Przedmiotem tej sprawy były wypowiedzi Aleksandra K. dotyczące Mariusza F. w programie TVP "Misja Specjalna" wyemitowanym w 2007 r. Mariusz F. jest przedsiębiorcą, właścicielem wytwórni słodyczy, która miała wówczas status zakładu pracy chronionej. Dziennikarze "Misji" zajęli się warunkami pracy i stosunkami panującymi w tej firmie po tym, gdy doszło w niej do śmiertelnego wypadku, któremu uległ jeden z pracowników.
W audycji wypowiadali się m.in. pracownicy firmy (anonimowo), i Aleksander K., który przed odejściem z niej był zatrudniony jako główny technolog. Z wypowiedzi tych wynikała jednoznacznie negatywna ocena warunków pracy i stosunków panujących w firmie Mariusza K.
Aleksander K. przekonywał m.in., że wielokrotnie zwracał uwagę na niewłaściwe warunki bezpieczeństwa pracy, że stosunki te przypominają kapitalizm z przełomu XVIII i XIX w., w którym pracownika wyciskano jak cytrynę i wyrzucano. Twierdził, że Mariusz F. zatrudnia inwalidów, by powiększyć zyski.
Mariusz F. wystąpił przeciwko byłemu pracownikowi do sądu. Domagał się ochrony swoich dóbr osobistych naruszonych wypowiedziami Aleksandra K. Żądał przeprosin w gazecie lokalnej za oszczerstwo. Wskazał przy tym konkretne sformułowania, za które ten ma przepraszać.
Sąd I instancji ustalił m.in., że w zakładzie Mariusza M. naruszano prawa pracowników. Inwalidzi pracowali 8 godz. dziennie zamiast 7 godz., odmawiano wynagrodzenia za nadgodziny. W kontekście tych ustaleń sąd uznał, że były główny technolog na ogół prawidłowo scharakteryzował stosunki panujące w firmie Mariusza F.
Zdaniem sądu tylko dwie konkretne wypowiedzi naruszały dobra osobiste: cześć, dobre imię i wizerunek Mariusza K. jako człowieka i przedsiębiorcy. Ustalając treść przeprosin sąd znacznie ją złagodził w stosunku do tego, czego żądał Mariusz K.
Sąd II instancji podzielił ocenę sądu I instancji. Zgodził się z nim, że tylko w dwu wypowiedziach Aleksander K. przekroczył obowiązujące ramy wypowiedzi publicznej. Chodziło o sformułowany w ostrych słowach zarzut, z którego wynikało, że Mariusz F. w żadnym razie nie zainwestuje w udogodnienia dla pracowników i że jako lokalny notabl, mając gruby portfel, wykorzystuje koneksje. W rzeczywistości słowa, jakie padły, były bardziej dosadne.
Sąd II instancji zmienił treść przeprosin w ten sposób, że obie te wypowiedzi miały być w nich dosłownie zacytowane.
W wyroku z 24 listopada 2011 r.(sygn.I CSK 52/11) Sąd Najwyższy zmienił treść przeprosin. Uzasadniając ten werdykt sędzia Antoni Górski zaznaczył, że jeśli sąd uznaje za obraźliwe, naruszające dobra osobiste tylko niektóre wypowiedzi pozwanego, musi je wskazać.
Zdaniem sądu, kwestionowane dwie wypowiedzi pozwanego nie mają charakteru wyłącznie ocennego, lecz opisowy. "Podlegają ocenie w kategorii: prawda - fałsz" - mówił sędzia.
Sąd stwierdził, że nie jest prawdą, że powód, jako przedsiębiorca, nie inwestuje w żadne udogodnienia dla pracowników, bo w jego zakładzie jest lekarz, pielęgniarka, są regularne szkolenia z BP. Pozwany nie wykazał też, że Mariusz F. Wykorzystuje swe koneksje. Sądy miały rację, że tylko w tych dwu wypowiedziach pozwany naruszył dobra osobiste powoda.
"Pozostaje natomiast kwestia formy przeprosin. Ta forma musi być kontrolowana przez sąd” - stwierdził sędzia.
Sędzia zaznaczył, że nie można w przeprosinach powtarzać dosłownie słów, które naruszyły dobra osobiste powoda, bo w ten sposób można by go ponownie obrazić. Dlatego - tłumaczył sędzia Górski - wystarczyło napisać, że pozwany przeprasza za nieprawdziwe stwierdzenie, iż powód nie dokonuje w swym zakładzie inwestycji w udogodnienia dla pracowników.
To samo dotyczy drugiego stwierdzenia naruszającego dobra osobiste.
SN za wystarczające uznał przeprosiny za nieprawdziwe twierdzenie, iż Mariusz F. "w swym postępowaniu wykorzystuje koneksje i gruby portfel".

Izabela Lewandowska (PAP)