecydowała się na żądanie jawności negocjacji porozumienia, już w 2009r.

Zdrojewski podkreślił, że lista 27 organizacj, do których MKiDN skierowało oficjalne pisma, o czym pisaliśmy, ministerstwo Informowało  o ACTA, korespondowało z innymi podmiotami.Też z osobami fizycznymi, które miały pytania na ten temat.
Podczas wypowiedzi posłów wskazywano na fakt, że głównym przedmiotem tej umowy jest nie własność intelektualna, a walka z podróbkami towarów. Choć, przy złej woli może być wykorzystana wobec internautów. Stąd pytania dotyczące m.in. jednego z najbardziej kontrowersyjnych przepisów ACTA - art. 27 ust.4. Przewiduje on możliwość wydania dostawcy usług internetowych nakazu niezwłocznego ujawnienia użytkownika.
Ten przepis jest wyrazem pewnej ewolucji negocjacji ACTA. Rzeczywiście znajdowały się tam zapisy, które mogły prowadzić do interpretacji zmierzającej do blokowania stron internetowych czy monitorowania sieci, ale zostały złagodzone - mówił dyrektor departamentu prawnego w MKiDN. Dodał, że

ta dyskusja nie jest zamknięta. 
Na sali padały uwagi, że ACTA to utrwalenie przez wielkie koncerny i państwa dysponujące wysokimi istniejącej przewagi. Pojawiły się w wypowiedziach dane dotyczące nakładów w Polsce i innych krajach na innowacje. W tym kontelście zastanawiano się, czy rząd dokonał oceny na ile ta umowa jest dla Polski korzystna, a na ile może zaszkodzić jej interesom.

Posłowie PiS Anna Fotyga i Marek Suski apelowali o przyjęcie przez połączone komisje - wcześniej przyjętej przez komisję ds. innowacyjności - dezyderatu wzywającego premiera do niepodpisywania ACTA. Projekt dezyderatu został odrzucony.