Pomysł wprowadzenia sędziów pokoju znów wraca - teraz ze względu na sytuację polityczną i arytmetykę sejmową. Gorącymi orędownikami tej instytucji są bowiem choćby zwolennicy Pawła Kukiza. W ich ocenie to sposób na rozprawienie się z przewlekłością postępowań, bo sędziowie pokoju mieliby zająć się tzw. drobnymi sprawami, które szczególnie sądom ciążą. Ministerstwo Sprawiedliwości pod koniec marca przedstawiło swoją koncepcję zmian, nad jeszcze jedną pracuje zespół powołany przez prezydenta. Przypomnijmy, że resort chciałby by sędziowie pokoju wybierani byliby w powszechnych wyborach na pięcioletnią kadencję. Mieliby działać przy starostwach i zajmować się najprostszymi sprawami - m.in. wszystkimi wykroczeniami, sprawami cywilnymi o wartości przedmiotu sporu do 10 tys. zł i przestępstwami pospolitymi zagrożonymi niższymi karami. MS nie widzi konieczności, by mieli oni wykształcenie prawnicze, podstawą ma być zaufanie społeczne i doświadczenie życiowe. Ich rozstrzygnięcia mają być jednak zaskarżalne do sądu rejonowego. 

Z kolei, jak mówił szef prezydenckiego zespołu prof. Piotr Kruszyński, jest szansa że do końca roku powstanie prezydencka propozycja, a sam Andrzej Duda w tym kontekście nie wyklucza też propozycji zmian w konstytucji. 

Czytaj: Sędziowie pokoju przy starostwach i "pod okiem" prezesów sądów rejonowych - jest projekt MS>>

Czy potrzebna zmiana konstytucji - zależy od projektu

Sędziowie pokoju mogą stać się więc przyczynkiem do tego, czego wielu prawników się obawia, czyli zmian w konstytucji. Ministerstwo Sprawiedliwości wypunktowało nawet co miałoby się zmienić - i tak w art. 175 ust. 3 konstytucji - należałoby wskazać, że wymiar sprawiedliwości mogą sprawować także sędziowie pokoju, dodany miałby być też art. 182 a, w którym wskazana zostałaby procedura ich wyboru. W konstytucji miałaby też zostać zawarta zasada nieusuwalności sędziów pokoju, z uwzględnieniem ich kadencji.  

Rozmówcy Prawo.pl - pytani o potrzebę takich zmian - nie są zgodni. Część z nich podkreśla, że na takie odpowiedzi jest zdecydowanie za wcześnie, bo wszystko zależy od przyjętego modelu. Inni uważają, że obecny kształt ustawy zasadniczej - wystarczy do wprowadzenia tego rozwiązania.  

Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich podkreśla, że dyskusje nad tym czy jest to konstytucyjne czy nie to na razie dywagacje. - Bez odwołania się do konkretnego modelu takie oceny są dość pochopne.  Zasadniczo myślę, że konstytucja nie kieruje wyraźnych wymagań co do tego jak ma wyglądać pierwsza instancja sądowa. Zakładam, że mówimy o modelu sędziów pokoju, którzy mieliby być osobami o obniżonych wymaganiach, bardziej skierowanych na legitymacje społeczną niż wiedzę prawniczą - wskazuje. 

Patryk Kępa, przewodniczący Zarządu MOZ Asystentów Sędziów KNSZZ Ad Rem, asystent sędziego przyznaje, że  jeżeli sądy pokoju byłyby unormowane wprost w konstytucji, to oczywiście ucięłoby to wszelkie spory. - Osobiście uważam jednak, że nawet pod rządami obecnej konstytucji możliwe byłoby wprowadzenie sędziów pokoju. A to z dwóch prostych względów. Po pierwsze sądy pokoju, jeżeli byłyby w strukturze sądów powszechnych, mogłyby by być normalnym sądem. Po drugie, konstytucja w Polsce stanowi o możliwości udziału obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, bez wskazania konkretnego modelu, pozostawiając to jedynie regulacji ustawowej - podkreśla. 

