Sprawa dotyczyła spółki z Zaczernia pod Rzeszowem na Podkarpaciu zajmującej się importem i sprzedażą win bułgarskich. Wytoczyła ona pozew przeciwko konkurencyjnej firmie z Warszawy.

Spółka z Podkarpacia sprowadziła w 2002 r. do Polski pierwszą partię win z regionu Warny w Bułgarii. Początkowo sprzedaż wina z marką "Varna" wynosiła kilkadziesiąt tysięcy butelek rocznie, ale już po trzech latach przekraczała 1,5 mln butelek rocznie. W 2006 r. spółka zanotowała jednak spadek sprzedaży - o około 300 tys. butelek.

Rok wcześniej na rynek weszło bułgarskie wino "Varna", importowane i sprzedawane przez konkurenta z Warszawy. Nazwa i etykiety, a nawet kształt butelek trunku sprzedawanego przez stołeczną firmę były łudząco podobne do wina sprzedawanego przez spółkę z Podkarpacia. W tej sytuacji podkarpacka spółka skierowała do konkurencyjnej firmy żądanie zaprzestania dystrybucji tego wina.

Gdy warszawska firma nie reagowała, spółka z Podkarpacia złożyła do sądu pozew, żądając od niej – na podstawie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji – przede wszystkim zaprzestania importu i sprzedaży wina "Varna". Oprócz tego domagała się wycofania ze sklepów wina, o które toczył się spór, a także zniszczenia posiadanych przez warszawską firmę butelek i etykiet. Dodatkowo zażądała, by sąd nakazał nieuczciwemu konkurentowi opublikowanie w jednej z gazet wyroku, który miał zapaść w tej sprawie – na jego koszt.

Sąd I instancji przychylił się jedynie do części żądań podkarpackiej spółki - nakazał firmie z Warszawy, by wstrzymała się z dystrybucją wina oraz wycofała opakowania i etykiety podobne do tych, które używała spółka z Podkarpacia. Oddalił natomiast żądanie wycofania wina z dystrybucji, ponieważ – jak się okazało w trakcie procesu – warszawska firma faktycznie przestała już nim handlować i miała w magazynie jedynie około 200 jego kartonów.

Sąd I instancji nie nakazał też publikacji w prasie samego wyroku - stwierdził, że byłaby to niedopuszczalna reklama napoju alkoholowego, naruszająca przepisy o wychowaniu w trzeźwości.

Apelację złożyły obie strony procesu, ale sąd II instancji oddalił je w całości, podtrzymując rozstrzygnięcie sądu I instancji.

Sąd II instancji odniósł się natomiast do nakazu publikacji wyroku na koszt nieuczciwej firmy. Stwierdził, że sąd I instancji słusznie odmówił zasądzenia takiego nakazu, ale błędnie to uzasadnił. Wskazał, że prawo nie przewiduje publikacji oświadczenia w formie wyroku - mówi jedynie o publikacji przeprosin, wyjaśnień itp. Publikacja wyroku byłaby nieuzasadnioną i kosztowną szykaną - uznał sąd II instancji.

Innego zdania był w piątek Sąd Najwyższy, który uchylił orzeczenie apelacyjne i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy (sygn. I CSK 499/12).

"Wbrew poglądowi zaprezentowanemu przez sąd II instancji, przepisy nie wykluczają takiego sposobu naprawienia krzywdy wyrządzonej przez pozwanego, jakim jest opublikowanie wyroku sądowego na jego koszt" - powiedziała sędzia sprawozdawca Agnieszka Piotrowska, uzasadniając wyrok. Wyjaśniła, że publikacja wyroku spełni cel prewencyjny i wychowawczy. "Poza tym w piśmiennictwie dopuszcza się taką formę zadośćuczynienia" – powiedziała sędzia.

Zdaniem SN, sąd orzekający powinien stwierdzić, w jakim zakresie wyrok może zostać opublikowany - w tym celu musi wziąć też pod uwagę koszty, które musiałyby ponieść przegrana firma. Sędzia Piotrowska dodała, że nie mogą one być zbyt duże, bo miałyby wówczas charakter dodatkowej represji. "Należy jednak pamiętać, że te koszta są konsekwencją dopuszczenia się czynu nieuczciwej konkurencji" – podkreśliła.

Zamykając rozprawę sędzia Mirosław Bączyk powiedział, że piątkowy wyrok ma charakter precedensowy. "Jest to pierwsze takie orzeczenie, w którym SN dopuszcza publikację wyroku na koszt strony jako rodzaj oświadczenia pozwanego o czyn nieuczciwej konkurencji" – podkreślił.