Od osiemnastu lat uczestniczę w dorocznych zgromadzeniach izby adwokackiej. Zaczynałem jako aplikant adwokacki, byłem w gronie uczestników jako dobrze zapowiadający się adwokat, przemawiałem do zebranych pełniąc obowiązki prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej. Od 1993 r. byłem chyba na wszystkich obradach tego najwyższego organu izby. Na wszystkich też zgromadzeniach, jeden z kolegów adwokatów, dzisiaj starszy już pan, zgłaszał  wniosek o wystosowanie przez zebranych telegramu do Ojca Świętego. Przez wiele lat adresatem telegramu był Jan Paweł II, ostatnio pozdrowienia kierowano do Benedykta XVI. Wniosek zawsze był traktowany z szacunkiem. Nie pamiętam aby kiedykolwiek był nawet dyskutowany. Zawsze był przyjmowany przez aklamację i zapewne wykonywany przez radę adwokacką (chociaż tego akurat nigdy nie sprawdzałem). Także i w tym roku wnioskodawca zgłosił wniosek o wysłanie takiego telegramu. Ale okazało się, że telegramu wysłać nie można. Poczta Polska zlikwidowała telegram. Wycofała się z takiej usługi.
I po raz pierwszy w historii zgromadzeń izby, w kuluarach pojawiły się niepoważne komentarze, że może w tej sytuacji należy wysłać mail. Nie w nich rzecz jednak, i nie w tym także, że zdecydowano się ostatecznie na list. Niemożliwość wysłania tradycyjnego telegramu adwokatów zrzeszonych w izbie, ilustruje jednak zjawisko poważniejsze. Świat się zmieniał, zmieniał, aż umarł telegram. A adwokatura nie zauważyła tej zmiany. Wszystko na zgromadzeniu odbywało się według takiego samego rytuału jak zawsze, tylko już zewnętrzna rzeczywistość przestała być skłonna realizować adwokackie wymagania. Aby dotarło to do zgromadzonych, zapewne nie do wszystkich, potrzeba było telegramu. W świat nie zostanie już wysłany telegram. Nawet jeżeli adwokaci tak uchwalą.
Adwokaci są obecnie w takiej sytuacji, że na zgromadzeniach, posiedzeniach rad, na jakichkolwiek środowiskowych spotkaniach, padają wielkie słowa. Żale, że społeczeństwo nie docenia już roli adwokatów w wywalczeniu suwerenności, znaczenia dla wymierzania sprawiedliwości, dla obrony praw i wolności obywatelskich. Że politycy widzą w adwokaturze wyłącznie wygodnego, bo słabego, przeciwnika i bez skrupułów atakują kolejne adwokackie pozycje, dzięki czemu zyskują punkty w sondażach, ale rozmontowują bezpieczeństwo obywateli. Słychać także dumę z tradycji i wielkich poprzedników. Coraz częściej, na szczęście, adwokaci dyskutują też o powodzeniu zawodowym i potrzebie profesjonalizmu. Nawet o reklamie i  nowoczesnych formach wykonywania zawodu. Wielu adwokatów potrafi ładnie i mądrze przemawiać i porywać do swoich opinii publiczność. Ale prawie zawsze jednocześnie są zaskoczeni zmianami okoliczności zewnętrznych – na przykład zniknięciem telegramu.
Jedno nie zmienia się jednak od lat. Nie zawsze, ale zbyt często, zgromadzenia izby sprowadzają się do podpisywania list obecności i do szybkiego odmaszerowywania do domu, zamiast przechodzenia na salę obrad. Od lat kworum za każdym razem wisi na włosku kilku osób więcej lub mniej. W tym roku udało się – listy formalnie podpisało 1100 osób więc ponad 50 procent uprawnionych do uczestnictwa. Uchwały, na końcu niedługiego zresztą zgromadzenia, podejmowało jednak niecałe 200 osób. Dziesięć procent wszystkich adwokatów izby. Dwadzieścia procent tych, którzy podpisali listy. Oczywiście uchwały mogły być niezbyt interesujące i nie wzbudzać zainteresowania. W takiej sytuacji można by tego żałować, ale należałoby absencję rozumieć. Tak jednak nie było. W uchwałach miała być określona także składka samorządowa na kolejny rok. Zamiast 215 zł miesięcznie adwokaci izby mieliby płacić 235 zł. Zatem w ważnej życiowej sprawie chciało decydować 10 procent. Pozostali nie byli zainteresowani albo lekceważyli dodatkowy wydatek 20 zł miesięcznie.
Z Regulaminu Krajowego Zjazdu Adwokatury oraz zgromadzeń izb adwokackich wynika, że uchwały można podejmować w obecności ¼ liczby osób podpisanych na listach obecności. Głosować zatem powinno 275 osób. Nie głosowało. Ktoś nawet z sali krzyknął w tej sprawie, ale sam zaskoczony niespodziewaną własną odwagą zrezygnował, gdy prowadzący zgromadzenie klaszcząc uznali, że uchwały zostały podjęte.
Wielkie słowa i mała praktyka. Zakończenie zgromadzenia wykazało, dlaczego adwokaci są traktowani przez opinię publiczną tak jak są traktowani. Dlaczego samorząd zamiera. Nie dlatego, że adwokaci nie uczestniczą w debacie publicznej. Dlatego, że jeżeli chcemy być poważnie traktowani, sami musimy się poważnie traktować. Nawet w najdrobniejszych sprawach. Inaczej nic nie jesteśmy warci. Inaczej wszystko o nas, ale już bez nas.

Andrzej Michałowski