Osoby, które nie płacą swoich zobowiązań lub świadomie doprowadzają do upadłości spółek powinny stanąć przed sądem.
Bardzo ogólnym przepisem, ale często stosowanym przez sądy jest oszustwo – art.286 par.1 kodeksu karnego. Mówi on, że „kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadza inna osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia w błąd, wyzyskania błędu lub niemożności należytego pojmowania przedsiębranego działania”
odpowiada przed sądem karnym.
- Przy przestępstwie  oszustwa trzeba wykazać, że sprawca z góry miał zamiar oszukać – wyjaśnia sędzia Barbara Zawisza.
Jeśli np. przedsiębiorca zatrudnia wykonawców i podwykonawców, a następnie wykonawcy tym drugim nie płacą, to trzeba wykazać, że już w momencie zawierania umowy zamierzała nie płacić. Jeśli następnie na skutek trudności finansowych nie reguluje się zobowiązań – to nie jest przestępstwo oszustwa.
Procesy w takich sprawach są skomplikowane. Struktura klientów sądów się zmieniła, są oni bardziej świadomi niż kilkanaście lat temu. Przedsiębiorcy wiedzą jak się zabezpieczać, aby zawrzeć umowę i wypłacić kilka pierwszych rat za wykonaną pracę. 
- Po wypłaceniu pierwszych należności, płatności ustają i przedsiębiorca tłumaczy się, że miał dobre zamiary, ale potem nastąpiły trudności – wyjaśnia sędzia Barbara Zawisza. – Aby wygrać sprawę z oszustem, trzeba wykazać, że taka osoba z góry wiedziała, że nie wywiąże się ze zobowiązań. Np. stan finansowy inwestora nie pozwalający zapłacić podwykonawcy. 
Orzecznictwo SN poszło nawet dalej: jeśli ktoś w perspektywie ma możliwość spłacenia kontrahenta, ale wie, że w podanym terminie w umowie jest niewypłacalny to też jest oszustwo. Przepis o oszustwie jest surowy, gdyż grozi za to przestępstwo kara od 6 miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności - dodaje sędzia.

Źródło: konferencja "Iustitii", 9 październia 2012 r. Warszawa.