Jak powiedziała w poniedziałekrzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur, w piątek prawomocnie umorzono śledztwo wszczęte pod koniec 2011 r. Prowadzono je pod kątem popełnienia przez byłych funkcjonariuszy publicznych z resortu sprawiedliwości ewentualnego przestępstwa przekroczenia uprawnień, które miałoby polegać na domniemanych naciskach.
Sprawę zapoczątkowała publikacja "Gazety Wyborczej", która w listopadzie 2011 r. napisała, że Wełna zeznał w sądzie, iż za rządów PiS kazano muszukać haków na przeciwników politycznych: Leszka Millera, Jolantę i Aleksandra Kwaśniewskich, Marię i Józefa Oleksych oraz Jacka Piechotę. Według Wełny wydając te polecenia, ówcześni szef wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej Bogdan Święczkowski, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i prokurator krajowy Janusz Kaczmarek "mówili wprost, że takie są oczekiwania pana Jarosława Kaczyńskiego". Wełna miał też zeznać, że na polecenie Święczkowskiego musiał przynosić materiały ze śledztw dla dziennikarzy związanych z PiS, a gdy protestował, Święczkowski kazał mu, by je przyniósł "w zębach".
Prok. Mazur powiedziała PAP, że w toku postępowania zgromadzono dokumentację spotkań Wełny z urzędnikami resortu. "Fakt tych spotkań nie daje podstaw do stwierdzenia wyczerpania cech przestępstwa" - dodała. Podkreśliła, że zeznania samego Wełny są "niejednoznaczne". W śledztwie nie przesłuchiwano świadków, a prokurator oparł się na analizie ich zeznań złożonych w innych postępowaniach.
Równoległą podstawą umorzenia sprawy jest przedawnienie ewentualnej karalności.
W 2011 r. Święczkowski zaprzeczał słowom Wełny. Zapowiedział, że wytoczy mu proces i zawiadomi prokuraturę o jego przestępstwie fałszywych zeznań. SLD zapowiedział zaś wystąpienie do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta o odtajnienie zeznań Wełny. Jeśli informacje Wełny by się potwierdziły, SLD chciało kierować pozwy przeciw politykom PiS, których prokurator wymienił w swych zeznaniach.
Sam Wełna mówił "GW", że ma "dowody na piśmie, są też świadkowie pewnych sytuacji". Dodał, że podobne zeznania składał przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, przed prokuraturą w Płocku badającą, czy prok. Wojciech Miłoszewski złamał prawo, pokazując na polecenie Ziobry akta śledztwa Jarosławowi Kaczyńskiemu, wreszcie przed prokuraturą w Siedlcach, która badała kwestię ewentualnego przekroczenia przez Wełnę uprawnień w śledztwie paliwowym i umorzyła sprawę.
Kaczyński pozwał Giertycha za to, że ten zarzucił mu zbieranie haków na opozycję, gdy był premierem. Także Giertych pozwał Kaczyńskiego za jego słowa, że Giertych skłamał, mówiąc, iż jako premier zbierał haki na polityków. Sąd Okręgowy w Warszawie prowadzi dwa oddzielne procesy w tej sprawie o ochronę ich dóbr osobistych, choć obie strony chciały wspólnego badania obu pozwów.
Powodowie żądają od adwersarzy przeprosin m.in. w telewizjach, czego koszt może wynieść kilkaset tys. zł. W procesie Kaczyński-Giertych sąd dopuścił wielu świadków - w procesie Giertych-Kaczyński wnioski o świadków sąd oddalił (ostatnio ten proces na zgodny wniosek stron zawieszono). W tym pierwszym procesie może dojść do konfrontacji Wełna-Kaczmarek.