Zmiany tej nie można wyjaśnić za pomocą znanych pojęć i kategorii. Nie jest to zmiana wykładni jakiegoś konkretnego przepisu Konstytucji ani następstwo wywiedzenia szczegółowej normy z  ogólnych norm konstytucyjnych. Jest to zmiana w  pełni twórcza, która wprowadza nową jakość w systemie konstytucyjnym państwa.

Artykuł jest częścią większego opracowania pt. Kryzys konstytucyjny i paradygmatyczna zmiana konstytucji*, opublikowanego w miesięczniku Państwo i Prawo 10/2020.

Czytaj także: Prof. Piotr Tuleja: Ustawa i postanowienie prezydenta to za mało, by uznać sąd za niezależny>>
 

Sądy zastępują trybunał

Kryzys konstytucyjny wokół TK okazał się katalizatorem nowej odsłony rozproszonej kontroli konstytucyjności ustaw, podejmowanej przez polskie sądy od 2016 r. Cezura czasowa jest w tym wypadku ściśle związana z wyrażanymi explicite przez składy orzekające motywami pomijania obowiązujących ustaw w toku rozpatrywanych przez nie spraw. Ogniskują się one wokół osłabienia bądź wyłączenia funkcji ustrojowej TK, podważenia jego zewnętrznie postrzeganej bezstronności, kryzysu praworządności wywołanego przez legislatywę i  egzekutywę, a  także konieczności poszukiwania w tych warunkach przez organy sądowe skutecznych środków prawnych gwarantujących nadrzędność konstytucji w  systemie prawa i ochronę wolności i praw jednostki.

Wskutek kryzysu konstytucyjnego sądy zaczęły – mutatis mutandis – zastępować TK, formułując nowe uzasadnienie swojej aktywności, które w podobnej postaci nie pojawiało się we wcześniejszym orzecznictwie w ogóle bądź nie pojawiało się w  takim nasileniu.

 


Spór władzy sądowniczej i ustawodawczą i sądowniczą

O  ile w  przeszłości rozbieżność poglądów co do dopuszczalności incydentalnej kontroli konstytucyjności ustaw i dozwolonych form stosowania konstytucji przez sądy ujawniała się jako kontrowersja w łonie samej władzy sądowniczej (różnica zdań między SN i NSA a TK), o tyle teraz spór objął relacje sądów z władzą ustawodawczą i wykonawczą, a więc władzami o proweniencji ściśle politycznej. Tym samym akcenty przesunęły się i w wątpliwość została podana interpretacja zasady podziału władzy. Dominujące do tej pory w dyskursie publicznym kwestie podstaw i zakresu możliwej odmowy stosowania ustawy przez sądy wprawdzie nadal utrzymują się w tle, jednak na pierwszy plan wysunęły się fundamentalne zagadnienia ustrojowe, z naczelnym pytaniem o aktualność systemu rządów i zastanej wersji zasady konstytucjonalizmu.

 

Pytania o legitymację sądów do kontroli ustaw

Rozproszona kontrola konstytucyjności ustawy jest przede wszystkim materią prawa ustrojowego. Wprost dotyczy bowiem podziału władzy i  relacji między konstytucyjnymi organami państwa. Rozważania ustrojowe zespalają się w  tym przypadku z  innymi fundamentalnymi zagadnieniami systemu rządów, w szczególności ze statusem jednostki w państwie oraz ochroną jej wolności i praw. Niemniej pytania o sądową kontrolę konstytucyjności ustaw z konieczności zawsze dotkną problematyki publicznoprawnej legitymacji sądów do współuczestniczenia w  kształtowaniu porządku prawnego (przez akty sądowej „derogacji” czy odmowy stosowania ustawy).

Gdy władza sądownicza jest przewidziana w konstytucji jako uczestnik państwowych mechanizmów rozwijania systemu prawa w formach innych niż jego wykładnia, argumenty ustrojowe przeciwko takiej aktywności są dogmatycznie słabe. Gdy jednak podstawy konstytucyjne są sporne albo trudne do potwierdzenia, wątpliwości co do prawowitości działań sądów aktualizują się i wymagają przekonującego uzasadnienia. Innymi słowy, w polskiej konstytucji jest zapisana nie idea kontroli konstytucyjności ustawy, która jest możliwa do urzeczywistnienia w różny sposób w zależności od czasu i okoliczności (w modelu kontroli scentralizowanej lub rozproszonej), ale została ustanowiona konkretna instytucja prawna – Trybunał Konstytucyjny wraz ze wszystkimi konsekwencjami płynącymi z wyboru właśnie tego modelu kontroli konstytucyjności ustaw.

Czytaj: Dr Ziółkowski: Sąd Najwyższy i wszystkie sądy mogą oceniać niezależność sędziów>>
 

Trybunał w kryzysie, zadanie dla sądów

W 2016 r. wraz z pierwszymi oznakami kryzysu konstytucyjnego znaczna część przedstawicieli nauki prawa, także ta, która dotychczas broniła poglądu o wyłącznie scentralizowanym charakterze kontroli konstytucyjności ustaw, zaczęła przesuwać się systematycznie na pozycję zwolenników kontroli rozproszonej. Zagrożenia dla ładu konstytucyjnego oraz wolności i praw jednostki, jakie uprawdopodobniły się w tym okresie, motywowały również sądy do coraz aktywniejszego sięgania po rozmaite postaci bezpośredniego stosowania konstytucji. Praktyka ta i jej nasilenie same w sobie nie były jeszcze nowością. Nowością było natomiast to, że przy tej okazji sądy otwarcie zaczęły formułować stanowisko na temat własnego udziału w kontroli konstytucyjności w warunkach kryzysu, który dotknął TK, i że zapowiedziały intensyfikację rozproszonej kontroli ustaw, jeżeli w praktyce zaistniałaby taka potrzeba. W ślad za tym w uzasadnieniach orzeczeń pojawiły się argumenty z dysfunkcjonalności TK oraz utraty przezeń przymiotu niezależności.

 

Nieplanowane zadanie - sędzia strażnikiem konstytucji

Rozproszona kontrola konstytucyjności ustaw nie była przewidziana przez twórców Konstytucji jako składowa ustroju państwa i jeszcze do niedawna stanowiło to – z nielicznymi wyjątkami – opinio communis doctorum. Zmiana tego przeświadczenia dokonała się dopiero wraz z nadejściem kryzysu konstytucyjnego. Skutek tego jest taki, że sędziowie, częściej niż dotychczas, choć nie powszechnie, podejmują jedną ze swoich powinności, która w demokracjach naszego kręgu kulturowego jest traktowana jako nieodzowna składowa statusu sędziego. Powinnością tą jest nakaz ochrony porządku konstytucyjnego państwa, co automatycznie narzuca sądom aktywne strategie orzecznicze i w zasadniczym stopniu dezaktualizuje monteskiuszowską wizję sędziego jako tylko „ust ustawy”. W  demokratycznym państwie prawnym, w którym konstytucja ma nadrzędną moc prawną i jest stosowana bezpośrednio, a w jej treści został ujęty katalog praw podstawowych jako norm o charakterze powszechnie obowiązującym, taka postawa sędziego może narzucać się jako wręcz konieczność ustrojowa.

Artykuł w Państwie i Prawie>>