Sędziowie Sądu Najwyższego uznali, że zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji dopuściły się rażącej obrazy przepisów procesowych. Składy orzekające przyjęły, że można skazać kogoś za znęcanie się nad zwierzęciem tylko wtedy, kiedy działanie tej osoby jest umyślne i celowe. Zarówno sąd rejonowy, jak i okręgowy we Wrocławiu uznały, że skoro Gucwiński nie chciał robić niedźwiedziowi krzywdy, to nie popełnił przestępstwa.

Sąd Najwyższy uznał, że trzeba jeszcze raz dokładnie sprawdzić przepisy i ich interpretację, bo jego zdaniem przestępstwo popełnia również ta osoba, która pozwala na to, by zwierze cierpiało. Sędziowie Sądu Najwyższego uznali też, że sądy pierwszej i drugiej instancji niesłusznie uznały, że skoro niedźwiedź nie zdechł, to znaczy, że nie cierpiał. Teraz sprawa wróci do sądu pierwszej instancji.

Według IAR, sprawą niedźwiedzia Mago zainteresowali się działacze fundacji VIVA. Zdaniem ekologów to właśnie Antoni Gucwiński odpowiadał za złe warunki w których był przetrzymywany niedźwiedź. Tymczasem dyrektor wrocławskiego ZOO wyjaśniał, że wielokrotnie zwracał się z prośbą do władz miasta o pieniądze na remont i rozbudowę wybiegu dla niedźwiedzi. Pieniędzy jednak nie dostał. Prowadził też rozmowy z innymi ogrodami zoologicznymi na temat przekazania Mago, jednak nie znalazł się żaden chętny na przyjęcie niedźwiedzia.

(Źródło: KW/IAR)