Jego zdaniem przykładem jest model ławniczy. Dodaje, że nie byłoby również problemu z kadencyjnością sędziów pokoju (w myśl konstytucji - sędziów powołuje się dożywotnio). - Moim zdaniem nie byłoby tu sprzeczności z konstytucją, bo sędzią pokoju byłby wyłącznie czynnik społeczny – sędzia społeczny, a nie zawodowy. A przecież ławnicy również są sędziami społecznymi i też mają kilkuletnią kadencję, nie słyszałem by ktoś w tym zakresie podnosił sprzeczność z konstytucją. Jeżeli więc sędzia pokoju miałby pełne gwarancje ustrojowe, materialne i procesowe - równe sądowi, to moim zdaniem wzorzec konstytucyjny byłby zachowany - wskazuje Kępa.  Ławnik - dodaje - ma takie same prawa i obowiązki przy orzekaniu jak sędziowie. - W składzie ławniczym to ławnicy mają większość, bo w sądzie pierwszej instancji jest to zwykle skład 1 sędzia zawodowy i 2 ławników lub 2 sędziów zawodowych i 3 ławników, którzy mogą sędziego przegłosować. Mają zatem równe prawo głosu jak sędzia - podsumowuje.

 

Sprawowanie a uczestnictwo w sprawowaniu - to różnica

Inaczej patrzy na to prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Nie ma wątpliwości, że zmiany w konstytucji są potrzebne i w tym zakresie nie ma porównania do ławników. 

- Konstytucja mówi, że udział obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości określa ustawa. A zatem stanowi, że obywatele uczestniczą w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, a nie mówi, że obywatele sprawują wymiar sprawiedliwości. A to istotna różnica. Uczestnictwo w sądzeniu to jest coś innego, aniżeli orzekanie. Jeśli sędzia pokoju wyda orzeczenie w ważnej dla obywatela sprawie, chociaż obiektywnie niezbyt doniosłej, to przecież sprawuje wymiar sprawiedliwości. A jeżeli rola sędziego pokoju nie zostanie określona wprost w konstytucji, to obywatel będzie kwestionował rozstrzygnięcie, najpierw w sądach - podnosząc, że ukarano go wbrew konstytucji, a potem zapewne będzie występował do Trybunał Konstytucyjnego, potem może do ETPC - wskazuje prof. Piotrowski. 

W jego ocenie wprowadzenie sędziów pokoju skomplikuje wymiar sprawiedliwości, a pieniądze, które mają być na to wydane można by przeznaczyć na usprawnienie pracy sądów - m.in. poprzez zwiększenie wsparcia dla sędziów, liczby asystentów, referendarzy, sekretarzy itp.

-  Ważne jest, by instytucje ławników podtrzymywać. Ich rolę systematycznie w ostatnich latach ograniczano, a tak nie powinno być. Drobnymi sprawami nadal powinni zajmować się sędziowie, ale przy wzmocnionym aparacie pomocniczym. Jest przecież instytucja referendarzy sądowych, którzy działają w drobniejszych sprawach. Można się oczywiście zastanawiać na ile są sędziami, na ile nie są. Problemem jest to, że podlegają ocenie. A co za tym idzie jest ryzyko, że będą podatni na wpływy, bo określone orzeczenia, które się spodobają, mogą skutkować awansem - podsumowuje profesor.

Czytaj: Sądy pokoju mają sędziom pomóc, niedopracowane - tylko ich pogrążą>>

Spore koszty, a zyski wątpliwe

Prof. dr hab. Paweł Wiliński z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu (sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego) wskazuje, że może sobie wyobrazić użyteczny model funkcjonowania sądów pokoju. Zastrzega jednak, że musiałby on spełniać podstawowe kryteria: daleko od polityki, od bezpośrednich i ukrytych dodatkowych korzyści, z rzeczywistą selekcją ludzi o nieposzlakowanej opinii i prospołecznej motywacji. - Czy wybory powszechne to zapewnią? Cóż, wystarczy spojrzeć na reguły, jakimi rządzą się wybory powszechne w Polsce. Nie wydaje mi się żeby zawsze wygrywali w nich najlepsi merytorycznie kandydaci. Zazwyczaj wygrywają ci, którzy są bardziej zdeterminowani w osiągnięciu celu - mówi profesor.

