Ustawę taką już wcześniej przyjęła kontrolowana przez Republikanów Izba Reprezentantów, ale dołączyła do niej postanowienia, które anulują szereg elementów podjętego przez prezydenta Baracka Obamę programu rozszerzenia dostępu do ubezpieczeń zdrowotnych, zwanego popularnie Obamacare. Prezydent oraz Demokraci są tym postanowieniom zdecydowanie przeciwni i zostały one pominięte w ustawie uchwalonej w piątek przez Senat.
Ustawa trafi teraz z powrotem do Izby Reprezentantów, a gdyby obie izby Kongresu nie porozumiały się w sprawie jej ostatecznego brzmienia, 1 października nastąpiłaby częściowa blokada wydatków budżetowych. Oznaczałoby to zamknięcie różnych instytucji federalnych i przymusowe urlopy tysięcy urzędników.
"W ciągu najbliższych trzech dni Izba Reprezentantów będzie musiała zadecydować, czy przyłączyć się do Senatu i pozwolić rządowi pracować, czy też go zamknąć, ponieważ nie mogą zrealizować swego planu w kwestii, która nie ma nic wspólnego z deficytem" - oświadczył prezydent Barack Obama na konferencji prasowej w Waszyngtonie po głosowaniu w Kongresie.
"Wiem, że wiele z tego, co teraz ma miejsce to polityczne przechwałki, ale te przechwałki mają realny wpływ na zwykłych ludzi" - dodał przywódca USA. Wezwał Republikanów, by przestali "ugłaskiwać" Tea Party.
Liderzy Republikanów, w tym przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner, sygnalizowali wcześniej gotowość współpracy z Demokratami, by zapobiec kolejnemu budżetowemu kryzysowi w USA. Ale znaleźli się pod ogromną presją Tea Party, która oskarżyła ich, że "zgadzają się na finansowanie programu, który zniszczy kraj". Wpływowe grupy konserwatywnych aktywistów zapowiedziały, że w republikańskich prawyborach do Kongresu w przyszłym roku kandydaci, którzy nie głosowali za odrzuceniem Obamacare, nie będą wspierani.