Architekt Jacek J. po powrocie z USA zamierzał wybudować dom dla siebie i rodziny na warszawskim Żoliborzu. Jednak przez siedem lat nie mógł uzyskać pozwolenia na budowę i innych dokumentów z powodu protestów sąsiadów, m. innymi sąsiada-lekarza Alfreda L. Wydano w tej sprawie dwa wyroki sądu administracyjnego korzystne dla Jacka J.
Architekt w celu realizacji inwestycji i obrony swoich racji wysyłał pisma wyjaśniające  sytuację do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a także do konserwatora zabytków.
W pismach tych padły słowa: "masochiści" oraz ocenił zachowanie utrudniające jako typowe dla zawistnych Polaków.
Alfred L. i jego żona wykorzystali sytuację i oskarżyli architekta o naruszenie ich dóbr osobistych, które polegało na użyciu słów o konotacji seksualnej i negatywnie odnosiło się do ich narodowości. Zażądali w pozwie wniesionym do sądu zadośćuczynienia w wysokości 5 tys. zł i przeprosin ( na podstawie art. 23 i 24 kc).
Sąd Okręgowy w grudniu 2012 r. oddalił pozew uznając, że pozwany nie miał zamiaru obrażenia państwa L., występował jedynie z pismami, aby przedstawić organom administracyjnym trudności powstałe w takcie budowy domu. Pozwany dochodził swoich praw - dodał sąd.
Z tym wyrokiem powodowie nie zgodzili się i wnieśli apelację.
W odpowiedzi na apelację Jacek J. stwierdził, że Alfred L. i jego żona szkalowali go przed organami administracyjnymi podając nieprawdę i kwestionując kompetencje zawodowe architekta. Używali krzywdzących sformułowań, iż architekt wyszukiwał plomby w celach komercyjnych. I nie wiadomo kto jest  w tej sprawie bardziej poszkodowany - dodał architekt.
Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił 22 października br. skargę małżeństwa L. W opinii sądu apelacja jest niezasadna, gdyż słusznie stwierdził sąd I instancji, że pozwany występował w ochrony swoich interesów, by mógł wybudować dom. Słowo "masochiści" odnosiło się nie do skarżących, tylko do innych sąsiadów. Natomiast skarżący nie udowodnili, że ponieśli szkodę.

Sygnatura akt VI A Ca 355/13, wyrok z 22 października 2013 r.