Aplikant adwokacki Przemysław R. w grudniu 2008 roku zatelefonował do sądu rejonowego w Piasecznie, aby dowiedzieć. się o termin wydania orzeczenia. Od pracownicy sekretariatu usłyszał, że data została przesunięta. Przemysław R. miał zareagować na te słowa emocjonalnie. Powiedział; „Dziwne rzeczy dzieją się w tym sądzie. Nie dziwię się, bo ta sędzia różne dziwne rzeczy wyprawia na rozprawach.”  Pracownica sekretariatu sporządziła notatkę z tej rozmowy i przekazała sędziemu. A sąd zawiadomił o incydencie Okręgową Radę Adwokacką.

Sąd dyscyplinarny I instancji zarzucił aplikantowi naruszenie art. 80 Prawa o adwokaturze i zasad etyki zawodowej. Zgodnie z nimi adwokat, mając zagwarantowaną wolność słowa, powinien zachować umiar i oględność w wypowiedziach. Ponadto adwokaci i aplikanci adwokaccy podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej za postępowanie sprzeczne z prawem, zasadami etyki lub godności zawodu bądź za naruszenie swych obowiązków zawodowych.

Sąd uznał to zachowanie za czynniejszej wagi i postępowanie umorzył. Od orzeczenia odwołał się obwiniony Przemysław R., który chciał by go uniewinniono.

Wyższy Sąd Dyscyplinarny utrzymał w mocy orzeczenie I instancji. Po przesłuchaniu świadków wszystkie zarzuty potwierdziły się.

Zainteresowany aplikant złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, podając m.in., że zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego nie miał uprawnień do podpisywania wniosku o  ukaranie. Ponadto zarzucił sądowi II instancji, że oparł się na zeznaniach jednego świadka, jakim była pracownica sekretariatu, a zeznania te były niejednolite.

- W tej sprawie są wątpliwości nie dające się usunąć – twierdził na rozprawie przed SN obwiniony Przemysław R. – Te wątpliwości powinny być rozstrzygnięte na korzyść aplikanta.

Sąd Najwyższy odrzucił kasację, jako oczywiście bezzasadną i utrzymał orzeczenie sądu w mocy. Sędzia przewodniczący Stanisław Zabłocki stwierdził , że wniosek ukaranie mógł podpisać zastępca rzecznika dyscyplinarnego, a także wskazany przez rzecznika każdy adwokat.

- Według art. 5 par. 2 kpk o zasądzaniu na korzyść obwinionego decydują wątpliwości sądu, a nie strony, gdyż sąd II instancji nie miał wątpliwości – mówił sędzia Zabłocki. – Ponadto w postępowaniu nie obowiązuje reguła dowodowa: jeden świadek, żaden świadek – oddał sędzia.

SN zauważył, że fakt, że nie ma dowodu nagrania świadka nie świadczy, że obraźliwe słowa nie padły. Zresztą, gdyby cytowane słowa nie padły, to obwiniony nie miałby powodu przepraszać sędzi z Piaseczna. Co uczynił na dzień przed rozprawą w I instancji.

 Sygnatura akt SDI 34/10