Jak dodaje, pytanie jednak brzmi - czy polskiemu wymiarowi sprawiedliwości jest to potrzebne? - Sądy pokoju niczego nie uzdrowią, a spowodują jedynie, że ogromna liczba środków zostanie przeznaczona na nowy projekt, który stanie się kolejnym projektem flagowym mającym uzdrowić sądy i będziemy udawać przez długi czas, że tak jest. Tymczasem nie nastąpią zmiany tam, gdzie powinny nastąpić. Tych zmian nie widać od lat. Sędziowie pokoju to przecież instytucja, która istnieje od kilkuset lat w systemach prawnych państw common law, gdzie się ukształtowała i dostosowała do systemu prawnego - nie od razu, ale w długim procesie społeczno - prawnym. To nie jest raczej nowatorska i nowoczesna instytucja, która zmieni wymiar sprawiedliwości - mówi. 

Tymczasem - jak wskazuje - polski wymiar sprawiedliwości potrzebuje dobrego, nowoczesnego zarządzania. - A tego nie mamy. Gdybyśmy potrafili wreszcie w XXI wieku odejść od papierowych akt spraw w sądach, to byłaby rewolucja, która usprawniłaby postępowanie i której efekt byłby realnie widoczny. Gdybyśmy zainwestowali w asystentów, w sekretariaty, zapewnili godziwe wynagrodzenie i dobrze tym wszystkim zarządzali, to byłaby realna poprawa. Plus racjonalna selekcja tego, co jako „sprawa” wymagająca decyzji niezawisłego organu, musi trafić do sądu, a co do sądu nie powinno być kierowane - dodaje.

 

Cena promocyjna: 169 zł

|

Cena regularna: 169 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 118.29 zł


Filozofia Dyzmy sądom nie posłuży

Podobnie jak prof. Wilińskiego, również innych prawników niepokoi pomysł, by sędziów pokoju wybierano w wyborach powszechnych.  
- Nie wyobrażam sobie, by mogło to następować w ten sposób, choć jest to oczywiście społecznie nośne. Statystyczny obywatel - pytany- czy chciałby, aby sędzia był wybierany w wyborach powszechnych, powiedziałby oczywiście - tak. Przy czym gdyby inaczej zadać pytanie, czy chciałby pan, aby osoby wybierane w takiej samej procedurze jak politycy, orzekały w pana sprawie - sądzę, że ludzie byliby bardziej zdystansowani - mówi Patryk Kępa. 

W jego ocenie przy takim wyborze trudno byłoby urzeczywistnić wymóg niezawisłości, bo kandydat musiałby się ubiegać się o wysokie poparcie społeczne, byłaby konieczność prowadzenia kampanii itp. - Jak to wygląda w praktyce widzimy na przykładach ze Stanów Zjednoczonych. Jak jest wakat, kandydaci prześcigają się w informowaniu o tym w jakich sprawach chcieliby orzekać, jakie grzywny by nakładali lub nakładają itp. Moim zdaniem, optymalnym rozwiązaniem byłyby wybory pośrednie, analogiczne jak w przypadku ławników, pod warunkiem zagwarantowania merytorycznych kryteriów dla kandydatów jak minimum - wyższe wykształcenie prawnicze, kilkuletni staż w zawodzie prawniczym. Oczywiście pozostaje pytanie do jakiego organu składać zgłoszenia - samorządów, czy KRS. Sędziowie pokoju mogliby być wybierani lokalnie przez samorządy, jak ławnicy - ocenia.

Także prof. Piotrowski widzi w tym zagrożenie. - Będzie kampania wyborcza, co wiąże się z jej finansowaniem. A to z kolei oznacza, że będą się w to zapewne angażować lokalni politycy, dostojnicy, władze samorządowe, kościelne. No i może być tak, że jeśli "zainwestują" w kampanię, to będą wymagać określonych rezultatów - podkreśla. 

Czytaj: 
Prezydent włącza się w prace nad projektem o sędziach pokoju>>

Wiceminister Dalkowska: Sądy pokoju możliwe po zmianie w Konstytucji>>